Xavier Dolan to jeden z moich ulubionych reżyserów… a tu występuje jako aktor, bo film jest innego Xaviera, a dokładniej Giannoli, którego jest to pierwszy film, jaki widziałem i myślę, że jeden z najważniejszych w jego karierze.
„Stracone Złudzenia” to dość prosta historia, droga na szczyt i.. no nie chce spoilerować, ale już opis na filmwebie nam sugeruje jak historia się zakończy. Śledzimy losy Lucien de Rubempré, młodego pisarza, który chce znaleźć w Paryżu wydawcę swojej poezji. Niestety nie jest to takie proste, więc zatrudnia się w gazecie, dla której etyka nie istniej. Specjalizuje się ona w recenzjach sztuk teatralnych, książek, a tak naprawdę wszystkiego, za co ktoś zapłaci. Tak jednym z głównych motywów tego filmu jest to jak wszyscy są przekupni, opłacone pozytywne recenzje, które są skrajnie pozytywne, albo recenzje, za które konkurencja zapłaciła, które są skrajnie negatywne. I cały czas powtarzana prawda, czyli kto da więcej ten dostanie to czego chce. Idealnym odzwierciedleniem tego jest postać gościa, który podczas przedstawień teatralnych steruje tłumem opłaconych ludzi, żeby wywołać oczekiwaną reakcję. W skrócie wygwizdać kogo trzeba, albo oklaskiwać spektakl.
To zderzenie idealizmu twórcy, dla którego tworzenie jest najważniejsze z brudnym światem, w którym każdego da się przekupić jest tutaj bardzo ciekawe. Widać drogi bohaterów, którzy niegdyś tak jak on myśleli ze liczy się sztuka, a teraz sami kreują świat gdzie wszystko można kupić. Co prowadzi do intryg, Francja tego okresy było podzielona między monarchistów, a ludzi sprzeciwiających się takiemu porządkowi rzeczy. Więc jak można się domyśleć nieważna była idea stojąca za tym, lecz kto więcej zapłaci, a dziennikarze potrafili zmieniać obozy. Tak jak główny bohater, który został wyciągnięty z prowincji dzięki pro-monarchijnym ludziom, zostaje zauważony przez liberaów, żeby wrócić na stronę monarchii w momencie, kiedy tego potrzebuje.
Film świetnie sprzedaje historię bohaterów, którzy nigdy nie są czarno-biali. Sam Lucien z początku idealista gubi się w Paryskim życiu co prowadzi go do decyzji których wcześniej by nie podjął, szczególnie będąc pod wpływem ludzi, którzy mają grubsze portfele od niego. Dobrym przekładem jest też jego partnerka która wydaje się być nieskazitelna, jednak jej przeszłość jest wątpliwa, ale ma sens w jej ciężkiej sytuacji finansowej. Étienne grany przez Vincent Lacoste’a i Nathatn grany przez Xaviera Dolana to postacie po przeciwnych stronach sporu, ale w głębi będące bardzo do siebie podobne, co szczególnie ciekawe gdyż często są pokazywane w kontrze. Wszystko to jest oczywiście zasługą świetniej obsady, o Dolanie wspominałem nie raz i jego talent zarówno reżyserski, jak i aktorski jest szeroko znany. Jednak taki Vincent Lacoste nie jest tak szeroko znany, a jego kreacje jest świetna, Benjamin Voisin [dopisek: grał w Lato’85 jeden z najważniejszych filmów w historii fanatyka Kina, polecam mocno] to w ogóle przyszła wielka gwiazda kina i totalnie nie czuję że przesadzam.
I tutaj przechodzimy do klasycznego momentu narzekania, gdzie w tym przypadku chciałbym wspomnieć ze film trwa dwie i pół godziny. I z jednej strony jest to i plus i minus, historia się nie śpieszy, mamy czas na oddech, tempo jest odpowiednie, mimo wszystko końcówka drugiego aktu jest według mnie trochę zbyt długa. Niestety boli też sama przewidywalność historii, co teoretycznie nie jest minusem, bo w historii kina dostaliśmy wiele prostych historii, które były świetne, ale w filmie który opiera się na złożonej intrydze jest to aż nadto proste. Jednak to wszystko niknie, gdy zatracimy się w tym świecie, kostiumy, wizja świata, Paryż z tamtych lat, wszystko tutaj pasuje.
Dwu i pół godzinny dramat historyczny brzmi jak coś ciężkiego do przejścia, jednak tutaj dostajemy kawał dobrego kina na wszystkich płaszczyznach.
7/10