Kino zaangażowane politycznie w sprawy bliskie, a nawet bieżące to rzadkość, tym razem za bardzo bliski nam temat zabrała się debiutująca Tina Satter przedstawiając przesłuchanie Reality Winner o którym było głośno kilka lat temu.
Cały film opiera się właśnie o zapis ze wspomnianego przesłuchania, gdyż zostało one upublicznione, a cała akcja filmu dzieje się na przestrzeni kilku godzin w jednej lokalizacji. Do tytułowej bohaterki przyjeżdża dwóch facetów, którzy okazują się agentami FBI. Ona natomiast jest tłumaczką pracującą w strukturach rządowych, która chce zostać wysłana na bliski wschód, żeby tam wykorzystywać swoje umiejętności językowe. Wracając, agenci pytają czy mogą ją przesłuchać i przeszukać dom, zaznaczając, że jest to jej dobrowolna decyzja, jednak rozumie, że lepiej się zgodzić.
Rozmowa zaczyna się na zewnątrz domu, gdzie jest najluźniejsza, choć bywają w niej momenty stresujące. Jednak to tylko zaczyna się rozkręcać wraz z przeszukaniem domu, które wygląda na bardzo kompleksowe, a teren zaczyna być otaczany z każdej ze stron. W końcu dwójka agentów i Reality przenoszą się do środka budynku, żeby poprowadzić główną część przesłuchania, dlaczego bohaterka wyniosła i upubliczniła ściśle tajne dokumenty na temat rosji hakującej amerykański system wyborczy.
Cała reszta filmu to odwzorowanie prawdziwej rozmowy między Reality a agentami, warto zaznaczyć, że bardzo dobrze zagranej i rozpisanej pod względem budowania napięcia. Mamy tu swoiste przeciąganie liny między bohaterami, ale też z widzem, który raz zaczyna ufać kobiecie, potem w nią wątpić, potem bronić i takich stadiów jest kilka. Jednak mistrzowskie jest to thrillerowe budowanie napięcia poprzez dialog, czuć narastające emocje w bohaterach, ale i odczucie stresu w nas samych, gdy nie jesteśmy przekonani co się wydarzy, a przecież jest to tylko rozmowa.
Nie sposób oceniać tego filmu w oderwaniu od sytuacji politycznej w USA, już niedługo będziemy mieli wybory, a temat ten jest tutaj mocno poruszony. Temat zatajenia informacji ważniej z perspektywy politycznej przed społeczeństwem jest tutaj kluczowy. Sytuacja, która jeszcze kilka lat temu była na czołówkach każdego serwisu informacyjnego, co też jest tutaj skrytykowane, jako dążenie stacji do celu pomimo złego wpływu na społeczeństwo. I te ogólniki, które tutaj pisze, żeby za bardzo fabuły nie zdradzić to tylko punkty wyjścia do rozważań, bo pomimo tego, że „Reality” to bardzo kameralne i skromne kino to bogate w treść, o której można dyskutować po seansie.
I tak minimalizm wizualny, oszczędność w środkach oraz rozegranie całego filmu w kilku lokacjach jest ważne z uwagi na klimat i ogólne flow tego dzieła. Jednak na wyróżnienie najbardziej zasługuje Sydney Sweeney, gra tutaj zdecydowanie rolę życia. Można śmiało uznać, że w jej oczach widać całą opresję jako FBI stosuje na pojedynczej jednostce, to zaszczucie, zakłopotanie. I oczywiście duża to też zasługa aktorów wcielających się w obu agentów, jednak to Sydney tutaj kranie show.
„Reality” to bardzo ciekawy eksperyment, film na podstawie taśmy z przesłuchania FBI, samo w sobie kino niezwykle teatralne i minimalistyczne. Przy tym zostawia nas z bardzo ważnymi pytaniami, na które często nie ma łatwych odpowiedni, a być może przewiduje te, które niedługo sami sobie będziemy zadawali.
8/10