Aki Kaurismäki to obecnie jedno z najważniejszych nazwisk europejskiego kina. Jego filmy wielokrotnie wyjeżdżały z festiwali z nagrodami w tym z nagrodą główną festiwalu w Berlinie w 2017 roku. Jego najnowsze dzieło zdobył nagrodę Jury w Cannes.


Filmy finlandzkiego reżysera są bardzo charakterystyczne, mimo że są bardzo oszczędne w stylu. Minimalizm reżysera widać w każdym elemencie tego filmu, a poza tym są formalnie bardzo charakterystyczne. Tym razem wziął na tapet ciężki, a w zasadzie tematy, bo zaczynając od bezrobocia i problemów ze znalezieniem pracy, co prowadzi do biedy, a przy tym relacje międzyludzkie między nimi. Poznajemy Hollapa, mężczyzna, który ma problem z alkoholem, przez co zostaje wyrzucony z każdej kolejnej pracy. Podczas pobytu ze znajomym z pracy w jednym z karaoke barów poznaje Ansę. Wybiera się z kobietą na randkę, która wychodzi bardzo sztywno, a po jej zakończeniu gubi do niej numer telefonu.


Oboje błąkając się po mieście szukają siebie nawzajem, upadając coraz niżej w drabinie społecznej, łapiąc się kolejnych mało płatnych prac. Po powrotnym spotkaniu zdają się decydować na wspólną przyszłość ze względu na brak lepszych opcji, niestety problem alkoholowy ich rozdziela, a tułaczka w poszukiwaniu lepszej przyszłości prowadzi ich tylko do punktu wyjścia. W warstwie interpretacyjnej film ten może być oceniany jako głęboce depresyjne i pesymistyczne dzieło. Dla bohaterów w pewnym momencie nie widać nadziei, a ich egzystencja wydaje się być pusta i bezsensowna.


Jednak „Opadające Liscię” to komedia i to naprawdę zabawna komedia. Osoby znające humor Kaurismäkiego wiedzą jak potrafi rozśmieszyć widza nawet w obrębie dramatycznych wydarzeń. Często humor opiera się tutaj na absurdzie, jednak najwięcej mamy go w dialogach. Często dialogach, które wypowiadane są niezwykle poważnie, a dotyczą spraw błahych, żeby nie powiedzieć głupich. Czasem jest to absurdalny komentarz odnośnie poważnych wydarzeń, które w tym momencie dzieją się w filmie, czasem zabawna puenta. Takim momentem może być fragment, gdzie Hollap postanawia przestać pić alkohol i od razu wpada pod pociąg i jest to oczywiście wydarzenie tragiczne, ale nie zmienia faktu, że gdy widzimy go w gipsie cała sala wybuchła śmiechem. Przy tym Kaurismäki to prawdziwy kinofil i żartów odnoszących się do historii kina i innych dzieł jest wiele, a tekst „Przypomina „Dziennik wiejskiego proboszcza”” może przejść do klasyki kina.


Dużo scen dialogowych działa świetnie dzięki charakterystycznej, ale też bardzo minimalistycznej grze aktorskiej w tym filmie. Ta obojętność, z jaką bohaterowie przyjmują zastający ich świat jest iście oniryczna, ale też przerażająca. Aktorzy wcielający się w główną dwójkę bohaterów szczególnie brylują na tym polu, choć w filmie znalazło się też kilka bardziej ekspresywnych ról. Szczególnie u epizodystów znanych z innych dzieł fińskiego reżysera.


Jeżeli wspominamy minimalizm to wizualnie film jest minimalistyczny jak tylko się da, długie spokojne kadry skąpane różnych odcieniach szarości. Co ciekawe ciężko stwierdzić, w którym roku rozgrywa się akcja, choć pójście do kina „Truposze nie umierają” z 2019 coś nam mówi w tej materii to Finlandia w tym filmie wygląda jak małomiasteczkowa Polska na początku lat 2000.


„Opadające Liście” to najbardziej czuły dramat o ludziach z dolnych warstw społecznych, który tak naprawdę, jest bardzo zabawną komedią. Czasem wprost, czasem bardzo zawoalowany, jednak niezmienni niezwykle zabawny.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *