Civil War – Recenzja

Alex Garland to zdecydowanie jeden z najciekawszych twórców ostatnich lat, eksperymentujący z kinem na granicy Sience-Fiction, horroru i thrillera. Tym razem dostał zdecydowanie największy budżet w swojej karierze na zrobienie pełnoprawnego kina wojennego.


Jednak czy aby na pewno jest typowe kino wojenne? Tu bym powiedział, że nie do końca. Oglądamy historię z perspektywy czwórki fotoreporterów, którzy podróżują przez USA. Ich celem jest przeprowadzenie wywiadu z prezydentem, który według ich informacji niedługo przegra wojnę. Przez co czas bohaterów na dotarcie tam jest ograniczony.


Grupa, z którą podróżujemy jest pozornie neutralna w konflikcie. Jednak widać, że poza totalnym outsiderami każdy wybrał sobie stronę. Co było jedną z większych obaw odnośnie tego filmu, że będzie też wybierał jedną ze stron. Szczególnie, że film chce sprawić wrażenie bardzo realnego, trochę oddające obecne nastroje polityczne. I udaje mu się to, oczywiście w pewnym przerysowanie, w sytuacji ekstremalnej. Jednak sam nie obiera stron, a krytykuje obie w sposób bardzo celny. Nawet uderzając w fotoreporterów.


Do których chciałem przejść, bo jest to bardzo ciekawa grupa, Lee, w którą wciela się Kristen Dunst to centralna jest postać. Fotograf z wielkim doświadczeniem i renomą, niemal wyzuty z emocji, a wspomniana Kristen Dunst świetnie gra osobę zmęczoną życiem, której niemal na niczym już nie zależy. Joel jako taki dobry wujek śmieszek, ale też najbardziej emocjonalny z nich, przy czym wychodzi z niego uwielbienie i niezdrowe zainteresowanie masakrą wojny. Jessie, wcielająca w nią Cailee Spaeny ma 26 lat, w filmie jej postać ma 23 lata, a wygląda jak nastolatka. W mojej opinii zbyt duży dysonans, szczególnie, że jest to ważnym wątkiem filmu. Jest najmłodsza z nich, a dołącza się do reszty mimo niechęci Lee i uczy się fachu doznając szok za szokiem z powodu wydarzeń. I ostatni Sammy, najstarszy, mentor, który jest głosem rozsądki w drużynie.


Szokujące wydarzenia są na każdym kroku, film świetnie (choć to bardzo zły dobór słów) pokazuje piekło wojny. W odróżnieniu od większości Hollywodzkich produkcji mało tutaj bohaterskich czynów (choć też się zdarzają), a ukazanie jak losowa potrafi być wojna. Jak przypadkiem można znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Jak śmierć na wojnie potrafi być przypadkowa. Jak zabłąkana kula może zabić człowieka. To jest prawdziwe piekło wojny, choć mamy bardziej klasyczne sceny masakr, które są przerażające lub sceny z prawdziwymi wariatami. Tutaj kapitalna scena z Jesse Plemonsem, który pojawia się na pięć minut i kradnie widowisko w scenie, która jest jednocześnie przerażająca i zabawna, a sam film mimo swojej brutalności i powagi pięknie kontruje to humorem i doborem muzyki.


Wizualnie filmy Alexa Garlanda potrafiły nie raz zachwycać, szczególnie „Anihilacja” zrobiła na mnie ogromne wrażenie i nie inaczej jest tutaj. Ameryka jest zniszczona i brudna, a dalej piękna, mamy tutaj masę ogromnych kadrów pokazujących skalę starć i zniszczeń, a w kontrze wiele kameralnych scen skupionych na bohaterach i wszystkie wyglądają cudowanie. Dodatkowo sceny są świetnie zmontowane, a w szczególności montaż pod muzykę robi ogromne wrażenie.


Film „Civil War” to świetny przykład kina wojennego, który potrafi opowiedzieć ludzką historię, tym razem fotoreporterów w kontekście brutalnej wojny. Działając jednocześnie jako osobisty dramat, a także jako brutalne widowisko. Udowadniając, że można robić wysokobudżetowe widowiska dobrej jakości, czego nie mieliśmy ostatni za dużo w kinie.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *