Gdyński złoty lew z zeszłego roku miał naprawdę dużą konkurencję, dlatego tym bardziej nagrodzony przez niego film był bardzo wyczekiwany.
Nowy film Pawła Maślony to kino historyczne, a może dokładniej wykorzystujące wydarzenia i postacie historyczne, bo jednak z ich pomocą opowiada osobną historię. W centrum jej wydarzeń mamy tytułowego Kosa, czyli Tadeusza Kościuszkę. Wraca on do Polski po udanej kampanii podczas amerykańskiej wojny o niepodległość z czarnoskórym towarzyszem. Jednak na początku film wątkiem głównym wydaje się być historia granego przez Bartosza Bielenię Ignacego. Chłopak jest bękartem jednego ze szlachciców, który leży na łożu śmierci, na którym obiecuje chłopakowi dobry zapis w testamencie, pomimo sprzeciwu reszty rodziny. Chłopak wykrada testament i rusza w drogę do sądu, który ma potwierdzić jego autentyczność, co odmieni jego życie.
Jak można łatwo się domyślić historie te gdzieś się przecinają, a bohaterowie zaczynają współpracować, a do tego dochodzi wątek Rosjan, którzy ścigają Kościuszkę. Przewodniczy im bezwzględny Rotmistrz Dunin, w którego wciela się Robert Więckiewicz. W pewnym momencie losy wszystkich bohaterów zaczynają kierować do domu wdowy po zasłużonym polskim wojskowym, który kiedyś walczył u boku Kościuszki. Bohaterowie zaczynają się u niej zbierać, rozmowa między nimi nabierać tempa, a sytuacja przypomina tą z „Nienawistnej Ósemki” Quentina Tarantino.
Jednak zbyt łatwo tutaj zdradzić za dużo, a samych wątków film łączy zaskakująco dużo. Wracający do Polski Kościuszko chce skupić się na chłopach, jako głównej sile swojej armii. Czemu przeciwstawia się szlachta, której film jest mocną krytyką, niemal wskazując, że to przez niż i jej wewnętrzne konflikty polska straciła niepodległość. Wątek walki klasowej szczególnie widać w historii Ignacego, który stara się zmienić swoją sytuacje przez co wpada w kolejne kłopoty. Natomiast wątek wojny z rosyjskim zaborcą jest cały czas w tle, jako swoisty powód do zawiązania akcji i przyczyna wizyty Dunina w Polsce. Jednak co chyba najważniejsze wątki świetnie się przenikają i łączą oddziałując na siebie. Napięcie szlachta – chłopstwo ma duży wpływ na nastroje patriotyczne, a sytuacja Kościuszki do konfrontacji z Duninem.
Film niespodziewanie często uderza w klimat thrillera akcji. Samo napięcie podczas rozmowy w domu wdowy jest budowane po mistrzowsku. Zwykła gra w karty lub wymiana zdań potrafi być niezwykle napięta. Oczywiście mamy też sceny batalistyczne, które wypadają świetnie i to nie tylko jak na polskie realia. Są zrealizowane w dobrym tempie, a przy tym czuć, że każde uderzenie szablą i wystrzał z broni palnej ma swoją wagę, a ofiara ma znaczenie.
Bez wątpienia „Kos” to jeden z najlepiej zagranych Polskich filmów w ostatnich latach. Jacek Braciak jest świetnym Kościuszką w bardzo wyważonej roli, jednak w kluczowych momentach potrafi zaskoczyć. Tak jak Bartosz Bieleni i Robert Więckiewicz w dużo bardziej ekscentrycznych rolach. Pozytywnie zaskakuje też Agnieszka Grochowska w roli wdowy mocno odbiegającej od swojego emploi, dla mnie w najlepszej roli od lat, z drugiej strony Piotr Pacek, którego pierwszy raz widzę na ekranie i zrobił nam mnie ogromne wrażenie.
Naprawdę jestem tym zaskoczony, ale dostaliśmy bardzo dobry polski film historyczny. Trzeba jednak zaznaczyć, że film najlepiej działa jako historia o ludziach i thriller z dobrze zbudowanym napięciem, a historia jest tylko tłem, ważnym, ale tłem.
8/10