Wielkie historyczne widowiska, żeby nie powiedzieć propagandowe filmy patriotyczne to gatunek, który omijam szerokim łukiem. Jednak w wersji koreańskiej nie miałem doczynienia z takim tworem.
Han-min Kim, czyli reżyser tego filmu wydaje się być mistrzem tego gatunku. Stworzył on już kilka filmów o bitwach Korei pod koniec XVI wieku. Tym razem skupia się na wielkiej bitwie morskiej z roku 1598, jednak po kolei. Zaczynamy od pierwszego aktu, który skupia się na polityce, nie będę tego streszczał, ale to zdecydowanie najnudniejsza część filmów. Bohaterów jest za dużo, zależności jest za dużo, czasem miałem wrażenie, żeby wszystko zrozumieć musiałbym pauzować i robić notatki. Oczywiście dla fanów historii może być to plus, a same sceny są dobrze zrealizowane, jednak ich monotonna jest dobijająca, a skomplikowanie przesadzone.
Przejdźmy więc do aktu drugiego, czyli jak można się domyślić bitwy morskiej. O matko co tam się dzieje. Nie skłamie, jeżeli powiem, że to najbardziej widowiskowa bitwa morska, jaką widziałem w filmach. Od aspektu taktycznego, przez ukazania przebiegu, gdzie na zmiany strony zyskiwały przewagę i kontrowały się. Jest to ukazane iście po mistrzowsku, a same sceny batalistyczne robią ogromne wrażenie. Po pierwsze bitwa jest ogromna, ale w detalu jest pełna szczegółu i to myślę, że świadczy o jej sile. Do tego niezwykłą kreatywność, jeżeli chodzi o taktykę, ataki i wszystkie morskie manewry, oczywiście to rodzi pytanie o oddanie historycznych reali, ale trzeba przyznać, że pod tym kątem film robi ogromne wrażenie.
O trzecim akcie najmniej, bo nie chce zbytnie zdradzać fabuły, ale jest pompatycznie, jest dziwnie i finalnie jest źle. Film zrywa dosłownie ze wszystkim co budował w drugim akcie, bitwa morska zmienia się w bitwę piechoty na statkach, która przeradza się w oklepane walki. Dodatkowo ilość patetyzmu wchodzi na poziom niesamowity, a zwroty akcji staja się banalne i przewidywalne, a nad tym wszystko panuje inne zło. Zwolnione tempo i tak w drugim akcie się też pojawia, ale nigdy na dłużej i nie często, można powiedzieć, że z wyczuciem i smakiem. Tutaj wręcz przeciwnie, niemal pół tego aktu to zwolnienie czasu, co wypada w pewnym momencie, aż komicznie.
Ten rozdźwięk między aktami jest ogromny i uderzający, do tego stopnia, że film niezbyt działa jako całość. Jeszcze rozumiem spokojniejszy pierwszy akt jako zbudowanie relacji miedzy krajami i postaciami. Mimo że jest przesadzony i przegadany. Tak to, na co wchodzi film w trzecim akcie jest jednocześnie dziwnie i tak nadęcie poważne, że aż śmieszne. Niemal burząc to wszystko co zbudował akt drugi widowiskową, acz realistyczną bitwą. Nawet pod względem gry aktorskiej każdy z aktów jest inny. Pierwszy stonowany, drugi emocjonalny, acz wyważony, pełen emocji, ale takich jak najbardziej racjonalnych względem wydarzeń i trzeci przerysowany, zagrany za bardzo. Jedyna stała tego filmu to dobra warstwa wizualna, choć pomijam tutaj ciągłe zwolnione tempo pod koniec oraz świetne charakteryzacje i kostiumy.
Ciężko mi jednoznacznie ocenić ten film, z jednej strony stoi dużo wyżej niż polskie popularne kino historyczne (oczywiście pomijam „Kosa”) jednak ma swoje inne mankamenty. Mimo to myślę, że warto przemęczyć się nudny początek, zęby dostać kapitalną bitwę morską, a na deser festiwal zażenowania na zwolnionym tempie.
5/10