W końcu w kinach możemy zobaczyć najnowszy film Wim’a Wendersa, który możemy kojarzyć jako film otwarcia ostatnich Nowych Horyzontów.


Jednak nie jest to jedyny festiwalowy rodowód tego dzieła. Miał on swoją premierę w Cannes, gdzie zdobył nagrodę za najlepszą rolę męska dla Kōji Yakusho. Jednak wracając na chwilę do Wendersa wielu określiło jego nowe dzieło najlepszym od lat. Osobiście najbardziej cenię sobie film dokumentalny „Sól Ziemi”. Jednak trzeba przyznać, że ostatnie lata nie były dla niego najlepsze, jeżeli chodzi o fabuły. Lepiej wyglądało to w przypadku dokumentów, co trochę przypomina sytuację jego rodaka Wernera Herzoga sprzed lat. Jednak film „Perfect Days” wyrywa się z tej tendencji. Obserwujemy w nim losy Hirayama granego przez wcześniej wspomnianego zdobywcę złotej palmy. Ma on spokojne życie, można powiedzieć monotonne. Sam zarys film mocno przypomina „Paterson’a” Jima Jarmusha, gdzie w podobny sposób ukazana jest codzienność.


Nowe dzieło Wim’a skupia się w ogół postaci Hirayamy, obserwujemy jego życie przez kilka dnia, jego drogę do pracy jako dozorca. Samej pracy poświęcone jest dużo czasu, mimo że nie wydaje się ona niczym bardzo ciekawym. Widzimy też jego relacje z innymi pracownikami, w tym młodym chłopakiem, który jest dla niego kimś w rodzaju nauczyciela. Dynamika ich relacji jest ciekawa, bo z jednej strony Hirayama traktuje młodszego kolegę z góry, jednak też przejmuje się jego losem. Przy tym widazać duży aspekt różnic pokoleniowych, gdzie kasety, z których słuchają muzykę w samochodzie są dla młodego chłopaka czymś niespotykanym na co dzień.


Po części tematem filmu można nazwać, określić to, że główny bohater zaczyna tracić kontakt z dzisiejszymi czasami, żyjąc trochę w przeszłości. Czego najbardziej namacalnym dowodem mogą być wspomniane kasety. Widać to też w różnicy wieku między nim, a osobami, z którymi spędza najwięcej czasu. On już bliżej emerytury niż nastoletniości, a najwięcej czasu spędza z młodymi dorosłymi. Ten aspekt jest najbardziej rozczulający w swojej uroczyści, podchodząc do bohatera jako nauczyciela i mentora dla młodych, ale ukazując także ile on od nich się uczy. Właśnie te międzypokoleniowe wsparcie jest pięknym zabiegiem emocjonalnym to także morałem płynącym z dzieła.


Kōji Yakusho za swoją rolę dostał nagrodę w Cannes i trzeba przyznać, że w pełni zasłużenie. Film w zdecydowanej większości opiera się na nim, jest w niemal każdej scenie. Tworząc postać jednocześnie wrażliwą, ale i twardo stąpającą po ziemi, która początkowo wydaje się zamknięta, ale po poznaniu bliższym bije od niej masa ciepła.


Wizualnie film także potrafi zachwycić. Tokio jest ukazane w sposób bardzo klimatyczny, niemal nostalgiczny. W długich spokojnych kadrach, które dobrze rezonują ze spokojnym tempem akcji, której prawie nie ma. No i oczywiście te słynne przezroczyste toalety, o których swego czasu było tak głośno, tutaj grają ważną rolę i bardzo ciekawie kontrastują z dość konserwatywnie ukazanym miastem. Do tego dochodzi świetna warstwa audio, kilka znanych hitów i kilka mniej znanych klimatycznych utworów, razem daje mieszankę ciekawą i niepowtarzalną, ale przede wszystkim klimatyczną i pasującą do ogółu dzieła.


Film „Perfect Days” to piękna pochwała dla codzienności, Wim Wenders zabiera nas do Japonii, żebyśmy docenili coś czego często nie zauważamy, a codzienność tak jak Tokio w tym filmie może być piękna.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *