Trzej Muszkieterowie wracają na wielkie ekrany, kolejna już adaptacja ich przygód w reżyserii Martina Bourboulon’a to według wielu odcinanie kuponów, jednak czy na pewno, choć fakt, że zostało to skalkulowane już pod serię filmów może coś sugerować.


Pierwsza część skupia się głównie na D’Artagnanianie, który jest jeszcze nie został oficjalnie muszkieterem. Jednak za wszelką cenę chce się nim stać, na co nadarza się okazja, ponieważ jeden z legendarnej trójki muszkieterów zostaje aresztowany i przypadkiem podtytułowy bohater wypełnia tę lukę. Historie można streścić jako typowe udowodnienie, że należy mu się to miejsce i tytuł muszkietera, po drodze zakochuje się w dziewczynie, od której wynajmuje pokój i jej też chce udowodnić, że nadaje się na jej partnera. Drugim wątkiem jest wątek królowej, w którą wciela się cudowna Vicky Krieps, jej rozterki uczuciowe, ale i wielka polityka. Kontrą do tego jest spiskująca Milady de Winter (tytuł kontynuacji wskazuje ze na jej postaci będzie się opierać następna część), a wszystko sprowadza się do kradzieży naszyjnika.


Także wygląda to tak, że jedni kradną drugim wspomniany naszyjnik, potem ktoś inny odzyskuje, żeby go stracić, potem przejmuje to ktoś inny i tak w kółko. Tracimy niestety też czas oglądając ten film, ponieważ cały wątek kradzieży naszyjnika, który spaja inne wątki w całość jest niebywale odtwórczy i nijaki. Dosłownie wygląda jakby był na chłodno rozpisany żeby zaliczyć wszystkie ważne punkty i jednocześnie związać wszystko w całość. Niestety sam pojedyncze historie dziejące się z boku nie bronią się za bardzo. Może sam wątek królowej być ciekawy, jednak to nie jest kwestia ciekawego scenariopisarstwa, a ogromnej charyzmy Vicky Krieps, która błyszczy za każdym razem, gdy jest na ekranie. Niestety tego samego nie można powiedzieć o kontrującym mu wątku Milady, który z początku jest ciekawy, dzięki aurze tajemnicy wokół postaci granej przez Evę Green. Niestety film za szybko wyciąga karty na stół i z każdą sceną czar pryska.


Jednak jest oczywiście D’Artagnan, na którym skupia się większość opowieści i niestety tutaj wychodzi jak ten film jest przekalkulowany i bezpieczny, przez co nijaki. François Civil w tej ról wypada naprawdę urocza, wpasowując się w lekko nieporadnego młodego mężczyznę, ale z dużym zapałem. Jednocześnie aż za bardzo of filmu bije jego bycie everymanem, a nawet to, że jego postać jest wzorowana na potencjalnym adresacie tego filmu.


Film o muszkieterach to może, chociaż scenami walki się broni? I tak i nie, fakt, same starcia momentami są efektowne, ciekawe. Nawiązując do gier można powiedzieć, że świetnie wykorzystują otoczenie, jednak bywają też szalenie nielogiczne i bezsensowe. I tutaj znowu użyje porównania do gier, bo muszkieterowie zdecydowanie grają tutaj na poziomie trudności łatwy. To ile razy powinni odejść z tego świata, a tylko zostają zadraśnięci jest niesamowite. Nawet jeżeli sytuacje jest przedstawiona jako niemożliwe i pewna śmierć to i tak udaje im się przetrwać bez problemy. I fakt, może wizualnie jest to ciekawe, efektowne, jednak trzeba przyznać, że nie buduje emocji.


W moich oczach „Trzej Muszkieterowie: D’Artagnan” to przykład filmu, który został wyliczony z Excela tak, żeby podobał się, jak największej liczbie ludzi, jednak posłużę się klasycznym cytatem „jak jest coś dla każdego, to jest dla nikogo”. I trochę tak jest w tym przypadku, a trochę szkoda, szczególnie naprawdę ciekawej obsady, która w wielu momentach ratuje ten film.


5/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *