Thomas Cailley to Francuski reżyser, którego poprzednie filmy nie zyskały dużej popularności, mimo sukcesów krytycznych w postaci zgarniania francuskich statuetek, jakimi są Cezary. Jego najnowsze dzieło znowu, a może tym bardziej zostało obsypane tym nagrodami wygrywając ich aż pięć.
Poza tym film był prezentowany u nas na Warszawskim Festiwalu Filmowym, a nie tylko na festiwalach mogliśmy go oglądać, bo ten film doczekał się szerszej dystrybucji filmowej i u nas. Sam zaczyna się mocno enigmatycznie, poznajemy dwójkę ojciec i syn, którzy są z wizytą w szpitalu. Dowiadujemy się, że matka/żona jest tam osadzona ze względu na dziwną mutację, która sprawia, że nie może być na wolności. Szybko widzimy pierwsze osoby, które taka mutacja dotknęła, a po tym widzimy, że główny bohater ma pierwsze objawy tej mutacji.
Cała mutacja polega na zmienianiu się człowieka w zwierzę. Od ptaków do niedźwiedzi, z zachowaniem ludzkiej wielkości. Jednak sam proces jest bardzo powolny i stopniowy, a podczas niego zarażony uczy się życia w nowej formie. Naszego bohatera od początku cechuje wyparcie, szczególnie wiedząc co przeszedł z powodu matki. Sytuacja się zmienia, gdy zaczyna się zbliżać do jednego człowieka, który mutuje w ptaka, pomagając mu uczyć się latać. W kontrze jego ojciec po odkryciu prawdy chce to ukryć przed światem. Szczególnie, że nastroje społeczne wobec mutacji są delikatnie mówiąc, niezbyt pozytywne.
W zasadzie cała fabułą to swoiste kino drogi, albo zabawa w kotka i myszkę między zdrowymi, a posiadającymi mutacje. W której ciężko wskazać standardowy trójaktowy podział, mimo że na siłę w taki można go wstawić to jego brak wydaje się być dużym plusem. Film skupia się na ciekawej wizji świata, gdzie początkowo mutacje pokazywane są niemal jak supermocne, a szybko staja się super przekleństwem. Ciekawie film podchodzi do ich odbioru przez resztę społeczeństwa, które dzieli się, co może być interpretowane jako odniesienie do prawdziwych sytuacji. Jak pandemia, czy kryzys imigracyjny, a same przemiany mogą być tylko ciekawą metaforą, która jednak też dobrze działa dosłownie i sam proces przemiany ukazany jest niezwykle interesująco w swoim naturalizmie.
Co jest niezwykle ciekawe to jak film potrafi ciekawie ukazywać akcję, której nie ma za wiele, bo jednak w większości film rozgrywa się w dialogu lub spokojniejszych scenach. Jednak gdy już mamy akcje potrafi ona naprawdę zaskoczyć, czy to sceny szybkich i dynamicznych ataków, które jednak są ukazane naturalistycznie. Tak samo sceny pościgów, co jest kluczowym elementem wspomnianej gry w kotka i myszkę.
W kontrze do tego stoi dość nieoczywisty humor, szczególnie że film poza byciem thrillerem o mutacjach często zahacza o klimaty coming out of age, problemów rodzinnych, ojca wychowującego samotnie syna i chłopaka, który dorasta i przeżywa pierwszą miłość. Będąc jednocześnie na początku mutacji, którą stara się ukryć, co też jest swoistą metaforą dojrzewania i tego, jak zachowujemy się będąc nastolatkiem.
„Królestwo Zwierząt” to niezwykle ciekawy film, ukazujący wiele dzisiejszych problemów w abstrakcyjnej historii o mutacjach, która jest jednak tak bardzo osadzona w rzeczywistości. I to właśnie ta mieszanka abstrakcji z naturalizmem sprawia, że jest to dzieło tak unikalne, które w tej formie po prostu dobrze się ogląda.
7/10