David Leitch to zdecydowanie jedno z najciekawszych nazwisk kina akcji obecnie. Reżyser „Deadpoola”, „Atomic Blonde”, czy „Bullet Train” wraca, żeby pochylić się nad jedną z najtrudniejszych ról na planie filmowym, tytułowych kaskaderach.
I w takiego członka ekipy filmowej wciela się Ryan Gosling. Jest on w szczytowym momencie kariery, będąc związany z wielką gwiazdą, którą zastępuje w niebezpiecznych scenach, jednocześnie prowadząc relację romantyczną z utalentowaną operatorką kamery. Jednak dobrą passę przerywa wypadek skutkujący obrażeniami kręgosłupa i jeszcze większymi obrażeniami mentalnymi. Tytułowy bohater odchodzi w cień zrywając kontakt z otoczeniem. Które go wyciąga, w momencie, gdy tego potrzebuje ponad rok po feralnym wypadku. Zostaje on zachęcony do powrotu dzięki temu, że film, w którym ma wystąpić, jest debiutem reżyserskim jej byłej ukochanej.
Szybko okazuje się, że nie zapomniał jak wykonywać ten ciężki zawód. Jednak nie jest bardzo mile widziany na planie, szczególnie, przez reżyserkę, która wypomina mu jego zniknięcie bez słowa. Jednocześnie producentka i agentka gwiazdora, w którego dublera się wcielał, ujawnia mu prawdziwy powód dla którego został zatrudniony. Ma on odnaleźć gwiazdę, która zapadła się pod ziemie. Zaczyna on śledztwo, które próbuje połączyć z pracą na planie, dzięki której chce odzyskać swoją dawną miłość.
Brzmi to oczywiście trochę kliszowo, co w gruncie rzeczy nie jest zarzutem, jednak mimo kilku zwrotów akcji historia jest po prostu schematyczna. Mimo że same zwroty akcji bywają ciekawe to wpisują się idealnie w trójaktowy podział filmu, który jest zamknięty szczelnie w tych ramach. Tak samo, jak wątek miłosny, który spełnia niemal każdy schemat znany z komedii romantycznych. Czy wątek zaginięcia, który jest jedną wielką kryminalną kliszą.
I oczywiście mowa tu o kinie akcji, gdzie takie schematy się wybacza, jeżeli film nadrabia w innych aspektach i tutaj jest różnie. Same sceny kaskaderskie są zrealizowane ciekawie, jednak cały ten motyw wraca do filmu tylko wtedy gdy jest to potrzebne, a często się o nim zapomina. Film, który na start daje nam przed twarz reżysera i odtwórcę głównej roli mówiących, jaki to nie jest hołd dla kaskaderów spycha ten watek na drugi plan. Skupiając się bardziej na intrydze, która mimo schematyczności potrafi zaangażować, szczególnie sceny pościgów potrafią robić wrażenie.
Między tym wszystkim prowadzony jest wątek romantyczny, zaczęty z wysokiego punktu, bardzo szybko się kończy, a potem obserwujemy walkę o jego odbudowę. Tak jak pisałem wcześniej jest to mocny schemat, mimo to chemia pomiędzy bohaterami potrafi sprawić, że interesujemy się bohaterami. Wielka tutaj zasługa Ryan Gosling i Emyli Blunt, który tworzą świetne role. Szczególnie u Golsinga widać tutaj jego talent do nieoczywistej komedii, a czasem tej bardzo banalnej. Sama komedia tworzy także we mnie mieszane uczucia, czasem jest zabawne, czasem jest żenująco, ale wtedy film chce pokazać, jak jest w tym samoświadomy przez co bywa aż żenujący na inne płaszczyźnie. Ta samoświadomość momentami wychodzi tu ciekawie, ale często bywa aż natrętna i przesadzona.
Mam problem z filmem „Kaskader”, który sprzedaje się jako odświeżenie i nową energię dla kina akcji, a wychodzi w każde jego schematy. Jednak dzięki dobrej realizacji, efektowności i dobrej obsadzie ogląda się to dobrze, jednak nigdy nie wychodzi ponadto.
5/10