Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun – Recenzja

Wes Anderson, reżyser od filmów którego mamy konkretne oczekiwania, nietuzinkowe postacie, świetna obsada, nietypowy humor i charakterystyczny symetryczny obraz. W jego dziele to jest podniesione do kwadratu co uważam za jednocześnie wadę i zaletę.

Kurier Francuski to hołd dla dziennikarstwa, szczególnie oldscholowego podejścia do prasy. Przedstawia on losy dziennikarzy pracujących nad wydaniem nowego numer tygodnika. Przedstawiają oni 3 historię z ich udziałem. I to jest bardzo ważne, patrząc nawet przez długość trwania filmu, czyli niecałe dwie godziny, to na każda historię dostajemy po niecałe czterdzieści. Ma to duży wpływ na to jak historia jest opowiadana, bo w przeciwieństwie do poprzednich filmów Wes leci jak na złamanie karmu. Tempo filmu jest bardzo szybkie, a na ekranie cały czas cos się dzieje, tu żart, tu wybuch, tu strzał, a tam co innego. Nie ma tu ani chwili na oddech co nie pozwala niestety wybrzmieć niektórym wydarzeniom, a czasem odbiera im głębie.

Co też wyraźnie rzuca się w oczy to przesunięcie granicy komedii i dramatu bardziej w tą luźniejszą stronę. Jeżeli jest jakiś komentarz społeczny to w formie żartu, jeżeli jest scena dramatyczna to zaraz mamy zakrycie jej żartem, w poprzednich dziełach nie raz tak było, ale tutaj jest to podkręcone jeszcze bardziej. Jednak sam humor w mojej personalnej ocenie trafia świetnie, przeintelektualizowany Anderson śmiejący się z przeintelektualizowania. W pierwszym segmencie obrywa sztuka nowoczesna, a bardziej cała jej otoczka, krytycy, handlarze i tego typu hieny próbujące zarobić przy artyście. W drugim rewolucjonizm, ciągłe stanie w opozycji i młodzieńczy bunt. Na koniec dostaje dziennikarstwo, choć w mojej opinii trzeci segment wypada najsłabiej.

I tutaj niestety kolejny mój problem z tym filmem, pierwsza z trzech części jest dobra, sprawnie opowiada historię artysty zamkniętego w więzieniu, Benicio del Toro i Adrien Brody są świetni w swoich rolach, a balans humoru i dramatyzmu jest zachowany na poziomie starszych filmów Wesa. Drugi totalnie odpina wrotki, Chalamet jako Andersonowa interpretacja Che Guevary który pokonuje przeciwników grając z nimi w szachy i tworzy niesamowity duet z Frances McDormand. Jest to segment najbardziej przepełniony humorem, ale i ciekawym komentarzem rewolucyjnym. No i przychodzi ostatnia część, gdzie Jeffrey Wright nie zamówił jedzenia. Jest tu świetny epizod Pana Dafoe i Saoirse Ronan, ba Christoph Waltz się załapał, ale ten fragment w mojej opinii wypada najgorzej, bo jest trochę … nijaki.

Co zagrało w tym filmie to obsada, no jak spojrzymy na samą listę to aż można niedowierzać ile nazwisk się tam zmieściło. Jednak tak jak w Grand Budapest Hotel niektórzy dostali tylko krótkie role. Jednak wiodące postacie też dały radę, ba nawet lepiej. Wspomnienia Benicio del Toro i Adrien Brody z robiącą świetną karierę Léa Seydoux w tym roku są świetni. Także wspomniany duet Chalamet i McDormand jest cudowny i w mojej opinii kradnie film. Poza tym kilka mniejszych występów, gdzie miałem cały czas „o to ten aktor z innych filmów Andersona”. Jednak obsada to nie jest pierwsza myśl która nam przychodzi jak słyszymy nazwisko tego reżysera, tak wszystko jest tu symetryczne, cukierkowe, trochę jak z makiety. I choć uważam że Grand Budapest był wizualnie lepszy to tutaj nie jest dużo gorzej, czyli świetnie, to jak wyglądają kadry, jaka jest ich plastyka, ba jak Wes bawi się formą wplątując tu między innymi momentami animacje, wygląda to cudnie.

Moja pierwsza konkluzja po obejrzeniu tego filmu to było że nie jest to wybitne kino, jednak bawiłem się na nim wybitnie. I wiem jestem totalnie nieobiektywny, Wes Anderson to jeden z dwójki moich ulubionych reżyserów, Chalamet to mój ulubiony aktor, a jakbym miał wymienić moje trzy ulubione aktorki to byłyby w obsadzie, wspomniałem że uważam Willema Dafoe za najlepszego żyjącego aktora? No właśnie, mimo wszystko dla wszystkich fanów Pana Symetrycznego polecam, humor jest, ładny obrazek jest, aktorstwo na najwyższym poziomie też, jednak też jest żal że z tą obsadą mogliśmy dostać coś lepszego.

7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *