Cristian Mungiu to nazwisko, którego już raczej nie trzeba przedstawiać, jednak Rumuński nowofalowiec nie zebrał świetnych recenzji podczas zeszłorocznego Cannes, a fakt, że jego film ma premierę dopiero teraz, czyli rok później może zastanawiać.


Mungiu zabiera nas do małej Transylwańskiej wioski, do której wraca Matthias, którego chciałoby się nazwać głównym bohaterem, jednak ciężko to jednoznacznie zrobić. Szuka on pracy, jednak jedyną ofertą jest praca w piekarni za minimalną pensję krajową. I wtedy zaczynamy dwa wątki, które będą się z czasem krzyżować i przecinać. Pierwszy to historia Matthiasa, który jest w nie najlepszej sytuacji. Jego młody syn ostatnio przeszedł traumę w drodze do szkoły przez co przestał mówić. Natomiast ojciec Matthiasa jest ciężko chory, do tego stosunki z żoną nie są najlepsze, a jego kochanka rozwinęła skrzydła podczas jego nieobecności i się zmieniła, przez co nie jest już zainteresowana tak jego osobą. Zarządza ona piekarnią i tutaj drugi wątek, piekarnia, która nie może znaleźć pracowników wśród miejscowych i ściąga ludzi ze Sri Lanki do pracy, co nie podoba się miejscowym. Mamy wiele zachowań rasistowskich wobec nowych w mieście, co w pewnym momencie prowadzi do konfliktu. Czego kulminacją jest debata, która przypomina bardzo podobny moment w również rumuńskim filmie Radu Judego „Niefortunny Numerek lub Szalone Porno”. Jednak bez ani sekundy zacięcia komediowego, a z ponurą wizją ksenofobii i niezrozumienia drugiej strony.


Jednym z największych zarzutów, jaki widziałem wobec tego filmu jest oderwanie dwóch historii od siebie. Jakbyśmy oglądali dwa osobne filmy, tylko że miejsce i część bohaterów występuje w obu. Jednak będę tutaj bronił „Prześwietlenia”. Bo ta dwie historie świetnie ze sobą korelują. Dramat Matthiasa, który został odrzucony, gdy sam był na emigracji, a historia emigrantów, którzy przyjeżdżają do miasteczka, z którego i tak już każdy ucieka w poszukiwaniu pracy. Do tego Mungiu prowadzi świetnie linie pomiędzy wychowaniem, gdzie Matthias uczy syna podstawowych, dość konserwatywnych zasad, a tym, jak to wpływa na późniejsze życie, czego efektem jest zachowanie miejscowych, gdy pojawiają się na ich terenie obcy. Widać to też, gdy wielokrotnie jest powtarzane, że Rumunii, byli zawsze pomiędzy większymi od siebie mocarstwami, a potem atakowanie przez różnych najeźdźców, dlatego też teraz są wrogo nastawienie do obcych. I w tym też tkwi siła tego filmu, bo łatwo zarzucić komuś rasizm w tak oczywistej sytuacji. Jednak Mungiu stara się szukać jego przyczyny, czy to w ciężkiej historii, twardym wychowaniu, czy słabej sytuacji finansowej.


Umiejscowienie opowieści w takim miejscu jest bardzo ważny. Jest to małe miasteczko oddalone od reszty, z którego wielu ucieka, jednak cały czas udaje mu się trwać. Co też tworzy bardzo specyficzną i bardzo zamkniętą społeczność. Lokacje są też wielkim plusem filmu pod względem wizualnym, sama kopalnia robi ogromne wrażenie wielkością, jednak to samo można powiedzieć o niekończących się Transylwańskich lasach.


Wcześniej nawiązałem do Radu Jude, a ciekawostka w kwestii obsady jest to jak duża jej część grała u kolejnego wielkiego rumuńskiego twórcy, czyli Cristiego Puiu w „Sierranevadzie”. Marin Grigore, czyli Matthias i Judith State, czyli dyrektorka piekarni, na których w dużej mierze skupia się film, mieli świetne role we wspomnianym dziele i nie inaczej jest tutaj. Oboje są postaciami nieco zagubionymi, z różnych powodów niepasujących do lokalnej społeczności, co ich zdecydowanie wyróżnia. W kontrze do nich ekranową żonę Matthiasa gra Macrina Barladeanu, dla której jest to pełnometrażowy debiut, jednak również ona, jak i większość obsady drugoplanowej jest niezwykle naturalna w swojej roli.


Nieprzypadkowo podałem tutaj nazwiska Jude i Puiu, bo można powiedzieć ze wraz z Mungiu stanowią złotą trójce Rumuńskiego kina XXI wieku, a ten film to skupione na wątkach dramatycznych „The Best of” Rumuńskiego kina ostatnich lat. Przez co można zarzucić zbytnią mnogość tematów i przesyt, jednak Mungiu wie co robi i świetnie je łączy, przez co jeszcze lepiej one wybrzmiewają.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *