Trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich lat Jan Holubek wprowadził nową jakość do naszych rodzinnych produkcji. Chyba, żaden inny twórca nie utrzymuje tak równego poziomu produkcji, wypuszczając ich aż tyle.
Czego koronnym przykładem jest serial Rojst. Wracający do nas z trzecim sezonem, lecz myślę, że znajomość poprzednich sezonów nie jest konieczna do obejrzenia Millenium. Oczywiście straci się dużo zależności i głębi, jednak jako osoba, która oglądała poprzednie sezony tuż po premierze i zdążyła o nich zapomnieć jestem w stanie stwierdzić, że nie ma konieczność nadrabiania poprzednich, mimo że warto to zrobić.
Dobrze, ale o czym traktuje ten sezon? W skrócie wracamy do miasteczka z poprzednich sezonów tuż przed sylwestrem roku 1999, czyli pluska milenijna i te sprawy. Dziennikarz znany z poprzednich części Piotr, grany przez Dawida Ogrodnika ma przerwę od pracy, a jego córka zostaje porwana. Policja lekceważy sprawę, jednak sprawę prowadzą na wolną rękę sierżanci Anna Jass i Adam Mika. Kolejno na zwolnieniu po postrzeleniu i na emeryturze, jednak podchodzą do sprawy osobiście, szczególnie Anna, która prowadziła samochód podczas wypadku, w którym zginęła matka porwanej. Dostajemy też drugi wątek, hotelu znanego z poprzednich części, którego właściciel zostaje dosłownie ugotowany. Tutaj przenosimy się do powojennej Polski, gdzie rozgrywana jest druga linia czasowa, pokazująca młode lata starszych i wpływowych mieszkańców miasta.
Oczywiście to nie jest wszystko, mamy dużo wątków pobocznych, a poszczególne historie mocno na siebie oddziałują. Tak jak to było zrobione w poprzednich sezonach, tak tutaj scenariuszowo serial wypada świetnie. Wątki rozpisane są w punkt, tak że czujemy ich mnogość, a przy tym nigdy nie ma przesytu i bez problemu możemy się w nich odnaleźć, a ich przenikanie to tak zwana wisienka na torcie. Dobrze to też gra na przecięciu linii czasowych, gdzie wydarzenia z jednej mają odpowiedzi w drugiej, nawet jeżeli są to pozornie niepowiązane wątki.
Wielką zaletą serialu jest dbałość o detale. Oddanie reali historycznych to już cecha rozpoznawcza Jana Holubka, jednak w powojennej Polsce wchodzi on na nowy poziom. Serial jest wtedy piękny w swojej brzydocie, która odróżnia się mocno od charakterystycznej polski końca milenium. Która też jest świetnie oddana, a takie detale jak obawa przed pluskwą milenijną, czy początkowe lata kafejek internetowych to piękna dawka nostalgii dla mojego i trochę starszego pokolenia.
Niestety nowy sezon Rojstu cechuje się tym, co poprzednie, co też jest cechą innych dzieł Jana Holubka. Brak tutaj stawki emocjonalnej, oczywiście stawka jest spora, jednak warstwa emocjonalna nie była nigdy jego mocną stroną i tak jest tym razem. Mamy pojedyncze sceny, które się temu wyłamują i wątek dziennikarza granego przez Dawida Ogrodnika tutaj przoduje, a wątek miłosny Kingi i Jarka jest uroczy w swojej banalności. Tak jest to sfera emocjonalna jest tym co odstaje od wysokiego poziomu innych elementów.
Kolejnym takim jest obsada. Krytykuje Dawida Ogrodnika za jego ostatnie wybory obsadowe, jednak tutaj wraca do swojego wysokiego poziomu, które pokazywał w poprzednich sezonach. Oczywiście Łukasz Siemlat jako jąkający się Mika jest znowu na wyższym poziomie aktorstwa, tworząc świetny duet z Magdaleną Różdżką. Starsza gwardia też dostarcza świetne role, czy to Andrzej Seweryn, czy Piotr Fronczewski. Jedynie obsada powojennej linii czasowej mniej zapada w pamięć, jednak raczej nie jest to złe aktorstwo, acz po prostu nie są tak charakterystyczne role w porównaniu do bohaterów, których losy śledzimy kolejne sezony.
„Rojst: Millenium” to kolejny przykład, że da się w Polsce tworzyć bardzo angażujące seriale z trzymającą w napięciu fabułą, ciekawymi postaciami, które świetnie oddają realia historyczne. Możliwe, że nie chwycą za serce i nie skłonią do wielkich przemyśleń, jednak pod względem przyjemności z oglądania jest to poziom kultowych seriali.
7/10