Priscilla – Recenzja

Od świetnego filmu „Między Słowami” cały czas liczymy, że Sofia Coppola wróci do formy, którą prezentowała w tamtym filmie. Mimo że na przestrzeni ponad już dwudziestu lat od premiery tamtego filmu nakręciła kilka ciekawych produkcji, nigdy nie zbliżyła się do poziomu jej najlepszego dzieła.


Niestety na start zacznę od tego, że tym razem też tak się nie stało. Opowieść o tytułowej Priscilli, która była partnerką Elivsa Presley’a to na papieże ciekawe dzieło. Zaczyna się w Niemczech, gdzie dwójka się poznaje. Elvis jest już po pierwszych sukcesach i jest bardzo rozpoznawalny, ale musiał wyjechać do wojska i stacjonować właśnie w Niemczech. Tak samo Priscilla nie była tam ze swojej woli, gdyż jej ojciec był wysoko postawionym wojskowym, który też tam stacjonował. Dwójka szybko zaczyna się ze sobą dobrze dogadywać, jednak ze względu na młody wiek dziewczyny ich relacja rozwija się powoli. Wszystko się zmienia, gdy Elvis wraca do USA, a Priscilla zostaje w Niemczech.
Jednak oczywiście to dopiero początek ich relacji, Elvis po czasie przypomina sobie o dziewczynie i znajduje sposób na przekonanie jej rodziców do przyjazdu do niego. Motyw powtarza się wielokrotnie, aż główna bohaterka zostaje w USA, gdzie zostaje powoli zamykana w złotej klatce stworzonej przez legendarnego muzyka.


Tyle o fabule, choć sama historia tej dwójki, jest pretekstem do opowieści o kobiecie, która przez swoją naiwność zakochuje się w gwieździe i ich wspólnym życiu. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Sofia Coppola ukazuje relacje, gdzie główna bohaterka nie zakochuje się w Elvisie, tylko w swoim wyobrażeniu jego osoby. Szczególnie to widać, gdy im dalej idziemy z historia tym bardziej te wyobrażenie odstaje od faktycznej postaci Elvisa. Wszystko to pokazane jest z perspektywy kobiety, która coraz bardziej zdaje sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazła. Jest to głęboce feministyczna wizja, która oczywiście może być zgodna z prawdziwą historią, jednak często brakuje tutaj perspektywy drugiej strony. Co oczywiście pewnie było założeniem, jednak przez to czasem brakuje głębi.

Problemem może być też to, ze sama Priscilla jest postacią, którą ciężko polubić, czasem miałem wrażenie, ze film gra na emocjach widza ukazując ją jako to naiwną dziewczynkę, której mamy współczuć. Szczególnie w kontekście Elvisa, który bardzo szybko jest portretowany jako negatywna postać ze skłonnościami psychopatycznymi, co bywa aż skrajnie przerysowane. Natomiast reakcje głównej bohaterki sprawiają, że ciężko jej współczuć. Nie chce tutaj pisać, że Coppola chciała sportretować kobietę, która padła ofiarą gwiazdy, a wychodzi jej opowieść o naiwnej dziewczynce, która sama zgotowała sobie taki los, jednak momentami tak to wygląda. A sam film najbardziej przekonuje w momentach, gdzie Elvis jest zagubiony i szuka pomocy w swojej partnerce.


Jednak jest coś co sprawia, że film ogląda się naprawdę dobrze i to jest główny duet aktorski. Tak jak Jacob Elrodi jest świetny zarówno jako kontrolujący wszystko gwiazdor Elvis, ale także, gdy staje się tym pogubionym chłopakiem. Tak samo Cailee Spaeny z jej przemianą od młodej nastolatki w kobietę. Tutaj też wielka zasługa świetnej charakteryzacji, ale mimo wszystko jej rola nie bez powodu została doceniona na festiwalu w Wenecji, gdzie zdobyła nagrodę za najlepszą rolę żeńską.


Mimo moich wcześniejszych narzekać, uważam, że film „Priscilla” to bardzo ciekawe dzieło, próbujące podejść do tematu gwiazdy Elvisa od innej strony. Czasem właśnie zbyt stronniczo, jednak był to seans bardzo angażujący, co myślę świadczy o jakości tego filmu. Z drugiej jednak strony boli niewykorzystany potencjał filmu, który zapowiadał trochę więcej.

6/10

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *