Co roku sobie powtarzam jedną rzecz. Oscary są nie warte uwagi, a potem i tak się denerwuje na wyniki. Jednak tegoroczne rozdanie nagród pobiło wszystko, ale nie o tym, a o filmie, który zdobył główną statuetkę.
Lubicie Festiwal Filmowy w Sundance? Osobiście sobie go cenię i to jak wiele produkcji z niego wypływa jak i dla ilu twórców był to początek poważnej kariery. Przez ostatnie lata, festiwal zbudował sobie pewną renomę, a często nawet mówi się o stylu Sundance’owym. Tak, film ten też wygrał nagrodę tam i poniekąd czuć styl tego festiwalu w tym filmie i tu pada legendarne ALE. Tak naprawdę nic to nie daje, a nawet momentami przeszkadza, jednak po kolei. Film opowiada historie Ruby, nastolatki, która wychowuje się w rodzinie osób niesłyszących i jako jedyna ten zmysł posiada. Lubi ona śpiewać co sprawia że trafia ona do chóru gdzie szybko okazuje się że ma talent którego nie może dostrzec jej rodzina. Dzięki śpiewowi stara się dostać na studia, jednak ciężko jej to połączyć z pomocą w rodzinie, która przeżywa ciężkie chwile, szczególnie finansowo.
I właśnie dom i chór to poniekąd motory napędowe tego filmu, które pod względem działań bohaterki są przeciwstawne. W domu pomaga w rodzinnym biznesie połowu ryb, gdzie jest tą osobą najbardziej wysuniętą do przodu, swoistą komunikacją ze światem zewnętrznym. W szkole jest wprost odwrotnie, jest ona nieśmiała i skryta. I tu jest mój pierwszy zarzut w jak oczywisty i dosłowny sposób jest to przedstawione. Zaczynając od budowy postaci które są niemal chodzącymi stereotypami, a ich przemiana budzi tyle zaskoczeń co to, że Akademia dokonuje słabych wyborów. Nasza bohaterka zaczyna od niemożności zaśpiewania przed kolegami, żeby na koniec… no nie będę spoilerował, ale raczej łatwo się domyślić. Jeżeli postacie są płytkie to o ich relacjach można powiedzieć tylko to samo. Czy te rodzinne, czy szkolne można sprowadzić do jednego i to niezbyt rozbudowanego zdania.
Jednak zdarzały się dość odtwórcze, acz dobre filmy, wiec wejdźmy głębiej. Ależ ten film jest do bólu przystępny. I tak wiem możliwość utożsamienia się z bohaterami to ważny element każdego dzieła przedstawionego, jednak gorzej robi się, gdy jest to pokazane tak wprost. Szczególnie widać to w scenach w szkole, które można zatytułować „patrz widzu, na pewno coś takiego Cię spotkało”. Choć nie lepiej jest w domu, gdzie teoretycznie z uwagi na schorzenie rodziny jest inaczej, ale tak naprawdę to tylko fasada, za która stoją banały. Rodzice są usilnie przedstawiani, jaki Ci cringe’owi, a brat to już w ogóle chodzący stereotyp. Do tego stopnia, że miałem wrażenie, że główna bohaterka zaraz do kamery powie „Hej jestem taka jak Ty widzu, mimo że mam inaczej”. Przez co wywołuje to efekt wprost przeciwny, żeby nie powiedzieć że w pewnym momencie zacząłem bohaterce życzyć źle, bo film tak bardzo wmusza mi, że mam jej życzyć dobrze.
Ważnym elementem jest brak słuchu rodziców oraz brata głównej bohaterki i zostało to też użyte… dosłownie. Co też nie jest złym elementem, scena gdzie nasz bohaterka śpiewa, a widz ma perspektywę rodziców, którzy nie wiedzą co się dzieje, a film jest pozbawiony dźwięku ma duże znaczenie i po prostu działa. Jednak w większości przypadków granie ciszą jest tutaj zrobione zbyt wprost. Choć tu trzeba przyznać że jest parę scen gdzie film operuje warstwą dźwiękową nadzwyczaj sprawnie i głównie mówię tutaj o scenach pracy na łodzi. W kwestii wizualnej film jest nagrany poprawnie, czasem bije w tym aspekcie taki vibe jakbyśmy oglądali serial o nastolatkach, choć znowu sceny na wodzi się wybijają.
Nie chcę powiedzieć, że ten film jest kategorycznie zły, bo nie jest, ale za to jest niemal w każdym aspekcie przeciętny. Szkoda, że przez dosłowność i i brak subtelności został zmarnowany potencjał filmu który niczym Burnham’owe „Eighth Grade” mogło być dobrym przykładem kina coming out of age. Tak, historia może zmotywować, ale fakt to możemy też powiedzieć o serialach znanych z Disney Chanel. I boleśnie ten film mocno ociera się o te klimaty, a przy czym bardzo kojarzy mi się z kinem familijnym lecącym na TV Puls w niedziele po obiadku.
3/10