MMXX – Recenzja

Nowy Cristi Puiu w kinach to święto dla fanów rumuńskiej kinematografii. Dzieło jednego z prekursorów rumuńskiej nowej fali możemy oglądać w ramach Warszawskiego festiwalu filmowego, gdzie zebrał skrajne recenzje.


Czy możemy zacząć ten tekst od zdania, że Puiu nie interesuje już ludzi tak jak kiedyś? Po części tak, jego poprzedni film, czyli „Malmkrog” to według części krytyków i mnie dzieło wybitne, dwustuminutowy przegadany dramat, gdzie jedyne co dostajemy to właśnie rozmowa. Specyfika filmu sprawiła, że niemal nie miał on u nas dystrybucji kinowej. Co przełożyło się, że jego najnowszy film, o podobnym koncepcie może czekać podobny los, a fakt,  że premierę miał na festiwalu w San Sebastian, a nie w Cannes czy w Berlinie jak poprzednie jego filmy też o czymś świadczy.


Jednak przejdźmy do najnowszej produkcji, która podejmuje temat… w sumie ciężko powiedzieć jaki. Jest zbiorem kilku krótszych nowelek, które są w całości dialogami. Nie jest to dziwne w przypadku tego reżysera, jednak jest to dość ekstremalny przypadek. Zaczynając od pierwszej nowelki, gdzie do młodej psycholożki przychodzi pierwszy raz pacjentka. Jest bardzo egocentryczna i pewna siebie, jednak pod tym pozorem kryje dużo niepokojów, a ich różowa nie raz staje się jej monologiem. Widać tutaj geniusz Puiu w pisaniu dialogów, które są jednocześnie zabawne, inteligentne, ale także są przerażająco trafną definicją społeczeństwa. Nie ukrywam, że ten fragment jest według mnie najlepszy, szczególnie w tym mieszaniu nastroju, a przy tym potrafi zbudować niepokój sceny.

Szczególnie widzimy to w tym jak kontrola w rozmowie przechodzi z rąk do rąk, czasem będąc „szermierką słoną”, a przypominam, że cały czas mówimy o wizycie u psychologa.
Nie chce pisać, że kolejne nie dochodzą do tego poziomu, jednak nie jest on na pewno równy i tu wychodzi niestety największy mankament tego filmu. Długość połączona ze słabszymi momentami. Sam film trwa sto sześćdziesiąt minut, podczas których rozmowy nie są zawsze aż tak dobre. Co w moim przypadku oglądania na festiwalu sprawiało, że wyłączałem się z filmu. Na szczęście takich momentów jest mało, ale to odróżnia go w mojej ocenie od wybitnego „Malmkrog’u”. Jednak oczywiście nie mówię, że tylko pierwszy fragment filmu jest dobry. Nowelka o przygotowaniu do urodzin w mistrzowski sposób buduje napięcie między rozmówcami i jest świetną intelektualną przepychanką. Jest on też świetnie dostarczony i pod tym względem dwie pierwsze nowelki królują charakterystycznością bohaterów, którzy zapadają w pamięć.


Oczywiście późniejsze dwie nowelki mają w sobie równie dużo ciekawych motywów, jednak właśnie nie zapadają one tak w pamięć. Choć nie zmienia to faktu, ze znowu podkreślę mistrzostwo Puiu w pisaniu dialogów, które są intelektualną ucztą. Które czasem bawią, patrz pierwsza nowelka, czasem powodują niepokój, tutaj druga. Zawsze są jakieś i ciekawe, a sam motyw podzielenia filmu na cztery mniejsze opowieści uatrakcyjnił go. I, mimo że to pierwsza wywołała na mnie największe wrażenie i chciałbym więcej to różnorodność zadziałał tu dobrze.


Nowy film Puiu to dzieło, które się kocha albo się go nienawidzi. Ja widzę jego wady, ale mimo to po raz kolejny zakochałem się w tej intelektualistycznej przygodzie rumuńskiego reżysera, która jest niezwykle ludzka i przyziemna.


8/10

2 odpowiedzi do “MMXX – Recenzja”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *