George Miller po skoku w bok, jakim było „Trzy tysiące lat tęsknoty” wraca do swojej ukochanej serii „Mad Max”, choć w nieco pobocznej odsłonie.


Film zaczyna się od długiej sceny pościgu, która jest trochę dziwna. Główna bohaterka (tytułowa Furiosa) zostaje porwana z zielonych terenów w głąb pustyni, w pogoń wyrusza jej matka. Jednak zarówno ścigani, jak i ścigana popełniają błąd za błędem, jednak to tym pierwszym udaje się dostać do swojej bazy z porwaną. Której udaje się uciec, jednak w kluczowym momencie młoda bohaterka zostaje złapana, a na jej oczach zostaje zabita jej matka. Za jej śmierć odpowiedzialny jest Dementus, przywódca lokalnych bandytów, który bierze Furiose pod swoje skrzydła i próbuje zajmować kolejne tereny.


Historie możemy podzielić na dwie, Furiosy, jej dorastanie, a potem przeskok i późniejsze lata, gdy jest już dorosła i pnie się w hierarchii społeczności, do której trafia. Druga to historia wojny prowadzonej przez Dementusa. Oczywiście historie często się ze sobą łączą, szczególnie na początku, gdy po śmierci matki głównej bohaterki Dementus stara się zastąpić jej opiekuna na siłę. I, mimo że potem ich losy się rozdzielają to wiadomo, że wszystko toczy się w stronę ich finałowego starcia. Mimo to sama historia jest poprowadzona w taki sposób, że przedstawione w niej oczywistości i schematy nie biją aż tak po oczach. Może to kwestia przeskoków w czasie lub rozłożenie historii na dwójkę bohaterów, jednak efekt finalny sprawia, że znany nam schemat w odświeżonej formie potrafi zainteresować.


W dużej mierze jest to zasługa tego jak postacie są zbudowane. Film poświęca na postacie Furiosy i Dementusa bardzo dużo czasu. Sprawia to, że potrafimy lepiej zrozumieć motywacje oraz przemianę bohaterów, które są dość oczywiste i schematyczne, jednak poświęcenie im czasu wynagradza to. Szczególnie główna bohaterka, której historia zemsty jest bardziej złożona, mimo że po raz kolejny domyślamy się do czego prowadzi to sama droga jest ukazana ciekawie. Anya Taylor-Joy, jak i Alyla Browne w młodszej odsłonie są świetne jako te dążące do zemsty niemal niemowy, nieukazujące uczuć… do czasu. W kontrze ekscentryczny Dementus, którego postacią świetnie bawi się Chris Hemsworth.

Jednak Furiosa to przede wszystkim kino akcji i film jest wypełniony akcją od początku do końca. Niektóre sekwencje trwają po kilkanaście minut bez zwolnienia tempa i budzi to piorunujące wrażenie. Choć bywają w tym aspekcie zabiegi słabsze, wspomniana pierwsza sekwencja pościgu jest delikatnie mówiąc dziwna. Bohaterzy dokonują złych wyborów za złymi, do tego specyficzny klatkarz ludzi pustyni, którzy wglądają na początku jakby zacinali się w grze. Efekt ten wraca i może z czasem widz do niego się przyzwyczaja, a może później wykorzystane jest to lepiej, ale na początku to odrzuca, jak późniejsze nadużywania zwolnionego tempa. Jednak wracając do samej akcji ta jest niezwykle kreatywna, czy to sceny z walką między pojazdami, czy bardziej fizyczne starcia łączą widowiskowość z pozorną naturalnością. Oczywiście nie mówię, że walki są realistyczne, ale dają taki pozór i budują efekt, że każdy cios i strzał ma znaczenie. Będąc jednocześnie bardzo zróżnicowane oraz kreatywne.


Czy „Furiosa” dorównuje sukcesowi „Mad Maxa” z 2015 roku? Nie do końca, widać, że jest to poboczny projekt, mimo to taki który bardzo dobrze rozbudowuje świat i postacie w nim będące. I, mimo że czasem jest schematyczny, czasem nielogiczny, a na pewno przeciągnięty to pod kątem czerpania czystej przyjemności z seansu film wypada naprawdę bardzo przyjemnie.


6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *