Miedzy nami żywiołami – Recenzja

Przyznam, że zdziwiło mnie tak niskie zainteresowanie nową produkcją Pixara. Szczególnie że ich nowe dzieło stylem bardzo przypomina docenione zarówno przez widzów, jak i krytyków „W głowie się nie mieści”.


Na start trzeba przyznać, że styl wizualny, jaki przyjęli twórcy nie jest niczym odkrywczym, ale zdecydowanie nie można mu odmówić uroku. Ciekawie też przedstawia bohaterów, którymi są żywioły. Kolejno ziemia, powietrze, woda i ogień. Każdy jest inny i ciekawy, a przy tym są oddane z dużą dbałością o detale. To samo można powiedzieć o mieście żywiołów, w którym rozgrywa się akcja, które może robić wrażenie wielkością, połączoną z dbałością o każdy szczegół. Jednak o czym jest to film? A o mieście żywiołów, a w zasadzie o samych żywiołach, a dokładniej o rodzinie Lumenów. Wprowadzają się oni do miasta żywiołów, gdzie żywioł ognia, który reprezentują zepchnięty jest na margines społeczeństwa. Jednak ciężką pracą i zaparciem udaje im się stworzyć biznes, prężnie działający sklep. Wracamy do nich po latach, gdy córka, Ember jest już starsza i ma przejąć sklep. Jednak w wyniku przecieku, który zalewa sklep poznaje Wade, przedstawiciela żywiołu wody, z którym ratują razem sklep, a potem całe miasto.


Tyle o fabule, bo cała główna intryga nie jest tak ważna, jak pomniejsze historie, dajmy na to relację Wade i Ember, opartą na przeciwnościach. Ogień i woda, zakrawająca na historię „Romea i Juli”, która oczywiście opiera się na najbardziej sztampowych nutach, jednak pasuje bardzo do świata przedstawionego, gdzie różnice między bohaterami są realne i mają na nich wpływ. Pod tym rozgrywa się historia głównej bohaterki Ember, która jest już niemal dojrzałą kobiet.. ognikiem? Ale nie może poradzić sobie z napadami gniewu, co wpędza ją w kłopoty. A przede wszystkim sama nie wie, czy przejęcie przez nią sklepu to jej marzenie, czy spełnianie marzeń jej ojca, co jest też ważnym tematem interpretacyjnym tego działa.


Film poza tym potrafi grać na niezbyt delikatnych metaforach. Samo pierwotne pokazanie miasta żywiołów jako miejsca, gdzie wszyscy żyją w symbiozie, a potem odrzucenie przedstawicieli żywiołu ognia jest dość dosłowną metaforą rasizmu. To gdzieś w tych rejonach porusza się też tematy emigrantów, czy biedy. Co może nawet działać jako atut, ze w bajce ukazywane są ważne dzisiejsze problemy. Jednak nie dość, że sposób ich ukazanie jest bardzo wprost i dosłowny to jest bardzo pobieżny i często nawet spłycający złożone problemy.


Tak jak w warstwie narracyjnej i budowaniu postaci ta animacja to niestety zbiór klisz i ich remiks, tak w warstwie wizualno-technicznej jest tutaj dużo kreatywności. Najbardziej widać to po żywiole wody, który jest po prostu wodą, potrafi pływać rurami, lub się skraplać, a wszystko to wykonane jest bardzo kunsztownie i z dystansem. Widać też to na zderzeniu żywiołów, gdzie ogień powoduje wrzenie wody, a takich pomysłów jest tutaj naprawdę dużo.


„Między nami żywiołami” to remiks innych filmów Pixara, na które nałożone są ładne szaty animacji o żywiołach. Oczywiście nie można mu odmówić wizualnego piękna i ładunku „uroczości”, jednak przy tym wszystkim film to ciągłe prawienie banałów i spłycanie problemów i mimo że to zrozumiałe uproszczenia dla filmu targetowanego dla dzieci, to są przykłady, że można to zrobić lepiej.


6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *