Fabularyzowane dokumenty to jeden z najbardziej niszowych gatunków filmowych, tym bardziej dziwi, że jeden taki i to z Tunezji znalazł się w konkursie głównym festiwalu w Cannes, gdzie zgarnął nawet nagrody za film dokumentalny.
Jakby powiedzieć, że „Cztery Córki” to film nietypowy w swoim założeniu to nic nie powiedzieć. Reżyserka tego dzieła Kaouther Ben Hania spotyka matkę tytułowych czterech córek, oraz córki. Choć nie wszystkie, ale nie wspominam dlaczego, żeby nie zdradzać za dużo z fabuły. Poznaje je z czterem aktorkami, które będą wcielały się w role córek. Mają one odgrywać sytuacje, które naprawdę wydarzyły się córkom od początkowych lat ich życia. Co cały czas jest kontrowane z opiniami prawdziwych córek oraz matki.
Brzmi to może dziwnie, jednak jak wejdzie się w ten koncept, to film płynie w nim bardzo naturalnie. Widzimy historię dziewczyn od najmłodszych lat, jednak najważniejsze lata to ich wchodzenie w dorosłość. Bardzo dużą rolę gra dorastanie, pierwsze używki i relacje intymne. Szczególnie że matka jest bardzo zaborcza i nie pozwala dziewczynom na niemal nic. Niestety jest też przemocowa i potrafi krzywdzić cieleśnie swoje dzieci z naszej perspektywy z błahych powodów. Jednak kluczowym motywem staje się religia w kontekście tła historycznego. Rewolucja w Tunezji, która zakończyła się w 2012 roku zmieniła ten kraj w miejsce bardzo konserwatywnie Islamsko. Do czego przyłączyła się część z dziewczyn. Tutaj film bardzo ciekawie i ukazuje moment rewolucji, ale także stopniowe oddalanie się córek od reszty przez coraz mocniejsze wchodzenie w religię.
Jednak wróćmy do relacji międzyludzkich, sama struktura filmu sprawia, że prawdziwe postacie mogą przejrzeć się w odgrywających ich postaciach. Piorunujące wrażenie robi scena odgrywania matki, która karze swoje dziecko za późne przyjście do domu. Po czym dostajemy prawdziwą matkę, która próbuje wytłumaczyć to zachowanie. Ciekawie to też działa po podziale rodziny, gdzie bohaterki nie mogą się cały czas pogodzić z decyzjami, jakie podjęły ich siostry. I jakkolwiek sytuacje przedstawione w tym filmie nie byłby ekstremalne i niecodzienne to perspektywa odegrania ich sprawia, że możemy je analizować i wyciągnąć coś dla siebie.
Ciekawe jest to jak podczas filmu potrafi on zmieniać nastrój, momentami w obronie jednej strony przechodzi z komedii do dramatu, lub z płaczu do śmiechu. Często bazuje to na zabawie formą, mieszając dokumentalizm z fabularyzacją. Mimo że ogólny schemat jest taki, że wychodzimy od zabawnej zabawy formą z luźniejszymi tematami i sytuacjami, a kończymy na przemocy i fanatyzmie religijnym w naturalnej, a może neutralnej formie.
Ciężko w przypadku tego filmu mówić o obsadzie, gdy połowa bohaterów to oni we własnych osobach, a druga połowa gra ich. Jednak warto dodać, że chemia, która między nimi się wytwarza sprawia, że ten film ogląda się tak dobrze i forma, w której istnieje w ogóle mogła zadziałać. Szczególnie widać to na interakcjach, między „tą samą postacią”, co ociera się o surrealizm, a jest niesamowicie naturalne.
„Cztery Córki” to bardzo ciekawy eksperyment formalny. Łączący zabawę formą dokumentalną, ze wstawkami fabularyzowanymi, odgrywaniem ról. Podejmując ciężkie tematy jak przemoc domowa czy fanatyzm religijny, ale przy tym niesie ogromny ładunek ciepła i humoru.
7/10