Darren Aronofsky po świetnym latach 2000 – 2010, gdzie wydał między innymi „Zapaśnika”, „Czarnego łabędzia” czy „Requiem dla Snu” miał za sobą gorszy okres. Co dopiero Brendan Fraser po świetnym dla niego przełomie wieków nie mógł odnaleźć swojego miejsca. Panowie wracają do dawnej formy razem i w nagrodę dostali jedną z najdłuższych owacji na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji, a to dopiero początek sukcesów.
Nie bez powodu wspominam o tym festiwalu, bo od niego zaczęło się wielki oczekiwanie na ten film promowane właśnie wielkim powrotem do formy wspominanej dwójki. Oczywiście liczenie minut owacji na festiwalach stało się już żartem samym w sobie jednak polerując trochę, tutaj jak najbardziej zasłużone były to owacje. Film opowiada historię Charliego, chorobliwie otyłego mężczyzny, który przez swoją wagę jest uwięziony w domu. Zajmuje się ona nauczaniem ludzi przez internet jak pisać przekonywające eseje, nigdy się nie ujawniając. Odwiedza go tylko jego przyjaciółka, a zarazem pielęgniarka, bez której nie byłby w stanie funkcjonować. Akcja filmu zaczyna się, gdy podczas sceny onanizacj niemal dostaje zawału, a świadkiem tego jest niespodziewany gość, można przyrównać go do naszych światków Jechowy, tylko głoszący, że świat się niedługo skończy. Bierze on sobie za cel nawrócenie Charliego, przed jego niechybnym końcem, gdyż główny bohater na dobrą sprawę pogodził się, z tym że odchodzi, szczególnie że nie stać go na specjalistyczne leczenie, a jego stan zdrowia jest coraz gorszy.
Jednak to nie jedyna zmiana w życiu bohatera, gdyż do jego życia wraca córka, która ma mu za złe, że lata temu, gdy rozstał się z matką porzucił ją. Wszyscy na około uważają ją za „trudne dziecko” co udowania niemal znęcając się na powracającym uduchownionym gościem, jednak Charlie widzi w niej wspaniałą osobę. I między wspomnianą czwórką rozgrywa się cały dramat, sekretów, udawanych relacji, wyciągania ciężkich sytuacji z przeszłości. Jednak prawdziwy dramat rozgrywa się wewnątrz samego Charliego, który czasem ma momenty gdzie próbuje walczyć z otyłością, jednak tuż po tym wraca do starych nawyków, które doprowadziły go do otyłości. Oczywiście mamy motyw objadania się jako walkę ze stresem, bólem, czy stratą. Jednak mimo jego prostoty ukazanie go w sposób bardzo naturalistyczny, nadaje mu powagi, a film na szczęście traktuje jego problemy z otyłością jako punkt wyjścia, a nie jako esencje.
Trzeba przyznać, że jest to niesamowicie emocjonalne dzieło na wielu płaszczyznach. Od tych powierzchownych, gdzie widzimy ciepiącego bohatera, który ma problem, żeby podejść do córki. Do tych głębszych, gdzie wchodzimy zarówno w jego lęki i marzenia, jak i wychodzą zaszłości relacji między bohaterami, a przy tym oczekują od siebie diametralnie innych rzeczy.
Już na start wspominałem ważność Brendan Frasera w tej produkcji, jednak nie zaszkodzi dobitniej dodać, że jest to jego rola wybitna. Od charakteryzacji, przez jakie emocje budzi w kontakcie z nim, po oddanie dramatu jednostki. Absolutnie świetna rola i wierzę, że dostanie doceniona, bo tak jak nie szanuję Oscarów to jemu nagroda za rolę pierwszoplanową należy się zdecydowanie. Jednak odtwórczyni jego ekranowej córki znana z „Stranger Things” Sadie Sink, jak i jego ekranowej przyjaciółki Hong Chau są w swoich rolach niesamowicie przekonujące. I tak jak dla Brendana jest to wielki powrót tak szczególnie dla młodej Saide to może być ważna rola jako swoiste wyjście z popularnego serialu i dostarczenie świetnej dramatycznej roli.
„Wieloryb” to bardzo ważne dzieło, zarówno jako powrót do formy świetnego reżysera, jak i aktora, ale i dzieło, które docenili krytycy, jak i widownia. Mimo powolności i teatralnej formy nie można ani przez chwile się tutaj nudzić, a dawka emocjonalna jest poza jakakolwiek skalą.
8/10
P.S. UWAGA SPOLIER
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Fakt, ostatnia scena jest przedramatyzowana, ale szczerze, popłakałem się, więc działa, a kino, które wywołuje emocje to najpiękniejsze kino.
[…] Wieloryb – Recenzja […]