Do tematu holocaustu podchodzono od wielu różnych stron, czego ostatnim świetnym przykładem jest „Strefa Interesów”. Jednak temat sytuacji Czech w przeddzień rozpoczęcia wojny to nie był temat do tej pory szeroko komentowany przez kulturę popularną.
Film ten opowiada historie Nicolasa Wintona, młodego Brytyjczyka, który stwierdził, że chce pojechać do Pragi i pomagać uchodźcom przesiedlonym przez ekspansje Hitlera na Czechosłowację i Austrię. Jednak film jest prowadzony w dwóch liniach czasowych, zdecydowana większość to wydarzenia historyczne z roku 1939 i akcja ratowania dzieci z Pragi, której grodzi najazd nazistów. Druga to starość Nicolasa, który porządkuje swoje przeszłe sprawy i rozlicza się z przeszłością. Jednak to realia Praskie są najciekawsze. Nicolas szybko po przyjeździe do Pragi widzi na własne oczy fatalną sytuację dzieci, o których mówi się, że nie przeżyją zimy. Postanawia działać i zaczyna akcję mającą na celu przeniesienie ich do Brytyjskich rodzin zastępczych.
Sama akcja ratowania dzieci z terenów zagrożonych to w większości kwestie urzędowe oraz „sponsorskie”, które Nicolas załatwia w Anglii. Co nie brzmi zbyt ekscytująco ani heroicznie, jednak tak w dużej mierze jest ukazane. Sam heroizm czynów podkreślają wydarzenia z drugiej linii czasowej. Gdzie podstarzały Nicolas porządkuje dawne papiery i chce, żeby jego pamiętnik zostały dobrze zabezpieczone. Z drugiej strony historyczna część pokazuje jak trudna i złożona była to operacja oraz ile ludzi było w nią zaangażowanych. Szczególnie podczas jej końca, w przeddzień drugiej wojny światowej, gdy sytuacja była napięta. Przy czym warto zaznaczyć, że sama historia nie jest bardzo popularna, tak z perspektywy polski historia naszych sąsiadów, Czechów, przed i podczas wojny jest nam mało znana.
Czytając wcześniejsze recenzje, czy nawet patrząc na sam zwiastun spodziewałem się lekko mówiąc dzieła, które będzie grało na emocjach widza. Żeby nie powiedzieć, że zapowiadał się tutaj wyciskacz łez. I tak trochę jest, ale trzeba przyznać, że zrobione jest to bardzo kunsztownie i z gracją, dzięki czemu same sceny, które wzruszają mają swój wydźwięk, a swoistego patosu nie ma tutaj aż tak dużo. Dopiero końcówka uderza w takie tony, jednak jest to zbudowane tak, że pasuje do całości opowieści, która jest stosunkowo naturalistyczna.
Wracając na chwilę do promocji filmu, główną twarzą jest tutaj Anthony Hopkins, co z jednej strony zrozumiałe, z uwagi na rozpoznawalność i powszechną sympatię do aktora. Jednak tutaj występuje w filmowej „współczesności” przez co wcale nie jest tak długo na ekranie jakbyśmy się spodziewali. Mimo to trzeba przyznać, że jego występ potrafi zauroczyć, sprawiając, że cała ta linia czasowa ma sens. W przypadku historii wojennej wszystko naturalniej już się rozkłada. Oczywiście wcielający się w główną rolę John Flynn jest bardzo dobry w swojej roli. Jednak tutaj mamy całą plejadę dobrych ról, ze świetnym Alex’em Sharpem na czele.
„Jedno Życie” to film, który w dość prosty sposób ukazuje mało znaną historię, która wydarzyła się w historycznie zapomnianym fragmencie drugiej wojny światowej. Co sprawia, że działa jako podwójna przypominają, ale przede wszystkim jako dobry film, który unika patosu i nadmiaru wzruszeń, a gdy już wchodzi w te tony to robi to z gracją i kunsztem. Gdzie finałowe minuty potrafią doprowadzić do łez, ale nie są przepełnione patosem.
7/10