Last Chance U: Koszykówka – Recenzja

Przyznam się otwarcie uwielbiam serial Last Chance U, ba uważam go za mój ulubiony serial sportowy i gdy w zeszłym roku zdecydowana większość zachwycała się historią Jordana mnie mnie najbardziej interesowały zmagania młodych i utalentowanych chłopaków którzy gdzieś po drodze zrobili błąd.

Ale czym właściwie jest ten serial? Jest to dokument o konkretnym zespole z ligi Junior college (odpowiednik Polskiej szkoły policealnej). Skupia się na zawodnikach którzy są bardzo utalentowani, ale z rożnych powodów nie dostali się na studia. I to właśnie te historię są jedną z najciekawszych części tego serialu. Jednak zanim o tym jeszcze kilka detale. Do tej pory było 5 sezonów o footballu amerykańskim, tu jak nazwa wskazuje przenosimy się do koszykówki. Każdy sezon opowiada o jednym sezonie rozgrywek pokazując mecze, treningi oraz życie graczy jak i trenerów.

Jak już mamy wprowadzenie za sobą to możemy przejść już do pierwszego sezonu o koszykówce. Wykorzystuje on ten sam schemat, każdy odcinek opowiada o głównie jednym zawodniku lub trenerze, posuwa całą historię do przodu z momentem kulminacyjnym którym jest ważny mecz. Cały sezon dąży do momentu kulminacyjnego którym są play offy. Co jest świetne w tym sezonie to jak potrafi budować emocje, nawet przy meczach mega jednostronnych jest budowana historia która sprawia że czujemy niepewność co do formy drużyny lub poszczególnych graczy.

Jednak pisałem że to te historie tu w mojej opinii są najważniejsze i ten sezon je dostarcza. Jeden z bohaterów, już ocierający się o NBA dostaje kontuzji idzie w używki, trafia w złe towarzystwo i chce się z tego wyrwać przez to co robi najlepiej, czyli sport. Inny bohater dzięki koszykówce wychodzi z traumy jaką jest śmierć rodziców. I takich historii jest masa nie tylko po stronie graczy, ale i trenerów. I co ważne zaskakują one złożonością to jak błędy z przeszłości wpływają na późniejsze życie, ale też jak się w tym nie zatracić. Pokazuje to jak wiele zależy od decyzji i czynów bohaterów, ale też jak wiele w życiu jest przypadków niezależnych od nas i trochę świadomie uciekam tu w banały, bo nie raz serial ten pokazuje że właśnie takie banały są często bardzo prawdziwe.

Realizacyjnie sezon ten jest świetny jak cała reszta i sam fakt że jest to koszykówka daje tu dużo od siebie i po wielu zagraniach człowiek po prostu zbiera szczękę z podłogi. Jednak w tej kwestii najbardziej imponowało mi to jak kamera jest naturalna w prywatnych sytuacjach bohaterów, jak wtapia się w otoczenie. Mamy tu dużo ujęć intymnych, często bolesnych, gdzie wychodzi w piękny sposób prawdziwość tego serialu.

Tak jak przy poprzednich sezonach zawsze robiła na mnie wrażenie ta amerykańskość, tak tu mocno czuć że serial osadzony jest w Los Angeles. Od pięknych ujęć miasta do narzekania na korki, czuć to LA, miasto marzeń, ale niestety w większości tych niespełnionych. Szczególnie daje to o sobie znać w odcinku którego tłem jest tragiczna śmierć Koby’ego Bryanta, robi to piorunujące wrażenie. Tak samo jak ostatni odcinek, który można domyśleć się o czym jest zwłaszcza patrząc na usytuowanie go w marcu 2020 roku.

I finalnie zdajesz sobie sprawę że śledzisz poczynania grupę świetnych graczy którzy tworzą super ekipę, ale przy tym mają coś za uszami i nie są idealni, ba daleko im do tego mimo śledzenie ich poczyń angażuje w niesamowity sposób. I można powiedzieć ze po raz kolejny dostaliśmy to samo, no może trochę odświeżone, ale co z tego gdy ta formuła dalej jest świetna i wsadzając w nią odpowiednio ciekawą historie po prostu będzie się sprawdzać.

9/10

P.S. Po skończeniu serialu przez kilka godzin sprawdzałem instagramy bohaterów serialu, co też wydaje mi się bardzo ciekawe jak dzięki dzisiejszej technice możemy być blisko tych ludzi.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *