Osgood Perkins to twórca, który swoją reżyserską karierę bez wątpienia związał z nurtem elevated horrors. Jego dzieła budziły do tej pory skrajne opinnie co szczególnie pokazuje nasz rodziny filmweb w kontekście jego filmu z 2016 roku, który osiągnął ocenę społeczności poniżej 4/10 i krytyków w okolicach 7/10.


Oczywiście, oceny na filmwebie nic nie znaczą i każdy to wie, ale pokazuje to, że jego filmy potrafią wzbudzać skrajne emocje i dzielić widownie. Co nie stało się w przypadku jego najnowszego dzieła, które niemal z miejsca okrzyknięto arcydziełem obecnego kina grozy. Film, który łączy widownię i krytyków, którzy równo zachwycają się nim. Gdzie warto zaznaczyć, że „Kod Zła” nie jest w stu procentach horrorem.


Zaczynamy bowiem, od rasowego thrillera z wątkiem śledztwa. Poznajemy agentkę FBI, która zostaje wysłana na poszukiwania mordercy, ma wraz z partnerem chodzić po domach w konkretnej okolicy wypytując mieszkańców o znajomość sprawy. Nagle wskazuje dom, w którym ukrywa się bohater na tak zwaną „intuicje”. Szybko przyciąga to uwagę ważnych ludzi w FBI, którzy przydzielają jej nierozwiązaną sprawę, która od dłuższego czasu stoi w miejscu. Seria morderstw, która przeraża, ale i zadziwia swoimi szczegółami, gdyż często o rodzinę zabijane przez jednego z jej członków, który na koniec popełnia samobójstwo. Wraz z bardziej doświadczonym partnerem szybko idzie od zagadki do zagadki, poruszając pracę, która nie była zrobiona, do tej pory. Przy tym szybko śledztwo staje się dla niej bardzo personalne.


Im dalej idziemy w film tym bardziej z thrilleru przechodzi on w film grozy, jednak samo przejście jest bardzo płynne i na samym starcie mamy wątki horrorowe, tak do końca wątek śledztwa jest bardzo ważny. Samo śledztwo jest pokazane w dość klasyczny sposób, przypominając trochę „Gone Girl” i nieprzypadkowo nawiązuje do tego filmu, gdyż ukazane tam poszukiwania były świetnie rozpisane, tak żeby budować napięcie i tak samo jest tutaj. Dlatego stwierdzenie klasyczności nic tu nie odbiera, a jest to dobrze zrealizowana klasyka gatunku.


Natomiast element horrorowy jest trochę bardziej nowofalowy. Też nie przypadkiem zacząłem od zaznaczenia nurtu elevated horrorów, w którego tony uderza ten film w drugiej połowie. Samo straszenie opiera się na budowaniu klimatu, swoistego nastroju grozy, a nie na prostych straszakach jak wyskakujące z ciemności postacie. Oczywiście są pojedyncze straszne momenty, ale zdecydowanie bliżej tutaj do ciągłego uczuci niepokoju co w ogólnym rozrachunku jest bardziej przerażające. Szczególnie gdy film eksploruje osobiste strachy bohaterów i wchodzi w bardziej psychodeliczne klimaty.


Ciekawym zabiegiem było zatrudnienie do obsady Nicolasa Cage, który od lat specjalizuje się w nietypowych produkcjach, często w klimatach horroru. Jednak myślę, że tutaj dopiero znalazł balans, między szaleństwem, a nie popadaniem w groteskę co robił często w poprzednich dziełach. Tutaj jego rola lalkarza jest nie dość, ze scenariuszowo bardzo ciekawa i nieoczywista to jest zagrana w sposób nietypowy i ekscentryczny, ale nigdy nie wchodzi w śmieszność. Stoi to w kontrze do tego, że większość obsady w tym filmie gra bardzo minimalistycznie. Szczególnie widać to po głównej bohaterce, w którą wciela się niemal bezekspresywna Maika Monroe. Jednak ten brak ekspresji przez większość filmu sprawia, że w kluczowych momentach działają one jeszcze bardziej.


„Kod Zła” dołącza do grona świetnych filmów grozy ostatnich lat, świetnie łącząc gatunki thrilleru z horrorem. Będąc jednocześnie ciekawą łamigłówką i emocjonalnym rollercoasterem, który potrafi zbudować napięcie na różne sposoby i nie raz zaskoczyć mimo swojej potencjalnej prostoty.


8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *