Wchodzimy w sezon gdy filmy z największych festiwali trafiają do dystrybucji i jednym z pierwszych jest laureat nagrody za najlepszy scenariusz z Cannes.
Przyznam szczerze, że reżyserka tego filmu Coralie Fargeat nie była mi wcześniej znana. Jedynie jej film z 2017 roku pod tytułem „Zemsta” jest w naszym kraju kojarzony i dobrze oceniony. Poza tym nakręciła kilka w ogóle u nas nieznanych produkcji. Jednak już od premiery w Cannes, przez Nowe Horyzonty, gdzie każdy seans filmu się wyprzedał, a o filmie było głośno. Opowiada historię byłej gwiazdy, która prowadzi program fitness w telewizji, ale podsłuchuje rozmowę, że ma być wymieniona na młodszą aktorkę. Oszołomiona tym podczas jazdy samochodem ma wypadek, który na szczęście dla niej nie ma większych negatywnych skutków. Natomiast od pomocnika lekarza dowiaduje się o nietypowej… substancji.
Tytułowy lek, ma odmłodzić ciało z pewną konsekwencją, o której zaraz. Bohaterka przyparta do muru decyduje się na wzięcie substancji co sprawia, że z wnętrza niej rodzi się nowa, młodsza, w jej oczach „Idealna” wersja jej. Od teraz tydzień musi spędzać w jednym, a tydzień w drugim ciele. Bardzo szybko jako młodsza wersja dostaje angaż do programu, z którego została wyrzucona. Tak samo szybko też zaczyna zaburzać balans między ciałami, co prowadzi do poważnych konsekwencji.
Sam proces „zamiany ciał” jest bardzo ciekawy, a film dość dokładnie pokazuje wszystkie procedury i zasady z tym związane. Dzięki czemu, gdy wszystko zaczyna się wymykać spod kontroli działa to jeszcze bardziej. Sam proces jest też bardzo obrazowo pokazany i jeżeli igły i zastrzyki tak jak mnie, was odrzucają to wzrok będzie wiele razy odwracany. Tak, jest to body horror z dużą ilością scen ciężkich do oglądania, często zaskakujących i niespodziewanych. Momentami nawet idącymi w stronę groteski przez przegięcie, ale w bardzo świadomy sposób to używając.
Jednak pod tym całym płaszczykiem body horroru z motywem zmiany ciała, który swoją drogą jest pięknie i bardzo skrupulatnie uszyty znajduje się dużo ważnych tematów, jakie porusza film. Od krytyki branży, która chce cały czas nowe twarze, młode gwiazdy, zapominając o wiernych pracownikach, przez samoakceptacje własnego ciała i co robimy, żeby je poprawić. Po wpływ dwóch wcześniej wymienionych na relacje międzyludzkie, często w dość nieoczekiwane sposoby. Ważne jest, że do każdego z tych tematów film podchodzi trochę inaczej. Mieszając cięższe nuty z brutalnością, a czasem komedią, jak postać szalonego prezesa stacji telewizyjnej, w którego wciela się cudownie przerysowany Dennis Quaid.
Obsada swoją drogą prezentuje się tutaj świetnie. Demi Moore w roli zblazowanej ex-gwiazdy wypada świetnie, jak i w jej późniejszej przemianie. Świetnie kontruje ją Margaret Qualley, która wciela się w wyobrażenie idealnej prezenterki telewizyjnej, wiecznie uśmiechniętej, młodej, a przy tym niestwarzającej pozorów najbardziej inteligentnej delikatnie mówiąc. Szczególnie w zestawieniu ta dwójka prezentuje się bardzo ciekawie. Nie tylko pod względem wyglądu, ale i zachowania, priorytetów, celu.
Ciekawie i także na kontrze rozegrana jest cała warstwa wizualna tego filmu, telewizja jest idealna, bohaterowie są idealnie oświetleni, ucharakteryzowani, pełni kolorów i życia. Inaczej wygląda to, gdy schodzą z blasku fleszy. Nie chcę pisać, ze ich świat staje się nudny, ale na pewno nie tak barwny, co swoją drogą jest też elementem gry między dwoma ciałami. Ukazanie ich otoczenia, kolory, dosłownie wszystko w wydaniu młodszej bohaterki wydaje się ciekawsze i ekscytujące. Do tego trzeba dodać świetne efekty, które często potęgują uczucie obrzydzenia, gdy są bardzo realistyczne i dosłowne, a czasem przez świadome przerysowanie groteski i absurdu.
„Substancja” świetnie wpisuje się w nurt elevated horrorów, będąc świetnym body horrorem, bardzo krwawym, od którego wielu będzie odwracać wzrok, a nawet wychodzić z Sali. Który jednak w głębi jest bardzo ludzkim dramatem z ciekawymi bohaterami i ich problemami.
8/10