Osiem Gór – Recenzja

Felix Van Groeningen to reżyser, który zdobył popularność filmem „Mój piękny syn”, który podzielił publikę i krytyków. Wiele mówiło się o tym, że większy budżet i znane nazwiska mu zaszkodziły, dlatego też nie dziwi to, że jego najnowsze dzieło wraca do jego korzeni europejskiego kina niezależnego.


„Osiem Gór” to swoista wycieczka do Alp. Poznajemy tam młodego chłopaka, Bruno, który jest jedynym dzieckiem w górskiej miejscowość, do której na miesiąc przyjeżdża jego równolatek z Turynu. Chłopaki zaprzyjaźniają się ze sobą i zaczynają razem spędzać dużo czasu. Zauważa to ojciec Pietro, czyli przyjezdnego chłopaka, zaczyna zabierać ich na coraz cięższe wyprawy w góry, gdzie uwydatniają się różnice między nimi, szczególnie jeżeli chodzi o kondycje i wytrzymałość. Jednak sielankowy czas mija, a życie toczy się dalej. Do bohaterów wracamy w wieku nastoletnim na chwilę, żeby zobaczyć, że ich życia poszły w innym kierunku. Bruno został w górach pracując fizycznie, a Pietro pozostał w dużym mieście, odciął się od rodziców, a także przyjaźń dwójki bohaterów wygasła.
Jednak zdecydowanie najważniejsza i najdłuższa część filmu to ich dorosłość. Zaczyna się, gdy umiera ojciec Pietro, a dawnych przyjaciół łączy obietnica, jaką Bruno złożył ojcu Pietra, którego przez ostatnie lata traktował jako figurę ojcowską. Otóż miał odbudować domek położony w malowniczym miejscu wysoko w górach. Odnawia to ich dalszą przyjaźń, a dalsza fabuła to historia ich dalszych wzlotów i upadków. Jednak pokazane jest to bardzo kunsztownie, ktoś rzekłby, że jest to mocno rozciągnięte, jednak myślę ze tempo filmu pozwala dobrze wybrzmieć wydarzeniom oraz temu, jak postacie dojrzewają, zmieniają się, tak samo relacje między nimi.


Pierwszym skojarzeniem, jakie miałem z tym filmem to „Close” Lukasa Dhonta z tym że motyw jest dużo bardziej rozciągnięty, dosłownie niemal na całe życie. Film świetnie oddaje kruchość ludzkich relacji, ale też ich wagę w życiu. Ukazuje jak samotność może być destrukcyjna, jednak także toksyczne relacje mogą nas ściągnąć w miejsce, w którym nie chcemy być. Film świetnie ukazuje relacje między Bruno i Pietro, jednak nie tylko. Relacje ich i ojca Pietro są bardzo ciekawie zarysowane, widać w nich wiele goryczy, ale także i zrozumienia. Motyw, gdzie Bruno w pewnym sensie zastępuje Pietro w oczach ojca tego drugiego jest świetnie rozegrany i bardzo zapada w pamięć.


Niemal równorzędnym bohaterem filmu jest lokalizacja. Alpy są piękne, choć to oczywiste, to w tym filmie widać to po tysiąckroć. Masa monumentalnych kadrów, które ukazują ich piękno, jak i ogrom tytułowych gór. Tworzy to też ciekawą kontrę do bardzo osobistej, kameralnej historii. Ponadto wiele razy podkreślane jest wychowanie Bruno, jako człowieka gór, a różnice w wytrzymałości czy wydolności oby spowodowane właśnie pochodzeniem, są prostym, acz bardzo budującym te postacie elementem. Warto też pochwalić obsadę, której nazwiska nie są na pierwszych stronach gazet, to tworzą tutaj bardzo naturalne i przyziemne, a przy tym ciekawe i niejednoznaczne postacie.


„Osiem Gór” jest trochę dramatyczną telenowelą, gdzie w wolnym tempie poznajemy historie przyjaźni, która potrafi nas uwrażliwić i skłonić do przemyśleń nad naszym życiem i wyborami, a wszystko to w niesamowitym otoczeniu szczytów Włoskich Alp.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *