Tego samego dnia co „Chłopca i Czaple” dostaliśmy drugi film animowany o podobnym tytule, który w przeciwieństwie do dzieła Miyazaki’ego mało kto spodziewał się finalnej jakości dzieła Pablo Bergera.
Film opowiada historie tytułowych bohaterów, tak jak u Miyazaki’ego poznajemy najpierw jednego z nich, czyli psa. Jest on bardzo samotny i nakłoniony przez reklamę telewizyjną kupuje robota. Ten ma sprawić, że będzie się czuł mniej samotny, co początkowo pomaga, główny bohater składa swojego przyszłego przyjaciela i zabiera go w miasto, żeby ten poznał świat. Dziecięca ciekawość robota sprawia, że pies zaczyna się cieszyć z życia i pierwszy raz nie czuje się samotnie. Następnego dnia wyruszają poza Nowy York na plaże, gdzie po kąpieli robot rdzewieje i zostaje uwiedziony na plaży, która zostaje zamknięta z uwagi na to, że to był ostatni dzień lata. Będzie ona otwarta dopiero prawie za rok, a pies próbuje się za wszelką cenę dostać do przyjaciela.
Niestety to się nie udaje, a większość filmu to próby Psa na znalezienie nowego przyjaciela w czasie oczekiwania na otwarcie plaży. Z drugiej strony robot pozostawiony sam śni kilkukrotnie o ponownym połączeniu z przyjacielem. Sam motyw snów robota jest w mojej opinii trochę przeciągnięty, jednak tyle o fabule, która mimo prostoty działa i jest pretekstem do opowiedzenia złożonych relacji między bohaterami. Najlepiej widać to na tytułowym przykładzie, który bardzo szybko się zaprzyjaźnia, jednak potem równie szybko są rozdzieleni i przeżywają to na różne sposoby. Jeden ucieka w marzenia, drugi próbuje działać, jednak wydaje się nieskutecznie. Ciekawie to ilustruje podejście ludzi do relacji, gdzie wydaje się, że dwójka była podobnie zaangażowana, to po rozdzieleniu przeżywają to w inny sposób.
Oczywiście innych relacji z bohaterami jest masa i każda jest na swój sposób ciekawa, jednak niemal równie ważnym bohaterem filmu jest miast. Nowy York lat ’80 jest ukazany cudownie. Prawdopodobnie bardziej docenią to osoby, które w tamtych latach mieszkały lub wychowywały się w tym mieście, ale szczegółowości oddania i ukazanie znanych symboli tego miasta jest niesamowita. Przy tym wizualnie prezentuje się pięknie i zapada w pamięć. Wszystko to potęguje świetna ścieżka dźwiękowa z kilkoma aranżacjami znanego utworu „September” Earht, Wind & Fire. Ktoś może zarzucić tutaj tani sentymentalizm, jednak myślę, że zrobione jest to z niezwykłym wyczuciem.
Wielką siłą filmu jest to jak zostaje on z widzem i jak widz może w nim znajdować sytuacje, które przypominają mu jego własne życie. Co oczywiście może być banalne, jednak tutaj jest niezwykle kunsztownie pokazane, a przy tym nigdy nie jest przesłodzone, a film zaskakująco często podróżuje w odmętach szarości. Mimo to mamy także wiele scen zabawnych, często animatorzy potrafią bardzo kreatywnie wykorzystać formę animacji, żeby rozbawić widza. Same postacie drugoplanowe, które występują w filmie potrafią wywołać uśmiech podczas oglądania i zdecydowanie nie są one typowymi bohaterami filmów.
Film „Pies i Robot” to niemal definicja animacji dla całe rodziny, która może zaciekawić dorosłego, a przy tym będzie zrozumiała dla dziecka, a ponadto może skłonić do wielu ciekawych rozmów. Będąc ciekawą mieszanką filmu o głębokich emocjach, a przy tym przyjemnego i zabawnego w oglądaniu.
7/10