Na nie tak odległym festiwalu Nowe Horyzonty Bertrand Bonello miał swoją retrospektywę, która dla wielu, jak i mnie, była pierwszym zetknięciem z jego twórczością, będącą zdecydowanie czymś unikatowym.
Dla pochodzącego z Nicei reżysera ten film może być przełomem w karierze, film prezentowany na festiwalu w Wenecji zrobił wiele szumu i ma kilka argumentów, które mogą przyciągnąć widzów do kin. Sam fakt polskiej dystrybucji kinowej, co w jego przypadku nie było częste, czy zatrudnienie znanych aktorów takich jak Lea Seydoux czy George MacKay. Ta pierwsza wciela się w główną bohaterkę w tym nietypowym filmie, który ciężko na pierwszy rzut oka podsumować. Najprościej byłoby powiedzieć, ze jest to film o sztucznej inteligencji, która w przyszłości zaczyna sterować naszym zżyciem, jednak jest to tylko punkt wyjścia do snucia mniejszych opowieści.
Opowieści toczą się w różnych momentach w czasie, jednak łączą je bohaterowie, którzy tworzą dziwne struktury relacji, które są różnymi interpretacjami miłości. Czasem jest to jej klasyczne wyrażenie, a czasem bardzo nieoczywiste, gdy sama sztuczna inteligencja dąży do eliminacji tych uczuć. Będąca w swoistej podróży Gabrielle przechodzi przez to wszystko walcząc ze swoimi strachami i lękami, które tłumią jej uczucia.
Na tych emocjach zbudowany jest ten film, z jednej strony miłość, a drugiej strach. Film eksploruje te tematy, które czasem są sobie skrajne, a czasem idą w parze, badając też związane z nimi uczucia. Ciekawie przedstawiając traumy, a także budowanie pewności siebie człowieka.
Wiem, że posługuję się w tej recenzji samymi ogólnikami i słowami-wytrychami, lecz też taki jest ten film. Przez swoją nietypową, epizodyczną budowę, ciężko wskazać tutaj jednoznaczną fabułę. Film działa jako zbiór opowieści, które poruszają wspomniane etapy i często jest to chaotyczne, jednak oglądając to widzimy dokładnie dlaczego Bonello zdecydował się na taki ruch i widzimy, że to działa.
Jednak przy tym wszystkim Bonello nie boi się skręcić w bardzo nieoczekiwane strony. Jak granie głupim absurdem, jak postać MacKaya w jednym z epizodów, gdzie szuka partnerki, kręcąc dziwne filmiki, będąc prawiczkową wersją red-pillowca. Przedstawioną w bardzo krzywym zwierciadle. Czy gdy w innym fragmencie wchodzi w krytykę salonowych konwenansów i drogich bankietów, które mają tylko ukrywać ludzkie żądze. Pokazując jak ci ubrani w wytworne stroje, popijający drogie alkohole, chcą tak naprawdę tego samego co „przeciętny człowiek”.
Warto też oddać, że film jest kapitalnie zagrany, duet Seydoux i MacKay jest absolutnie świetny. To w jaki wachlarz ról wcielają się w tym filmie jest niesamowity, a przy tym cały czas tak naprawdę grają jedną postać. Wchodząc w absurd, który często w nieoczywisty sposób bywa zabawny, jednak nie staje się groteską – o co byłoby łatwo.
„Bestia” to film przedziwny, który może jednocześnie przyciągać i odrzucać, niezwykle unikatowy i ciekawy. Mnie niezwykle zaciekawił, jednocześnie miał fragmenty, które potrafiły mnie wynudzić i mimo wszystko nie jestem go w stanie jednoznacznie polecić. Z drugiej strony jest to na tyle dzieło unikalne, że warto je obejrzeć, żeby widzieć, jak kino może być wciąż świeże i unikalne, mimo że nie jest w tym perfekcyjne. Film, który może dać więcej powodów do przemyśleń niż sam ich ukazuje.
7/10