Todd Haynes, twórca fenomenalnego „Carol” wrócił na zeszłorocznym festiwalu w Cannes. Gdzie mimo dobrych recenzji nie został doceniony, tak samo w obecnym sezonie nagród.
Jego najnowsze dzieło skupia się na ciekawej relacji, młodego Koreańczyka i dużo starszej kobiety Gracie, graną przez Julianne Moore. Kobietę poznajemy jako „bohaterkę” afery, gdzie będąc w wieku 36 lat ma dziecko z 13 latkiem, wspominanym Koreańczykiem i urodziła je w więzieniu. Jednak jesteśmy ponad dwadzieścia lat po tej aferze, gdy dzieci nietypowej pary są w momencie zaczynania studiów, a spokój rodziny zaburza Elizabeth. Znana i ceniona aktorka, która w następnym filmie ma zagrać Gracie i zaczyna przebywać dużo czasu z nią, jej rodziną i znajomymi, żeby ją poznać. Cały czas tłumacząc kobiecie, że chce oddać prawdę sytuacji, którą ludzie znają jedynie z tabloidów.
Jak można łatwo się domyśleć pobyt Elizabeth nie jest usłany różami i niejednokrotnie prowadzi do nieprzyjemnych sytuacji lub rozmów. Natomiast same jej obecność powoduje rozdrapywanie ran sprzed lat, które zostały często przemilczane. Przy czym film bardzo ciekawie prowadzi narracji z perspektywy Elizabeth, która stopniowo dowiaduje się nowych faktów na temat sytuacji sprzed lat, doskonale wiedząc, że nie wszystkie są prawdziwe. Często rozmowy z różnymi bohaterami dają wykluczający się obraz Gracie, której poznanie jest głównym celem bohaterki, a taka sytuacja wcale jej w tym nie pomaga.
Ta próba odkrycia prawdziwych motywacji i charakteru Gracie to świetny motor napędowy tego filmu. Szczególnie motyw fałszywych tropów, które podejmuje aktorka, która ma się w nią wcielić. Gdzie widz często razem z nią analizuje sytuacje i dochodzi do własnych konkluzji, a często najtrafniejszą z nich jest to, że niczego nie może być pewien i najpewniej osądził któregoś z bohaterów zbyt wcześnie. Gdy sami bohaterowie są niezwykle złożeni, przez co ciężej ich poznać, mimo to cały czas jako widz próbujemy ich analizować, tak jak sytuacje, która wydarzyła się już lata temu z perspektywy akcji filmu.
Przyznam, że po obejrzeniu bardzo mocno doceniłem wątki poboczne tego filmu, jak działają jako całość, historia dzieci Gracie i wpływu tej sytuacji na ich życie. Historia jej relacji z byłym partnerem czy życie społeczności miasteczka, które staje się ciekawym bohaterem zbiorowym. Nadaje to filmowi świetnej głębi, a przy tym buduje postacie, dzięki czemu wierzymy w ich wielowymiarowość oraz dobrze łączą się z głównym wątkiem.
Warto pochwalić także świetną obsadę, wspomniana Julianne Moore, grająca świetnie zarówno w momentach, gdy przejmowała kontrolę nad wydarzeniami, ale, jak i gdy jej świat się rozsypywał. W kontrze dużo bardziej zrównoważona Natalie Portman w roli Elizabeth, która z czasem pięknie przejmuje manieryzmy bohaterki, w która ma się wcielić, szczególnie w momentach gdzie obie Panie są razem na ekranie wygląda to naprawdę imponująco. Niestety drugi plan mocno odstaje od tego duetu, choć zawsze warto docenić bardzo naturalistyczne role dość młodych aktorów.
„Obsesja” to film, który świetnie łączy dramat rodzinny z elementami thrillera, gdzie nigdy nie jesteśmy pewni co jest prawdą, ale mimo to analizujemy poczynania bohaterów, żeby dojść do wniosku, że nic nie wiem, ale na pewno osądziliśmy ich pochopnie.
8/10