Kobieta z… – Recenzja

Jak to nawinął kiedyś klasyk „każdy nowy projekt robi awanturę”, zdecydowanie to można powiedzieć o filmie duetu Małgorzata Szumowska i Michał Englert. Mający premierę na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji film właśnie wszedł do kin.


Co prawda jego początkowa recepcja nie była wybitna, już na festiwalu w Wenecji można było usłyszeć dość przeciętne recenzje. Jednak bez wątpienia film przyciąga uwagę. Już sama tematyka wydaje się ciekawa, żeby nie powiedzieć kontrowersyjna. W dużym skrócie obserwujemy historię mężczyzny, który twierdzi, że czuje się kobietą, która urodziła się w złym ciele. Obserwujemy go na wielu etapach życia, od dzieciństwa i nastoletniości, przez wczesną dorosłość, do wieku średniego. Jednak nie jest to pokazane chronologicznie, a zmieszane, tak, żeby pasowało do ogólnej narracji, która buduje bohatera.


Niestety prowadzi to dość dużego chaosu, szczególnie w początkowych minutach, gdy film skacze z roku na rok. Przez co w początkowym etapie ciężko jest wejść w film. Dopiero później tempo montażu zwalnia na czym film tylko zyskuje. Obserwujemy wtedy historie oczami Andrzeja, który coraz bardziej odkrywa siebie i zaczyna siebie rozmieć. Zaczyna wychodzić z tym na zewnątrz, do ludzi obcych, jak i bliskich. Ciekawym jest samo obserwowanie ich reakcji, które są często skrajnie różne. Najciekawiej wygląda to w przypadku najbliższych, gdzie film nie raz zadaje pytania o ich postawę. Jak ma się czuć żona mężczyzny, który uważa się za kobietę? Lub syn takiej osoby?


Jak widać film opowiada o wielu tematach, które są po prostu trudne, jednak potrafi do tego podejść wyjątkowo delikatnie. Nie oceniając bohaterów, choć oczywiście stając po ich stronie, gdzie można zarzucić mu stronniczość. Jednak myślę, że naturalizm, z jakim przedstawiona jest historia nadaje mu niezwykłej prawdziwości. Sytuacja, w którą zostaje wepchnięty jest widz jest zdecydowanie niecodzienna, a jednak dzięki właśnie naturalności film ją urzeczywistnia. Duża zasługa świetnemu osadzeniu w miejscu i czasie. Zarówno przełom komuny i kapitalizmu został oddany świetne tak jak późniejsza cześć w latach zerowych.


Film w dużej mierze opiera się na barkach jed… dwóch osób grających tę samą postać. Mateusz Więcławek w młodości i Małgorzata Hajewska-Krzysztofik później. Obie role uważam za bardzo udane, pierwsza bardziej ekspresywna do wewnątrz, druga starająca się wyrzucić z siebie nadmiar emocji. Jednak czysto wizualnie nie pasuje mi przejście, między aktorami. Gdy młody i przystojny, wysportowany wysoki mężczyzna zamienia się w Andy Warhola po zbyt długim pobycie w Polsce. Przy czym ten środkowy fragment historii w moich oczach wydaje się najsłabsza i najbardziej przeciągnięty. Na szczęście im dalej tym wspomniana Małgorzata Hajewska-Krzysztofik rozwija bardzo mocno swoją rolę, do finalnej postaci Anieli. Warto też wspomnieć o wielu zapadających w pamięć ciekawych rolach drugoplanowych. Jerzy Bończak, Jacek Braciak, czy Joanna Kulig, która tutaj wysuwa się na czoło w roli żony głównego bohatera, będąca pod względem moralnym postacią chyba najcięższą do interpretacji.


„Kobieta z…” to film, który ma papiery na bycie wartościowym zaangażowanym społecznie kinem. Nie można mu odmówić delikatnego podejścia do ciężkich tematów, bardzo dobrej obsady, czy świetnego oddania klimatu polski z niedalekiej przeszłości. Niestety sposób prowadzenia narracji jest tak chaotyczny, a tempo prowadzenia opowieści bardzo nierówne. Co zdecydowanie rzutuje na odbiór całości filmu, która pozostawia po sobie niedosyt.


6/10

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *