Już na starcie dobrze wiedzieć, że z reżyserem filmu, który będziesz oglądać coś Cię łączy, w tym przypadku miłość do długich tytułów wydaj się niepodważalna.
Jednak nie jest to jedyne co przyciąga do tego filmu, który w zeszłym roku zdobył nagrodę publiczności za reżyserię podczas naszego rodzimego festiwalu Splat. Na który film wydaje się zbyt spokojny, jednak pasuje absurdem, który w nieoczywisty sposób się z niego wylewa. Opowiadając historie o młodej wampirzycy Sashy, która jak to nazwa wskazuje, nie pasuje do standardowego wyobrażenia wampirów. Postanawia ona, że nie będzie zabijać ludzi, żeby żywić się ich krwią, mieszkając wciąż z rodzicami, którzy można powiedzieć ją utrzymują, zapewniając jej pożywienie. Sama skupia się na muzyce i nauce, co nie jest do końca po ich myśli. Martwi też ich fakt, że nie rosną jej wampirze kły, co zmieni się, gdy na jej oczach pewien nieśmiały, wystraszony chłopak wbiega w metalowy kontener i zaczyna krwawić.
Sasha szybko zdaje sobie sprawę, że łączy ją cos więcej z chłopakiem, z którym też chodzi na spotkania grupy wsparcia. Gdzie też nawiązując do tytułu szuka ludzi, którzy chcą popełnić samobójstwo. Jednak jej relacja z chłopakiem się rozwija, a sama zostaje wyrzucona z bezpiecznego domu i musi zamieszkać z siostrą, która jest do niej dość negatywnie nastawiona.
Cały film to na dobrą sprawę anty opowieść o wampirach, mimo że głównymi bohaterami są one, a motyw picia krwi jest tutaj kluczowy. Jednak już główna bohaterka jest można powiedzieć wampirzą wersją weganki, a to tylko pierwsze przyrównanie do rzeczywistego świata. „Humanitarna wampirzyca…” to tak naprawdę film z nurtu coming out of age. Opowieść o nastolatce, która nie dogaduje się z rodziną oraz rówieśnikami. Która w ich opinii dorasta zbyt wolno i nie spełnia ich oczekiwań, przez co sama zaczyna kwestionować własną wartość. Film wykorzystuje „nadprzyrodzone” motywy, żeby w inny sposób opowiedzieć o problemach dojrzewania i wchodzenia w dorosłość, a przy tym robi to bardzo ludzko i z wyczuciem. Poruszając jednoczesnie takie tematy jak pierwsza miłosć, znęcanie sie w szkole i wiele więcej.
Nie zapomnijmy, że film to komedio-horror, więc pytanie, czy jest strasznie i śmiesznie? I tak i nie i tak i nie. Zacznijmy od humoru, którego jest pełno, ale nie jest to typ humoru, od którego wybucha się śmiechem, a bardziej w zadowoleniu podnosi kącik ust. Jest nienachalny i nieoczywisty, a przy tym bardzo kreatywny i pasujący do ogólnego klimatu filmu. Często w nieco złośliwy sposób umiejący komentować zachowania bohaterów, a czasem idąc w absurd i groteske. Podobnie można wypowiedzieć się o nim jako horrorze, film nigdy nie jest straszny wprost, jednak klimat cały czas jest niepokojący. CO też czasem jest wykorzystane jest do zbudowania żartu i ogólnie rzecz biorąc film jest bardziej komedią niż horrorem. To elementy tego drugiego i zaczerpnięty z tego gatunku klimat jest bardzo zauważalny.
Wiele filmów próbuje opowiedzieć o prawdziwym świecie przez nierealne historie, tym razem Francuska Kanadyjka zrobiła to poprzez wampiry opowiedziała o problemach dorstania w niezwykle kunsztowny sposób. Idąc w mieszankę „The End of the F***ing World” i “Wednesday” jednocześnie mając swój autorski sznyt.
7/10