Makoto Shinkai to jedno z najciekawszych nazwisk w świecie animacji, jego „Your Name” czy „Ogród Słów” to filmy, które zebrały świetne recenzje swego czasu i widać, że Japończyk nie zwalnia tempa.


Jednak co ciekawe jest to jego pierwszy film, który miał premierę na Europejskim festiwalu, konkretnie na tegorocznym Berlińskim. Co ciekawe jest przez to jednym z pierwszych filmów z Berlińskiego konkursu głównego, który możemy oglądać w kinach. I zdecydowanie warto go tam oglądać, ale po kolei, film opowiada historię tytułowej Suzume, Japońskiej nastolatki, którą wychowuje nadopiekuńcza ciocia. Podczas drogi do szkoły zauważa przystojnego i starszego chłopaka, który pyta ją o drogę. Ta wskazuje mu ruiny, których poszukiwał i udaje się do szkoły, jednak ciekawość wygrywa i udaje się we wskazane miejsce w celu odszukania chłopaka. Jednak jej się to nie udaje, choć znajduje stojące drzwi, o których on wspominał. Wyglądają jak portal do innej rzeczywistości, do której bezskutecznie próbuje się dostać. Tutaj film porzuca realizm i przez niedomknięte przez Suzume drzwi wydostaje się siła nieczysta, która powoduje tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi. Gdy chce naprawić swój błąd na miejscu znajduje się wspomniany chłopak który podczas „zamykania drzwi” zostaje ranny, jednak z pomocą Suzume zatrzymują przeciwnika.


Podczas opatrywania ran dzieje się rzecz delikatnie mówiąc dziwna, do pokoju wskakuje mówiący kot, który zamienia chłopaka w krzesło. Jednak już wystarczy o fabule. Szczególnie że od tego momentu zaczynamy pościg za kotem, który jest ciekawy, mimo że nie ma w nim nic odkrywczego, choć szukanie kota przez zdjęcia na portalach społecznościowych uważam za ciekawy pomysł. Wraz z pogonią poznajemy ciekawą historię świata, w którym wielkie dżdżownice wychodzą przez portale, żeby wywoływać trzęsienia ziemi. Wiem brzmi absurdalnie, choć zamienienie człowieka w krzesło jest na dość podobnym poziomie. Mimo wszystko wszystkie absurdy w tym świecie przedstawionym mają sens i są spójne, a przy tym stanowią ciekawe urozmaicenie pogoni, która bez tego mogłaby być odtwórcza.


Poza warstwą opisaną film ma rozbudowane tak zwane drugie dno metaforyczne, na tym polu zdecydowanie dzieje się tu dużo. Samą historię można odczytywać jako opowieść o wierze w swoje możliwości, która sprawia ze można przysłowiowo góry przenosić. Jednak poza tą najbardziej oczywistą interpretacją mamy tu dużo więcej. Sam film można byłoby zaliczyć do gatunku coming out of age. Szczególnie fragment szkolny, jednak też pierwsze zauroczenia czy odkrywanie swoich mocnych stron to definicja takich filmów. Także kwestie rodzinne są tu poruszone, bo tak jak wspomniałem na początku Suzume mieszka z ciocią, ponieważ jest sierotą, a jej opiekunka też nie może poradzić sobie z życiem co wylewa w formie nadopiekuńczości dla głównej bohaterki.


Technicznie film jest po prostu świetny. Przypomina wizualny styl studia Ghibli, jednak czuć, że jest to nowe dzieło. Szczególnie w scenach batalistycznych, które robią wrażenie rozmachem, ale też są pełne detali, a same sceny czy to walki, czy pogodni są niezwykle kreatywne. Potęguje to kapitalna warstwa audio, jest to jedna kategoria, w której film zgarnął nagrodę Japońskiej Akademii Filmowej i nie ma co się dziwić, bo muzyka świetnie buduje napięcie, jak i potęguje emocje.


„Suzume” to z jednej strony prosta historia motywująca do działania, pokazująca jak ważna jest wiara w siebie, jednak jest cechuje się niezwykłą dbałością o detal, ale też wyczuciem w opowiadaniu o trudnych tematach.


7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *