Wiza Work & Travel to dla wielu szansa na zmianę życia, tak myślały też Hanna i Liv, bohaterki filmu „The Royal Hotel”, niestety nie byłoby filmu, jakby podróż była przyjemna, a praca łatwa.
Dziewczyny poznajemy chwilę przed wyjazdem, pierwsza z nich na jednej z imprez związuje się z nowo poznanym chłopakiem, jednak prawdziwa akcja zaczyna się w Australii. Gdzie zostają dość ostro przywitane, nie ma tu mowy o dokumentach, czy pozwoleniach na prace, a od razu dziewczyny zostają zawiezione starym pickupem do miejsca pracy tytułowego hotelu… choć ciężko to miejsce tak nazwać. Bardziej przydrożnym zajazdem, który dla lokalnych mieszkańców pełni funkcje baru. Dziewczyny zastają tam bardzo ciężką pracę i trudne warunki mieszkaniowe, a co ich przeraża na początku, ich poprzedniczki, z którymi się mijają wyglądają na największe imprezowiczki, jakie spotkały.
Cała późniejsza akcja filmu to dni spędzone na pracy z drobnymi chwilami na wytchnienie. Bar jako miejsce spotkań lokalnej społeczności ma swoje zasady i klimat, a niemal każdy zna każdego. Tym bardziej wejście w taką zżytą społeczność jest dla dziewczyn ciężkie, szczególnie że nie mają wsparcia w postaci wiecznie pijanego pracodawcy czy jego zastraszonej partnerki. Jak można się domyśleć zaczynają się dziać rzeczy nieprzyjemne, których lawina z czasem się napędza, nie raz powodowana prostymi zachowaniami, który narastają do sytuacji zagrażających życiu.
Budowanie napięcia, która narasta z każdą sceną jest tutaj zrobione na wiele sposobów. Od powolnego odkrywania niewiadomych, wciąż zostawiając wiele w niedopowiedzeniu, bo przecież najbardziej boimy się nieznanego, przez stopniowe zwiększanie brutalności i popadanie „Royal Hotelu” w nieład. Kończąc na muzyce i zdjęciach, które zaczynają się robić mocno chaotyczne. Jako całość działa to naprawdę świetnie, budując bardzo skutecznie napięcie.
Ważnym elementem tego jest plejada bardzo ciekawych postacie. Już dwie główne bohaterki są świetnie rozegrane „na kontrze”, spokojniejsza, bardziej rozważna Hanna i imprezowa, luźniej podchodząca do życia Liv. Dzięki tym różnicom inaczej przez nie odbieramy postacie mieszkańców australijskiej miejscowości, a jest to ciekawa plejada szaleńców, którzy są bardziej złożeni niż wydaje się to na pierwszy rzut oka. Natomiast egzotyka, którą mimo wszystko jest australijska prowincja, która nie jest częstym tematem filmów nadaje temu kolejnego poziomu i pokazuje dobitniej, a przy tym świetnie wpisuje się w obraz miejsca pełnego nieobliczalnych ludzi.
Film pod thrillerowym płaszczykiem przemyca wiele innych ciekawych kwestii. Wiele wspomina się o kwestii feminizmu w recepcji tego filmu i nie ma w tym nic dziwnego. Sama historia młodych dziewczyn, które wchodzą w obcą społeczność, zdominowana przez mężczyzn i stają się ich celem, może być interpretowana na różne sposoby. Jednak pod wieloma względami nie jest to dla nich sytuacja komfortową, a na pewno nie mogą czuć się bezpiecznie, co świetnie łączy się z thrillerowym zacięciem filmu. Jednak sam motyw wchodzenia w zamkniętą społeczność jest pokazany bardzo ciekawie, a przy tym w tle rozgrywane są niemal tak samo ważne wątki przyjaźni i bardziej lub mniej przelotnych romansów. Przy tym zostawia widza z pytaniami na temat przyzwoitości czy lojalności, których jednak nigdy nie wypowiada wprost.
„The Royal Hotel” to ciekawy przykład filmu, który działa jednakowo jako dobrze budujący napięcie thriller, ale też dramat społeczny, który porusza ciekawe tematy. Jednak przede wszystkim jest to film, który po prostu dobrze się ogląda, mimo że z każdą minutą uczucie niepokoju, a może nawet dyskomfortu w widzu rośnie.
7/10