Yórgos Lánthimos to mój ulubiony reżyser, odtwórczyni głównej roli Emma Stone to ścisły top moich ulubionych aktorek, a grający tutaj jedną z głównych ról Willem Defoe to według mnie najlepszy aktor na świecie. Przepraszam, na żaden inny film tak bardzo nie czekałem i ta recenzja jest pozbawiona żadnej obiektywności.


Filmy przy okazji wygrał główną nagrodę na festiwalu w Wenecji, czyli obecnie drugim najważniejszym festiwalu na świecie, spotkał się ze wspaniałym przyjęciem, a teraz możemy go oglądać u nas. Na start opowiem trochę o fabule, jednak nie jest ona przedstawiona dokładnie chronologicznie w ten sposób. Główna bohaterka, czyli Belle to nowy potwór Frankensteina, tylko, że to kobieta, która początkowo wydaje się mieć problemy z umysłem, a potem okazuje się, że ma umysł dziecka, które szybko się uczy. Jej twórca grany przez Willema Defoe to profesor, który ją „stworzył” i wraz ze swoim pomocnikiem Max’em uczą ją wiedzy o świecie, trzymając ją w jego domu. Max się oświadcza, jednak wszystko przerywa Duncan grany przez Marka Ruffalo, który porywa Belle w podróż po świecie.


Zaczynając w Lizbonie, jednak poznajemy więcej miast, choć one są tylko tłem historii. Całość filmu to Bella i Duncan podróżujący razem odkrywający przez nią świat, przez co Bella odkrywa siebie. Brzmi to banalnie, jednak jest to niesamowicie kunsztownie poprowadzone. To odkrywanie siebie jako kobiety jest najbardziej fascynujące w filmie, a przy tym bardzo ludzkie, gdyż Bella komentuje wszystko niczym zaciekawione dziecko. Ciekawie to kontrastuje, gdy dochodzi do pierwszego kontaktu z Duncanem, które nazywa podskakiwaniem dającym szczęście. Sam rozwój relacji między tą dwójką jest bardzo ciekawie ukazany, gdy na początku Duncan traktuje Bellę, jak zabawkę, jednak role później się odwracają wraz ze zwiększającą się świadomością Belli. Mimo to wszystko nie jest ukazane tak prosto i mimo, że film ma bardzo feministyczny przekaz to nie jest prosta droga od dziecka do świadomej niezależnej kobiety. A sinusoidalny wykres pełen wzlotów i upadków.


A film to przede wszystkim komedia i to taka bardzo dobra, gdzie cała Sali kinowa wybucha śmiechem. Oczywiście, większość żartów polega na tym, że dorosła Bella zachowuje się jak dziecko w poważnych sytuacjach, często nie będąc tego świadoma. Jednak humor jest bardziej różnorodny, zasługa to też bohaterów drugoplanowych których film wprowadza na kilkanaście, czasem kilkadziesiąt minut.


Wizualnie film to czysta poezja, jest abstrakcyjny, bawi się formą, czasem mamy obraz czarno biały, czasem w przegiętych kolorach, a plenery robią ogromne wrażenie. Oczywiście jak to u Lanthimosa jest szeroko i jest anamorficznie i te ujęcia są piękne. Tak jak mocno przegięta praca kamery i agresywny montaż. Jednak co najważniejsze, jest to spójne i niezwykle kunsztowne.


Emma Stone wygrała złotego globa i myślę, że wygra Oscara i będzie to w pełni zasłużone, widać, że jej współpraca z Yorgosem się układa (zagra też w jego następnym filmie), a na ekranie jest po prostu Bellą. Jej koślawe ruchy, jej dziecięca ciekawość, jej przegięta mimika i budowanie zdań niezgodnie z szykiem jest niesamowicie naturalnie. Do tego stopnie, że oglądając sceny bez niej czegoś brakuje. Mimo że i Wiliem Defoe i Mark Ruffalo są cudowni w swoich przegiętych rolach oraz Ramy Youssef jak dużo bardziej stonowany Max.


Przyznam, że „Biedne Istoty” to moje kino, tak jak wcześniej uwielbiałem kino Lanthimosa, to tym filmem wchodzi na zupełnie nowy poziom. Jest to świetnie wyglądający film z genialną obsadą, gdzie rola Emmy Stone to najlepsza rola kobieca od lat, z budującym feministycznym przesłaniem, które jest też pozytywne z męskiego punktu widzenia, a do tego to bardzo zabawna komedia. Grek zrobił kino, mamy 19 stycznia, a ja znam swój film roku, brawo.


9/10


.
.
.
.
.
P.S. No dobra ostatni twist fabularny jest trochę na siłę i rozciąga film o 15-20 minut, ale jest naprawdę zabawne i rozwija postać Belli, wiec wybaczam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *