Mimo Oscarowej nominacji „Io” Poslkie filmy wciąż rzadko doceniane są na zachodzie i każdy mały sukces należy celebrować. A Wenecki sukces filmu Bartosza Kocura to było prawdziwe zaskoczenie, mimo że sekcja „Horyzonty” to nie konkurs główny to warto docenić jego pełnometrażowego debiutu.


„Chleb i Sól” to film iście Polski. Oczywiście samą historię, główne motywy można byłoby próbować przekładać na inne kultury czy języki, jednak jest to dzieło niezwykle zakopane w naszych realiach. Ukazuje motyw chłopaka, który wstał z tej przysłowiowej ławeczki, na której zostali jego sąsiedzi z bloków oraz jego brat. Wyjechał on do wielkiego miasta, odniósł sukces jako muzyk, dostał stypendium w Niemczech i postanawia na wakacje przed przeprowadzką tam wrócić w rodzinne strony. I w tym momencie poznajemy jego, jego brata, który także gra na fortepianie, ale nie dostał się do szkoły wyższej oraz masę starych znajomych z okolic.


Cały film to tak naprawdę zbiór wydarzeń z tych wakacji. Relacje się rozwijają, bohaterowie nieco zmieniają, ale ciężko tutaj mówić o liniowym przebiegu akcji, gdyż sytuacje, które tu są przedstawiane to czysta codzienność. Dopiero później nakreślony jest konflikt, między miejscowymi, a założycielami nowego kebaba, którzy są obcokrajowcami, którzy na dodatek bardzo słabo mówią po polsku. Mamy serię wydarzeń, które budują napięcie między obiema ze stron, gdzie nasz wracający bohater stara się być trochę po obu, jednak ewidentnie jest to niemożliwe. Sam konflikt w dużej mierze opiera się na nietolerancji, jednak w większym stopniu pokazuje, że kluczem do niego jest niezrozumienie. Czasem takie kulturowe, czasem po prostu językowe.


Jednak jakby górnolotnie to nie zabrzmiało to film jest o szukaniu celu w życiu. Wiele rozmów między bohaterami sprowadza się do tego co będą robić w przyszłości, jaki mają pomysł na siebie, ale też, jakie mają priorytety, co ich napędza. Widać to szczególnie w relacji głównego bohatera z bratem. Widać, że po pierwszych sukcesach oraz docenieniu bohater wybrał sobie ścieżkę muzyki, z której niemal spycha wszystko inne, żeby dążyć do celu. Fakt pomaga bratu, uczestniczy w życiu towarzyskim osiedla, jednak wszystko to jest tylko tu i teraz, a gdy ma zawiązać się cos stalszego odrzuca on to zostając wierny celowi. Natomiast jego brat po odrzuceniu ze szkoły muzycznej zostaje na tej ławeczce pod blokiem, ma tam dziewczynę i wygodne życie. Jednak gdy jego brat wraca powoli odżywa w nim ten ogień grania, ale nigdy nie zagłusza on tego co jest teraz i na miejscu.


Wielką zaletą tego filmu, jak i tym, czemu uważam, że ten film działa dobrze w wielu aspektach jest niezwykły naturalizm. Od pracy kamery, gdzie dominują stonowane, statyczne. Paleta barw potęguje te odczucia, nie chce mówić, że kolory są wyblakłe, ale zdecydowanie nie ma tam jaskrawości, a stonowane kolory, które współgrają z niezbyt barwną rzeczywistością, w jakiej są bohaterowie. Jako swoista kontra wchodzi tutaj humor, który jest bardzo różnorodny, od czasem bardzo hamskich, ale pasujących do postaci „sebixów” żartów po inteligentniejszy humor, szczególne ze strony głównego bohatera. I zaskakująco i ten, i ten potrafi rozbawić, bo w ustach tych postaci jest prawdziwy, a warto dodać, że postaci świetnie zagranych. Bardzo młoda obsada naprawdę dała radę. Często zagrać prawdziwie nieco karykaturalne role, ale z dużą głębią, a trzeba przyznać, że nawet za najbardziej karykaturalnym sebixem stoi tutaj ciekawa i przejmująca historia.


„Chleb i Sól” to swoisty ewenement, bo jest to film, w którym masa rzeczy mogła pójść źle, ale dzięki swojemu naturalizmowi i autentyczności, wszystko tutaj po prostu działa i to naprawdę dobrze, dając nam gorzko-słodki obraz naszego kraju, Panie Kocur, oby więcej takich rzeczy.

8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *