Ruszył jeden z najciekawszych polskich festiwali filmowych, czyli Millennium Docs Against Gravity i miałem przyjemność na jego otwarciu obejrzeć film iście szczególny, który też miał tutaj swoją Polską premierę.
Ostatnie lata przyniosły nam wiele ciekawych polskich filmów dokumentalnych. Pamiętamy dość klasyczną w formie, ale bardzo ciekawą „Ucieczkę na srebrny glob”. Późniejszy „Film Balkonowy”, który można nazwać kinem eksperymentalnym, a przy tym przystępnym w odbiorze. Natomiast zeszłoroczny festiwal stał pod znakiem „Lombardu”, który był najbliżej „Polskiej szkoły filmów dokumentalnych”. Kolejny rok i kolejne ciekawe dzieło, tym razem Jakub Piątek bierze na tapet konkurs Chopinowski i historię jego uczestników. Jednak warto jeszcze się pochylić nad postacią reżysera, którego poprzedni film „Prime Time” miał premierę na festiwalu Sundance. Miał on mieszany odbiór, jednak osobiście doceniam go, szczególnie pod kątem budowania napięcia i sprzedawania emocji, co widać i w jego dokumencie.
Dokument skupia się na kilku uczestnikach konkursu Chopinowskiego. Mamy zarówno Polaka, jak i dwie Włoszki czy Chińczyka, ale też kilka innych postaci. To z ich perspektywy oglądamy zmagania konkursowe od pierwszej rundy, gdzie mamy masę zgłoszonych do finału, gdzie zostaje czołowa dwunastka. Po drodze poznajemy ich historie, przygotowania, ale także nerwowy okres podczas konkursu. Dużą zaletą jest to jak bohaterowie się od siebie różnią. Oczywiście wszyscy są młodymi pianistami na najwyższym światowym poziomie. Jednak z uwagi na charakter i pochodzenie są innymi ludźmi, dlatego też cała droga konkursu Chopinowskie u każdego wygląda inaczej, a film jest tak złożony.
Jednym z filarów tego filmu jest ukazanie emocje, od których konkurs aż buzuje. Świetnie łączy się to z realizacją filmu, gdzie kamera jest zawsze bardzo blisko bohaterów. Świetnie przedstawione są i wykonania konkursowe, jak i momenty stresu przed lub ulgi po występie.
W każdym z tych trzech etapów widać oddanie uczestników, ale też jak różnią się między sobą. W tych scenach też widać pełne spektrum emocji, od radości po smutek. Przy czym film świetnie tymi emocjami grać i mieszać momenty dramatyczne z zabawnymi, a dzięki temu, że jest to dokument z kamerą blisko bohaterów wszystko wydaje się niezwykle naturalne. A te emocje naprawdę są silne i film nie raz w kluczowych momentach dramatycznych potrafi wzruszyć. I w drugą stronę rozbawić w sposób niezwykle naturalny.
Na początku wymieniłem trzy Polskie dokumenty z ostatnich lat, które zostały docenione i uważam, że „Pianoforte” podzieli ich los. Formalnie najbliżej mu do „Lombardu”, choć czasem miesza w to elementy klasycznego dokumentu w stylu „gadających głów”, ale nigdy nie jest to wprost. Dominują tu sceny, gdzie bohaterowie nie wiedzą, że są nagrywani, choć z drugiej strony ciekawe jest obserwowanie, gdy są świadomi obecności kamery i trochę zagrywają. Ten dualizm w przedstawieniu uczestników, a przy tym jak jest on różni się u każdej jest także niezwykłą siłą i warstwą budowania bohaterów.
„Pianoforte” to prawdziwy emocjonalny rollercoaster, gdzie na zmianę będziemy się wzruszać i śmiać, gdzie wpadniemy w podziw podczas wykonów. Także poczujemy emocje, które buzują w tak ciekawych i innych od siebie uczestnikach konkursu Chopinowskiego, który sam film świetnie nam przybliża w swojej naturalistycznej formie.
8/10
P.S. Po premierze podczas gali otwarcia jeden z bohaterów filmu, Marcin Wieczorek miał swój około 20-minutowy występ i, mimo że nie jestem fanem muzyki fortepianowej to zrobił On na mnie ogromne wrażenie, szacunek dla Niego i organizatorów festiwalu.