Quentin Dupieux to jedna z najciekawszych postaci w obecnym świecie kina, a to samo można byłoby napisać o festiwalu filmowym Splat!, na którym widziałem jego już nie najnowszy film z zeszłorocznego Cannes.


Napisałem, że już nie najnowszy, bo jest to reżyser niebywale płodny, potrafiący kręcić i dwa filmy rocznie, czego dowodem jest ten rok. Jednak wróćmy do jego dzieła, które można być nazwane najdziwniejszym z dziwnych. Czystą zabawą formą filmowa pełną absurdu i groteski. Wszystko oczywiście pod kontrolą reżysera ekscentryka, który może do filmu wrzucić dosłownie wszystko i zaskakująco to działa.


O czym jest ten film? Chciałbym napisać, że ciężko stwierdzić, jednak odpowiedź jest dużo prostsza. O grupie superbohaterów, którzy wykorzystują tajną moc nikotyny do zabijania przeciwników. Widzimy to już w otwierającej scenie, gdzie na początku śledzimy rodzinkę z małym chłopcem, która jedzie samochodem, syn potrzebuje przystanku i gdy ma udać się na bok zauważa drużynę superbohaterska. Piątka ludzi walcząca w obcisłych lateksowych strojach, która walczy z wielkim żółwiem. To znaczy człowiekiem ewidentnie przebranym za żółwia, jednak to tylko początek samoświadomego kiczu. Pokonują go wdmuchując w niego raka przez co on wychucha zalewając wszystkich we krwi. Nawet matkę chłopca, która siedziała w samochodzie z dala od akcji. Jest już absurdalnie? To po chwili robot myje bohaterów obsikując ich, pamiątkowe zdjęcie z rodzinką i można ruszać na kolejną misję.


Nie będę opisywał całego filmu, jednak dodam tylko, że reszta polega na ratowaniu świata, tylko, że bohaterowie opisują sobie absurdalne historie przy ognisku, żeby siebie nawzajem przestraszyć. Historie są oderwane od fabuły filmu i są czystą zabawą formą. I tak jak cały film, a może nawet bardziej są niezwykle przerysowanie brutalne, komiczne i absurdalne.
Sam humor jest tutaj największą mocą tego filmu. Miałem przyjemność oglądać ten film z pełną salą widzów i co chwila były wybuchy śmiechu, co nie dziwne, bo humor działa tutaj dwutorowo. Po pierwsze absurd, rzeczy, które tutaj się dzieją, są tak bardzo dziwne i nietypowe, że po prostu bawią. Dużo tutaj zabawy samoświadomym kiczem i tandetą oraz wyśmiewania filmowych schematów lub głupich zachowań bohaterów. Z drugiej strony mamy świetnie napisane dialogi, która często potrafią zaskoczyć swoją błyskotliwością, a czasem też potrafią być niezwykle absurdalne. Do tej mieszanki można dorzucić przedziwną seksualizację bohaterów, gdzie w filmie nie ma ani grama nagości. Jednak piękne kobiety w lateksowych strojach, które walczą o uwagę ich przełożonego. Gryzonia z ciągnąca zieloną mazią z pyszczka, jest tak absurdalne, że aż zabawne. Tak samo brutalność, która jest przerysowana, groteskowa i bardzo przypadkowa finalnie działa bardzo komicznie.


Kolejny element, który sprawia, że film działa to kapitalna obsada, wystarczy wymienić takie nazwiska jak Vincent Lacoste, Gilles Lellouche czy Adèle Exarchopoulos, które kojarzone są z dużo poważniejszymi produkcjami. A tutaj świetnie odnajdują się w absurdzie tak jak zresztą mniej znana część obsady.


„Palenie Powoduje Kaszel” to film, który się pokocha, albo nas odrzuci. Po moich zachwytach widać, że jestem w pierwszej grupie, doceniając świadomy kicz, który zrobił tutaj Quentin Dupieux. W filmie, który jest przegięty do granicy ekstremum absurdu, z masą humoru na kilku płaszczyznach. A przy tym jest to krótkie, niespełna osiedemdziesięcio minutowe dzieło, co też jest zaletą, bo ta ekstremalna forma nie meczy przez ani minutę. Co pokazuje wielką świadomość reżysera dzieła niesamowicie przegiętego, ale w punkt.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *