Coś jest we Francuskich filmach, że potrafią świetnie przedstawiać sceny tańca, otwarcie „Climaxa” Gaspara Noe, czy scena na moście w „Les amants du Pont-Neuf” Leosa Caraxa. Nie inaczej jest w nocnymi filmie Mounii Meddour, który niby rozgrywa się w Algierii, ale jest w duszy głęboko francuską opowieścią.


Tytułową bohaterką filmu jest młoda dziewczyna, tancerka baletowa, która mieszka w Algierii. Jest świetną tancerką, ciężko trenuje do zbliżającego się występu, który może odmienić jej życie. Niestety musi równocześnie pracować jako pokojówka w hotelu oraz obstawiać nielegalne walki zwierząt, żeby spełnić marzenie i zakupić samochód dla matki. Podczas powrotu z takich walk, gdzie wygrała dużą sumę pieniędzy zostaje zaatakowana. Spada ze schodów i dostaje poważnych obrażeń, w tym łamie kostkę, co niemal przekreśla jej karierę baletową. Popada ona w depresje i przestaje mówić.
Dalsza część filmu to jej walka o powrót do zdrowia i tego fizycznego i psychicznego. Jednak brzmi to górnolotnie, a przedstawione jest niebywale przyziemne. Huoria trafia do grupy wsparcia dla osób niemówiących i wśród nich stara się „powrócić do normalności”. Jednak w tego odbywa się wiele więcej wątków. Zaczynając od próby złapania napastnika, który okazuje się byłym terrorystą, wypuszczonym w ramach amnestii. Film w tej kwestii zamienia się w zaangażowany społecznie dramat z elementami politycznymi. Tak samo wygląda wątek praw kobiet, dla których nie ma przyszłość w Algierii. To łączy się z tematem emigracji, czego najlepszym przykładem jest przyjaciółka Huorii. Chce ona za wszelką cenę opuścić Algierię i przenieść się do Hiszpanii, która wydaje się jej rajem na ziemi. Jest gotowa sfałszować dokumenty lub odbyć tę podróż w pontonie, wszystko to byle wydostać się z Algierii.


Co prawda wspomniane wątki społeczne ukazane są nieco zbyt dosłownie, można byłoby powiedzieć, że łopatologicznie, jednak doceniam je w dwóch aspektach, co sprawia, że przymykam oko na dosłowność przekazu. Z jednej strony tematów, które porusza film jest dużo, ale są połączone tak kunsztownie i oddziałują na siebie, że nie czuć tutaj przesytu lub wciskania czegoś na siłę. Z drugiej strony wszystkie te historie działają bardzo dobrze na płaszczyźnie emocjonalnej. Oczywiście nie wszystkie równie mocno, jednak emocjonalne zaangażowanie w nie sprawiło, że historia tutaj opowiedziana potrafi zainteresować do końca.


Zacząłem od tematu tańca i warto podkreślić jak świetnie przedstawione są tutaj te sceny. Od baletu na początku filmu i to zarówno w scenach treningów, jak i występów. Późniejsza scena gdzie poznajemy matkę głównej bohaterki, która zarabia tańcząc na imprezach okolicznościowych. Po taniec, który sprawia, że Houria dochodzi do zdrowia. Zasługa tutaj kilku czynników. Na pewno świetnej choreografii, która współgra z opowiadaną historią i taniec potrafi odzwierciedlić stan bohaterów. Co też jest zasługą obsady, szczególnie Lyna Khoudri wcielająca się w główną rolę potrafi świetnie sprzedać emocje przez taniec. Aktorka, którą widzieliśmy w mniej istotnych rolach już w kilku popularnych filmach, między innymi u Wesa Andersona tutaj w roli głównej tworzy niejednoznaczną i ciekawą postać, której emocjonalność budzi podziw. Ostatnim elementem, który wpływa na świetny odbiór scen tańca jest praca kamery, która tak jak inne elementy potrafi dostosować się do nastroju sceny i można powiedzieć, że jest świetnym elementem współgrającym w odbiorze emocjonalnym sceny.


„Huoria” to świetny przykład małej, kameralnej opowieść, ale z ogromną wartością emocjonalną i umiejąca poruszyć, ciężkie i ważne społeczne tematy. Czasem może zbyt dosłownie i wprost, jednak nadrabia bardzo czułym podejściem do ukazania emocjonalności i zachwyca scenami tańca.


7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *