Kontrola paszportowa i cała tak zwana „otoczka” związana z lotem jest często bardziej stresująca niż sam lot. Tutaj podkręcono to do granic możliwości, a Alejandro Rojas i Juan Sebastián Vasquez bawią się w szopkę na kontroli granicznej.
Całość dramatu rozgrywa się na lotnisku, poznajemy małżeństwo tuż przed wylotem, który ma zmienić ich życie. Przeprowadzają się oni z Hiszpanii do USA. Jednak po wylądowaniu wszystko idzie nie tak. Szczególnie w momencie, gdy jeden z pracowników lotniska prosi, żeby poszli za nim i zabiera ich do dziwnego pomieszczenia, które jest kolejną poczekalnią.
Cała reszta filmu to w zasadzie dialog, pomiędzy małżeństwem a urzędnikami i strażnikami, którzy blokują ich wjazd do Ameryki. Zaczynając od pierwszego strażnika zaczynamy rozumieć o co chodzi. Gdyż początkowo jesteśmy zagubieni tak jak małżeństwo bohaterów. Wraz jednak z tokiem rozmowy im bardziej rozumiemy sytuację tym bardziej czujemy napięcie które wisi w powietrzu, a atmosfera zagęszcza się z minuty na minutę. Gdy dowiadujemy się coraz więcej o bohaterach i ich przeszłości, a przy tym zaczynamy rozumieć podejrzliwość urzędników, którzy w pewnym momencie przestają być złowrogim ramieniem państwa.
Elementem, który sprawia, że film tak dobrze się ogląda jest stopniowe odkrywanie kart i granie na niewiedzy widza. Tak jak wspominałem na początku widz wie mniej więcej tyle samo co bohaterowie. Jest zdziwiony z powodu wydarzeń na lotnisku i do końca nie wie co się dzieje. Mimo że z czasem dowiaduje się coraz więcej to nigdy nie może być pewny sytuacji, a przy tym cały czas automatycznie oceniamy bohaterów. Z początku małżeństwo wydaje się pokrzywdzone, a urzędnicy okropni i antyludzcy. Mimo że z czasem postrzeganie bohaterów się zmienia to nie zmienia się ich ciągłe ocenianie przez widzów, a film nie raz niemal wprost pokazuje jak widz dochodzi do złych wniosków. Natomiast finalne rozstrzygnięcia z perspektywy całości mogą wydawać się oczywiste, tak w momencie dochodzenia do nich potrafią zaskoczyć, a odkrywanie ich bywa bardzo ciekawe.
Jednak świetne budowanie napięcie to nie tylko kwestia dobrze rozpisanego i angażującego dialogu, ale też świetnego aktorstwa. Alberto Ammann i Bruna Cusí jako główna para gra tutaj cudownie, od przerażenia i lęku przez strach i zwątpienie do momentów kulminacyjnych. Są to role genialne w swoim naturalizmie, mimo że sytuacja jest pewnego rodzaju hiperbolą codzienności to wchodzą w to z ogromną dozą prawdziwości. Pomaga temu dbałość o każdy detal w filmie, same pomieszczenia są niezwykle surowe, trwający gdzieś za ścianą remont. Wszystko zgrywa się w całość powodującą gęsią skórkę u widza.
Przy tym nie można zapominać, że jest to film niezwykle aktualny politycznie. Oczywiście, główny nurt intrygi szybko prowadzi do relacji rodzinnych i sytuacji w małżeństwie. Jednak problemy dotyczy mocno politycznych kwestii. Szczególnie patrząc przez obywatelstwo jednego z bohaterów, które w pewnym momencie staje się jednym z ważniejszych tematów. Premiera tego filmu w okresie kampanii wyborczej w USA to może być zbieg okoliczności, ale jeszcze bardziej oddziałuje na wyobraźnie.
„Do Granic” to ciekawy przykład filmu, który zajmuje się dość powszechną kwestią kontroli paszportowej, której doświadczył niemal każdy i zamienia ją w piekło, gdzie widz nigdy nie zna całej prawdy. Film dosłownie przegadany, ale w taki sposób, żeby utrzymać napięcie od samego początku do końca.
7/10