Twórcy zaskakującego hitu „Searching” wracają z nowym dziełem w tym stylu, gdzie mimo braku oryginalności w tytule mamy wiele ciekawych motywów wprowadzając odrobinę świeżości do gatunku thrillera.
Warto zacząć właśnie od tego powiewu świeżość, który już zaprezentował nam „Searching”, jednak w pełni wybrzmiewa on dopiero w „Missing”. Cały film jest bardzo oparty na technologii, jednak nie chcę, żeby zabrzmiało to górnolotnie, także dodam słówko „użytkowej”. Co jest trochę oczywiste, jednak filmy bardzo rzadko używają aż tak bardzo social medii czy innych funkcji smartfonów lub komputerów, które używamy codziennie w taki sposób, że ma to realny wpływ na fabułę. Z drugiej strony bardzo ważny jest tu montaż, często cały ekran wypełnia to, co dzieje się na telefonie, cięcie, do tego, co widzimy na komputerze, zamykające i pojawiające się strony, czy aplikacje. Wszystko jest zmontowane bardzo dynamicznie, a przy tym naturalnie i oddaje wrażenie korzystania z tych urządzeń w sposób prawdziwy.
Jednak nie zdradziłem jeszcze o czym jest film, poza tym, że tytuł już zdradza wiele. Poznajemy June nastolatkę, której matka z nowym partnerem wyjeżdża do Kolumbii. Córka zostaje w domu w USA i organizuje kilkudniową imprezę, z której wybudza ją dzień ojca. Widać ze święto to ją rusza, gdyż jej ojciec odszedł. Jednak nastaje dzień powrotu matki, no ale jednak nie. Po godzinach na lotnisku June wraca do domu i zaczyna się walka z bezdusznością ambasady. Zaczyna też własne śledztwo, wykorzystując do tego social media czy funkcje śledzenia na telefonie przy użyciu sygnału GPS. Jednak dopiero zatrudnienie miejscowego sprawia, że coś rusza w śledztwie, a June zyskuje nadzieje na powrót matki.
Na tym momencie postawiłbym kropkę, bo film bardzo łatwo opowiedzieć za bardzo, czym obedrze się go z emocji powodowanej przez niewiadomą. Szczególnie że cały film opiera się na odkrywaniu sekretów, które doprowadzają bohaterkę do kolejnego sekretu. I niestety jak wiele filmów tego gatunku i ten w pewnym momencie się wykoleja w bardzo prosty sposób. Ilość zbiegów okoliczności, które sprawiają, że dziewczyna znajduje poszlaki jest niesamowita. Tak samo poziom szczęścia, jaki ma jest niesamowity, do tego stopnia, że rozwiązywanie zagadki idzie jej lepiej niż profesjonalistą. I to samo w sobie nie jest jeszcze bardzo złe, gdyż wiele filmów tak robi i naprawdę dobrych dziel możemy się czepic w taki sposób. Problem zaczyna się, gdy po pierwsze jest to nadużywane, jak tutaj, a po drugie, gdy film stara się tłumaczyć te przypadki. I to są takie fikołki logiczne, że ciężko w to uwierzyć. Objawia się to często tym, że mamy nadmiar motywów jak, wracanie do zapomnianych już wątków, a czasem naciąganie faktów, które już zostały inaczej przedstawione.
Kolejnym problemem jest brak większej charyzmy w postaciach. Główna bohaterka jest totalnie normalną nastolatkom, która nie wyróżnia się niczym. I może takie podejście a’la everyman ma sens, bo łatwiej się z taką osobą utożsamić, ale też nie zapada ona totalnie w pamięć. Tak naprawdę jedyną jakąś postacią w tym filmie jest nowy partner matki, jednak chyba bardziej dlatego w jak złym świetle jest on pokazywany, do tego stopnia, że w pewnym momencie wygląda śmiesznie.
„Missing” to ciekawy przykład kina o solidnych podstawach, ciekawym założeniu, które finalnie wpada w pułapki gatunkowe, co w takim wypadku boli podwójnie, bo mogło być to naprawdę ciekawe kino, a wyszedł ciekawie zmontowany średniak.
5/10