Lata emigracji zarobkowych sprawiły, że relacje Polsko-Ukraińskie są wyjątkowe, jednak to nic po wybuchu wojny, która sprawiła, że wiele obywateli Ukrainy odnalazła schronienie w Polsce. Film „Tata” to swoista podróż w te relacje.


Jednak tematy społeczne w filmie „Tata” to kwestia drugorzędna, bo jest to przede wszystkim rodzinne kino drogi. Na start poznajemy głównych bohaterów historii, Michał, kierowca ciężarówki i samotny ojciec „Miśki”. Młoda dziewczyna ma Ukraińską przyjaciółkę Lenę, a jej babcia zajmuje się dziewczynkami. Jednak pewnego wieczora upada i okazuje się, że nie żyje, o czym dowiaduje się Michał będący poza domem. Wraca z tego powodu, jednak nie może on zająć się sytuacja w prawidłowy sposób z uwagi na naglące go terminy dostaw, a w zasadzie wiążące go kredyty. Musi on zająć się ciałem osobiści, pakuje je do chłodni z towarem, który ma zawieźć do Kijowa i wyrusza na Ukrainę.


Tak więc film ten to kino drogi, trojga bohaterów, podczas których ich poznajemy, lecz wraz z tym bohaterzy poznają sami siebie. Po drodze poznają też nowe osoby lub odnawiają stare znajomości. W dużej mierze odbywa się to w dialogach i tak film jest mocno przegadany, jednak użyłbym tego negatywnego stwierdzenia w pozytywnym sensie, gdyż dialogi są bardzo naturalnie rozpisane. Często mamy wrażenie oglądając dziecięce postacie że wypowiadają one słowa scenarzystów które do nich w ogóle nie pasują. Tutaj jest wprost przeciwnie, od dziewczynek aż bije naturalność, dzięki czemu świetnie się je ogląda. Po drodze trafiają na różne komplikacje, których kulminacja jest granica Polsko-Ukraińska, ale nie chcę już za dużo zdradzać z fabuły, a wrócić do tego, jak film buduje relacje, bo w tym jest naprawdę bardzo dobry. Oczywiście podstawą jest tutaj relacja ojca z córką, samotnego faceta, który nie raz nie potrafi poradzić sobie z emocjami i dziewczynki, która o wszystko obwinia siebie. Z jednej strony stara się być on dobrym i przykładnym ojcem, czego dowodem ma być to, że każe córce zwrócić ukradzione przez nią okulary. Z drugiej strony sam popełnia błędy, a i ewidentnie widać, że jego przyszłość nie była usłana różami.


Mamy też świetnie rozpisaną przyjacielską miłość dwóch dziewczynek, które nie są zawsze dla siebie idealne, czego dowodem może być jedna ze scen gdzie „Miśka” mówi że wszystkie Ukrainki to sprzątaczki. Co jest tylko jednym z najbarwniejszych momentów ukazania relacji Polsko – Ukraińskich, które przez cały film wiszą w tle. I oczywiście jest to tylko tło tego filmu, jednak warto docenić, że film nie ucieka ot, tak ważnych dziś zagadnień. Ponadto robi to w nienachalny sposób, bez patetyzmu, ale też ironii. Choć w filmie mamy zaskakująco dużo humoru, najczęściej tego czarnego, co akurat świetnie współgra z bohater po przejściach, jakim jest Michał.


Tutaj warto byłoby jeszcze pochylić się nad Erykiem Lubosem, który wciela się właśnie w głównego bohatera. Grał on w dziesiątkach filmów, miał nawet dużo ciekawych ról, jednak uważam tą za jego życiowy występ. Pasuje on idealnie do roli około czterdziestolatka po przejściach w ciężkiej sytuacji, ale też z resztkami woli walki dla córki. Warto też wskazać role dziecięce, obie dziewczynki są niesamowite, pełne naturalizmu, ale też z ogromną charyzmą. Jedynie marka Leny wydaje się oderwana w tym filmie i jako postać, która za dużo tu nie wnosi, jak i kastingowa.


Oczywiście „Tata” to nic innego jak feel good movie, który w tle ukazuje coś poważniejszego. Takie polsko-ukraińskie „C’mon C’mon”, a nawet Panowie Lubos i Phoenix są w pewnym sensie podobni i mimo że pewnie nie zostanie z nami na tak długo jak film Mike Mills’a to jest film warty uwagi.


7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *