To koniec pewnej ery, film promowany jako ostatnie dzieło Hayao Miyzaki’ego i symboliczne zakończenie historii studia Ghibli, które przez ostatnie kilkadziesiąt lat dostarczyło nam masę świetnych animacji.
Nie zaskoczę jak napiszę, że historia opowiada o tytułowym chłopcu i czapli. Akcja zaczyna się podczas wojny gdzie chłopak zostaje rozdzielony od matki w wyniku pożaru. Sam film zaczyna się scenami przypominającymi jeden z pierwszych hitów Ghibli „Grobowiec Świetlików”. Trafia On na wieś, jednak cały czas tęskni on za matką. Znajduje nietypową wieżę, jeszcze bardziej nietypową czaplę i zaczyna wsiąkać w przedziwny świat. Będący światek magii i snów oraz swoistym portalem do innego życia.
Ciężko jednoznacznie wskazać fabułę filmu, gdyż jest ona bardzo symboliczna, a opowiadana historia jest bardziej pretekstem dla Miyzaki’ego do siania alegorii. Którymi ten film jest wypełniony od początku do końca. Mimo to najnowsze dzieło studia Ghlibi zaliczyłbym jako przedziwne kino drogi prowadzące przez magiczną krainę w której nie wiadomo co się wydarzy, a dzieje się naprawdę dużo.
Jednak wróćmy do symboliki filmu, bo to wydaje się być jego główną siłą i czym co trafia pewnie bardziej do fanów studia, którzy widzieli więcej filmów Ghibli. Choć nie chce tutaj narzucać interpretacji, gdyż uważam, że doszukiwanie się ich samemu to najpiękniejsza rzecz w tym filmie. Oczywiście film porusza temat przemijania, końca, czy swoistego odrodzenia, jednak są to tylko tropy i każdy w tym może znaleźć coś unikatowego, co świadczy o sile tego filmu.
Samych nawiązań do poprzednich dzieł jest masa, niektóre sceny to czyste hołdy dla innych filmów lub postaci. Można oczywiście zarzucać, że jest to fan service, a film może być gorszy w odbiorze dla ludzi dla których to będzie pierwszy kontakt z Ghibli. Mimo wszystko uważam, że w kontekście swoistego zamknięcia historii jest to jak najbardziej uzasadnione, a nowy fan będzie miał przygodę z oglądania tego magicznego widowiska. Natomiast fan dostanie coś ekstra, a do tego świetne zamknięcie historii.
Żeby nie było zbyt górnolotnie muszę dodać, że film jest naprawdę zabawny, często objawia się to w absurdzie, w którym filmy Miyzaki’ego świetnie potrafiły się bawić i tak robi i ten. Wielkie papugi jako przeciwnicy, czaplo – człowiek, czyli Mateusz z Pana Kleksa, tylko naprawdę zabawny, czy pojedyncze sceny bawiące się formą animacji dla zabawnego efektu. Przy czym film nigdy nie staje się śmieszny, a humor i absurd stanowi kontrę dla poważniejszych tonów, w jakich rozgrywana jest opowieść.
Filmy Ghibli niemal zawsze wyglądały pięknie i nie inaczej jest tym razem, a zaryzykuje stwierdzenie, że jest to jeden z najlepiej wyglądających ich filmów. Jest rozmach, są sceny epickie, ale są i kameralne, jak i te urocze i wszystkie wyglądają świetnie, a dla kontry początkowy fragment w atakowanym Tokio naprawdę budzi przerażenie. Oczywiście do tego, jak zawsze wspaniała muzyka tworzy razem piękną audiowizualną ucztę.
Jest takie powiedzenie, że trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść i Miyzaki to zdecydowanie wiedział. Ten film to świetna klamra cudownego studia, które już od lat miało problemy i nie zbliżało się poziomem do starszych produkcji, ale potrafiło na koniec przedstawić magiczną przygodę pozostawiająca pole do interpretacji i dyskusji. Może to nie jest mój ulubiony film Ghibli i moje serduszko zostanie przy „Spirited Away” czy „Grobowcy Świetlików” mimo to „Chłopiec i Czapla” to najpiękniejsze pożegnanie jako mogliśmy sobie wymarzyć jako fani studia.
8/10