Super Mario Bros. Film – Recenzja

Przyznam szczerze, że film o Mario to był jeden z najciekawszych pomysłów, jakie widziałem, zarazem spodziewałem się totalnej porażki z masą kiczu i fan service’u. I jedna z tych dwóch rzeczy tutaj występuje, ale mimo to ciężko ten film nazwać porażką.


Zacznijmy od początku, film to animacja, która stylem przypomina ostatnie części tytułowej gry, jak „Super Mario Odyssey”. Opowiada historię braci Mario i Luigiego, którzy stawiają wszystkie swoje oszczędności na założenie i reklamę swojego biznesu hydraulicznego. Jednak pierwsze zlecenie powoduje więcej szkód, a bracia są wyśmiewani za swoją odważną decyzję przez całe otoczenie. Jednak miasto zaczyna być zalewane, w czym widzom swoją szansę, jednak coś znowu idzie nie tak i przenoszą się do magicznej krainy. W owej krainie zły żółw Browser atakuje kolejne miasta. Niestety podczas przejścia do tej krainy bracia się rozdzielają, a Mario musi ruszyć w poszukiwaniu księżniczki, która pomoże mu odnaleźć brata. Tutaj wątki się łączą, bo Marcio obiecuje pomoc w obronie przed Browserem.


Jednak powiedzmy sobie szczerze to nie dla fabuły ogląda się takie filmy. Choć trzeba przyznać, że mimo prostoty jest ona dobrze przemyślana i spójna. Tym, co jako pierwsze może zachwycić w filmie to sama animacja i jej wykorzystanie. Mieszanka cukierkowości ze slapstickową przemocą, która często jest bardzo przesadzona, ale też niezwykle kreatywna. I to właśnie ogólnie rozumiana kreatywność i różnorodność są tym co sprawia ze film ogląda się tak dobrze. Zarówno sceny batalistyczne, jak i posługując się terminologią z gier, segmenty platformowe są niebywale angażujące, ciekawie zrealizowane i właśnie różnorodne. W przypadku animacji ciężko mówić o kamerze, ale sam sposób ukazania akcji często bywa niezwykły, zmieniając perspektywę raz na boczną jak w pierwszych częściach Mario. Żeby w scenie pościgu zmienić na taką z „Mario Karts”.


Kolejnym ciekawym elementem filmu jest ilość nawiązań popkulturowych, jakie w nim występują. Oczywiście, ten film to w dużej mierze fan service, jednak nawiązania wychodzą daleko poza serię gier o hydrauliku. W momencie, gdy podczas pierwszych minut filmu padło legendarne „I’m Walkin' Here” przyznam, że byłem kupiony, a takich momentów jest tutaj pełno, przez co film ma ogromny potencjał do ponownych seansów. Oczywiście nawiązań do marki, jak do innych dzieł Nintendo jest tutaj masa, czego idealnym przykładem jest dość ważna dla fabuły postać Donkey Konga, a osoby które są bardziej zaznajomione ze „światami Nintendo” pewnie odnajdą tutaj dużo więcej.


Film obejrzałem z oryginalnym audio, po tym, jak zobaczyłem, że głosów udzielają tam między innymi Chris Pratt, Seth Rogen czy Anya Taylor-Joy i zdecydowanie się nie zawiodłem. Tak, słyszałem, że Polski dubbing też wypada dobrze, jednak oryginał w wielu momentach to czyste komediowe złoto. I tak humoru jest tutaj masa, czasem bardzo wprost, czasem bardziej ukrytego, a salwy śmiechu na Sali padały nie raz.


Trochę wychodzi tutaj laurka dla tego filmu, jednak muszę przyznać, że w kwestii czerpania radości z seansu film jest naprawdę świetny. Tak, w dużej mierze to czysty fan service, który nawet za bardzo się z tym nie kryje, historia jest przewidywalna i prosta. Jednak to działa i dostajemy dzieło, które jest zarówno zabawne, jak i kreatywne w ukazaniu akcji, a do tego ciekawe wizualnie i dająca czystą rozrywkę podczas oglądania.


7/10

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *