Warszawski festiwal w pełni i dostajemy masę produkcji, których pewnie nigdy nie obejrzymy w kinach ponownie. W większości przypadków to po mnie spływa, jednak czasem, jak tutaj w konkursie Creme de la crème dostajemy film, na którego powtórkę już czekam.
Koprodukcja Niemiecko-Belgijska to iście unikatowe dzieło, jego reżyserka, czyli Sonja Heiss ma na koncie kilka filmów, ale żaden nie przebił się dalej. Czego osobiście życzę temu dziełu, bo na to zdecydowanie zasługuje. Opowiada o rodzinie, składającej się z małżeństwa z trójką dzieci, głowa rodziny, Richard jest profesorem w szpitalu dla dzieci upośledzonych umysłowo, gdzie uczęszcza jego syn. W porównaniu do innych dzieciaków z tej szkoły wydaje się on zupełnie zdrowy, jednak ma on sporadyczne napady szału oraz widać, że odstaje od swoich braci. Sama historia podzielona jest na trzy etapy, według wieku najmłodszego syna: dzieciństwo, nastoletniość i dorosłość.
Poszczególne etapy to samo życie. Rodzinne wyjazdy na wycieczki, poranne śniadania, praca, ale także bardziej doniosłe i ważne momenty jak pierwsze zakochanie się, czy wizytacja premiera w szpitalu. Film w dużej mierz opiera się na ukazaniu codzienności życia rodzinny w obliczu ich problemów. Nie chodzi tutaj tylko o problemy z najmłodszym z synów, ale także małżeństwo przeżywa kryzys. Przy czym mimo tych poruszanych problemów, a dochodzi tutaj oczywiście temat dojrzewania, godzenia się ze stratą, czy nawet prób samobójczych to film jest świetną komedią. Która czasem jest absurdalna, czasem niezwykle urocza, a czasem łączy to w jedność, a przy tym nie sprawia, że część dramatycznie gorzej wybrzmiewa. Szczególnie widzimy to w scenach z młodymi podopiecznymi szpitala, których naiwność i dziwne spojrzenie na świat wywołane przez ich problemy jest zabawne, lecz nigdy nie jest to wyśmiewanie tych osób. Humor ten jest niezwykle kunsztownie podany, mimo że czasem są to niezwykle proste żarty.
I cała ta struktura filmu bardzo przypomina film „Boyhood”, gdzie śledzimy losy rodziny na różnych etapach ich życia, jednak mi bardziej pasuje porównanie do trylogii „Before”, także Richarda Linklatera. Młodość, niczym pierwsza część trylogii jest najbardziej urzekająca swoją lekkością. Nastoletniość niczym środkowa część to próba zrobienia kroku w dojrzałość, ale jednocześnie bycie cały czas w rozkroku, między młodością, a dorosłością, jednak tutaj też widzimy największy rozwój bohaterów. Dorosłość, niczym zamkniecie trylogii to ogromna dawka melancholii, spojrzenie w przeszłość i zdawanie sobie sprawy z decyzji podjętych przez poprzednie lata.
Technicznie film jest bardzo standardowy, lecz ma kilka scen perełek i nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o późniejszej sekwencji jazdy na deskorolce, która wygląda jakby była inspirowana filmem „Mama” Xaviera Dolana. A jak jesteśmy przy Kanadyjczyku, to tak jak u niego mamy niezwykle nostalgiczną muzykę, nawiązującą do lat ’80 i ’90 z wieloma hitami z tamtych czasów na czele z „Enola Gay ” zespołu Orchestral Manoeuvres In The Dark.
Przyznam szczerze, że wybrałem ten film tak jak to się często robi na festiwalach filmowych, tutaj ważna sekcja, tutaj ciekawy tytuł, no to idę, ale czegoś takiego się nie spodziewałem. Jest to film niezwykle czuły i empatyczny w opowiadaniu na naprawdę trudne tematy, a przy tym niezwykle zabawny, a to wszystko razem łączy się w naprawdę kunsztowną całość, która gra na wielu poziomach bawiąc i wzruszając jednocześnie.
8/10
[…] Kiedy znów będzie tak, jak nigdy nie było – Recenzja […]
[…] – Recenzja Chłopi – Recenzja George ma się dobrze – Recenzja Kiedy znów będzie tak, jak nigdy nie było – Recenzja Mów do Mnie – Recenzja Holy Spider – Recenzja Sundown – Recenzja Prześwietlenie – […]