Polski thriller z elementami detektywistycznymi brzmi jak coś co może się totalnie nie udać. Jednak zdążają się wyjątki od tej reguły, a tutaj mieliśmy kilka czynników, które wskazywały, że jednak może się udać.


Film opowiada historię Macieja, w tej roli Tomasz Kot, którego poznajemy w momencie, gdy dowiaduje się o śmierci swojej żony w wypadku. Obwinia się o to, ponieważ wściekły krzyczał na żonę, żeby szybciej wracała do domu, a ona zginęła właśnie w wypadku samochodowym. Widać od początku, że w małżeństwie nie działo się najlepiej, kłócili się od dawana, a ich konfliktem interesów była praca, gdzie żadne z nich nie potrafiło ustąpić. Maciej załamuje się po śmierci żony i nie potrafi sobie poradzić z wydarzeniami, jednak dowiaduje się, że żona go okłamała i wypadek zdarzył się na mazurach, a mówiła, że wraca z Krakowa do Warszawy. Ku przeciwności teściów wyrusza na mazury w poszukiwaniu prawdy o śmierci swojej żony.


Od tego momentu film staje się thrillerem z elementami detektywistycznymi właśnie. Bohater jedzie od poszlaki do poszlaki i wkręca się w krąg kłamstw swojej żony i dziwnych zależności które miały miejsce w okolicach jej śmierci. Film bardzo mocno działa na kontraście Warszawa – mazurska wieś. Z jednej strony ciągłe ujęcia na życie w „Warszawskim Hongkongu”, wieżowce, praca prawnicza na wysokim piętrze. Z drugiej strony, wieś, przydrożne bary, korupcja, żeby nie powiedzieć patologia, nakręcana alkoholem. Do tego dochodzą zachowania przemocowe, od pobić do gwałtów. W tej sytuacji Maciej nie może się odnaleźć, wielokrotnie nazywany jest tchórzem, a ewidentnie zastała sytuacja go przytłacza. Pomoc ze strony rodziny jest nikła, a teść tylko go dobija swoimi ciągłymi uwagami, a w momencie, gdy musi się zająć dziećmi, sam nie może poradzić sobie z emocjami.


Wielokrotnie w filmie możemy widzieć retrospektywy przedstawiające relacje małżeństwa, które od dłuższego czasu miało problemy. Film pokazuje jak obie strony zawiniły w tej relacji, które oczywiście wpłynęły na wydarzenia z nocy wypadku, bo jak się dowiadujemy nie wszystko było takie proste jak na początku myśleliśmy, a z każdym fragmentem „śledztwa” Macieja dowiadujemy się więcej szczegółów. Które z jednej strony dobrze budują napięcie, wprowadzają nowe, ciekawe postacie drugoplanowe. Z drugiej strony są to często są to niesamowite zbiegi okoliczności, lekko mówiąc mocno naciągane i często wydają się aż niemożliwe. Szczególnie samo zakończenie, którego oczywiście nie będę zdradzał, ale jest ona właśnie w mojej opinii przesadzone i nie pasuje do dość naturalistycznego wydźwięku tego filmu.


Obsada tego filmu jest dość nierówna, to, że Tomasz Kot jest wybitnym aktorem to wiemy, ale tutaj wygląda jakby grał trochę od niechcenia. Dużo tak zwanych nierównych występów jest w przypadku drugiego planu, Grzegorz Damięcki czy Kondrad Eleryk sprawdzają się naprawdę świetnie w swoich rolach. Z drugiej strony Marta Stalmierska i Roman Gancarczyk tworzą niezwykle jednowymiarowe postacie. Technicznie film też jest nierówny, często próbuje pokazać stany emocjonalne głównego bohatera w nieco bardziej „artystyczny” sposób, bawiąc się często anamorficznymi obiektywami. Z drugiej reszta filmu jest ukazana niezwykle płasko, momentami rzekłbym, że nijaki w porównaniu do tego.


„Wyrwa” to działo, które jest ciekawe w swoim założeniu, potrafi zbudować emocje i zaangażować, jednak nie raz też potrafi ukazać zbytnie zbiegi okoliczności, które wybijają z tego filmu, które przez długi czas świetnie łączy naturalizm z dość niezwykłą historią.

6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *