Kenneth Branagh po nominowanym do wielu Oscarów „Belfaście” wraca do klimatów „Morderstwa w Orient Ekspresie” czy „Śmierci na Nilu”, wcielając się ponownie w detektywa Herkulesa Poirot.


Oba wcześniejsze filmy, w których wcielał się w tą postać nie były dobrze przyjęte. Osobiście widziałem tylko ten pierwszy i nie można mu odmówić kilku ciekawych elementów, w tym dobrej obsady, jednak nie było w nich nic odkrywczego. Podążał utartym schematem filmów detektywistycznych z kreowaną na wybitną postacią przewodnią. Nie inaczej jest tym razem, poznajemy detektywa, który mieszka w tytułowej Wenecji, który wygląda jakby przeszedł na emeryturę. Przychodzą do niego ludzie ze sprawami, jednak nie przyjmuje ich do siebie, wszystko zmienia jego „stara przyjaciółka”, która jest pisarką i opowiada mu o nietypowej sprawie.


Chodzi o medium, które w drodze wyjątku jest prawdziwe, nie potrafi zrozumieć jak działają jej sztuczki i prosi o pomoc Herkulesa, żeby ten znalazł ich rozwiązanie. On podchodzi do tematu bardzo sceptycznie, jednak w dzień Halloween udają się do willi, w której zamordowano młodą dziewczynę. Jej matka uważa, że dom był od lat nawiedzony, a jej śmierć to nie samobójstwo, tylko „morderstwo” w której to właśnie zabójcami są istoty nadprzyrodzone. Na miejscu pojawia się medium, która z asystentami tworzy seans, który został rozszyfrowany przez detektywa, który pokazuje jej sztuczki. Wszystko zmienia śmierć wspomnianego medium, która wypada z balkonu i nadziewa się na ostry przedmiot. Detektyw zamyka wszystkich w domu i zaczyna śledztwo, pośród kilkorga bohaterów, którzy zostali w środku.


Brzmi to bardzo schematycznie, jednak taki sam motyw wykorzystują świetne obie części filmu „Na noże”. Jednak ich jakość w dużej mierze opiera się na intrygujących bohaterach, co do których toczy się śledztwo. Niestety w tym przypadku jest różnie, sam detektyw to zbiór sztamowych cech detektywa, plus motyw przemijania, który niestety jest pokazany dość łapotologicznie. Film zbyt często odkrywa tajemnice bohaterów, tak żeby widz nie pogubił się w śledztwie, co sprawia, że nie są oni tak interesujący jakby mogli być. Najbardziej czułem się zaintrygowany przez postać medium graną przez świetną Michelle Yeoh, niestety ginie ona wcześnie, a już przed tym jej motywacje są opowiedziane wprost. Jej rolę przejmują asystenci, jednak motyw się powtarza i ich motywacje są odkryte zbyt wcześnie, przez co przez końcówkę filmu ich postacie są pozbawione tajemnicy. Co niestety sprawdza się do niemal każdego bohatera tutaj, którzy są sprowadzeni do jednego zwrotu akcji, szczegółowo wytłumaczonego przez film.


To wszystko jest dużym zawodem w kontekście tego, że film posiada kilka ciekawych motywów, a kilka zwrotów akcji, jest naprawdę niespodziewanych. Jednak tuż po nich film zbyt wprost tłumaczy je i niestety powtórzę ten zwrot, ale ewidentnie film cierpi przez to, że traktuje widza zbyt protekcjonalnie odzierając się tym z tajemnicy. Element horrorowi, który wprowadza też nie do końca wybrzmiewa, bo film nigdy nie decyduje się mocniej na nim skupić, a pojedyncze sceny nie mają takiego wydźwięku.


Film „Duchy w Wenecji” wpasowuje się w pozostałe produkcje Kennetha Branagha o Herkulesi Poirot prezentując ciekawie zbudowaną intrygę. Której brakuje ciekawych bohaterów oraz większej tajemniczości i mimo kilku ciekawych motywów i zwrotów akcji, najlepsze co w tym filmie widzimy to miejsce akcji.


5/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *