Belgijskim kandydatem do Oscarów został nowy film mało znanego w Polsce Leonardo Van Dijl, który to film od kilku dni możemy oglądać na ekranach kin.

Film opowiada historię tytułowej Julie, która – jak można się domyśleć – mało mówi, może nie totalnie milczy, ale zdecydowanie możemy uznać, że ilość wypowiadanych przez nią słów jest poniżej przeciętnej. Na samym początku dowiadujemy się o tragedii, jedna z koleżanek Julie z klubu tenisowego popełnia samobójstwo, a oskarżenia kierowane są w stronę ich wspólnego trenera, jakoby on przyczynił się do tej decyzji. Julia wtedy zaczyna milczeć i nie składa wyjaśnień na policji, przez co trener zostaje zawieszony, a klub dostaje zastępcę. Nie jest to po myśli młodych zawodników, którzy szykują się do ważnych testów, które mogą być kluczowym momentem przejścia ich juniorskiej kariery w coś więcej.

Paradoksem filmu „Milczenie Julie” jest fakt, że w większości akcja rozgrywana jest w dialogach, podczas których główna bohaterka… milczy. Główna oś fabuły rozgrywa się wokół jej przygotowań do wspomnianych kwalifikacji pod okiem nowego trenera, z którym relacja delikatnie mówiąc nie układa się najlepiej. Natomiast w tle mamy pogłoski odnośnie jej starego trenera z którym cały czas ma kontakt, wydaje się nawet, że lepszy niż z nowym trenerem czy z rodzicami. W tym czasie szkoła zatrudnia mediatora, który ma wyciągnąć więcej informacji z dziewczyny.

Film ten zdecydowanie można zaliczyć do grona minimalistycznych w przekazie. Większość emocji rozgrywa się wewnątrz bohaterki, która zdaje się być pod ciągłą presją. Nadchodzących testów, zmiany trenera, nauki, czy presji rówieśników, którzy uważają, że wie ona więcej, tylko nie chce się z nimi podzielić. Tymczasem sama jest zagubiona, pełna niepewności i lęków, które są potęgowane przez zachowanie otoczenia. Jednak jest to jedna z interpretacji, których nasuwa się tu więcej. Natomiast sam film zahacza o wiele ważnych tematów, jak pomoc psychiatryczna dla młodzieży, presja społeczna, łączenie nauki ze sportem, czy psychologia treningu.

Tak, film opowiada o młodej, ewidentnie bardzo zdolnej tenisistce. Sam wątek tenisowy jest bardzo ważny dla filmu, z jednej strony to ważna klamra fabularna w postaci wspominanych testów, z drugiej ukazanie jako forma eskapizmu. Kolokwialnie ujmując to uderzanie piłki rakietą jest dla niej ucieczką od potrzeby wysłowienia się i opowiedzenia o własnej traumie. Jednocześnie film bardzo realistycznie ukazuje sam sport, treningi, a przy tym ciekawe dla fanów dyscypliny jest to jak Julie jest o klasę lepsza od swoich koleżanek i kolegów z klubu. Trochę jako wątek poboczny opowiadając o świecie juniorskiego tenisa i kulisach gry dla dzieci bogatych rodziców.

Przez mocny wątek tenisowy film był zestawiany z zeszłorocznym „Challengers” Guadagnino. Jednak filmy stoją tematycznie daleko od siebie, tak samo jeżeli chodzi o tempo i formę. „Milczenie Julie” to niezwykle naturalistyczny film, pełny spokojnych kadrów, często blisko twarzy bohaterów. Montaż z tym idealnie się zgrywa, jedynie sceny tenisowe są nagrane agresywniej, jednak wygląda to na celowy zabieg, łączący się z wcześniej wspominanym tropem rozładowywania emocji przez sport. Film w tym jest niezwykle estetyczny i spójny.

Raczej nie wróżyłbym bym Belgii Oscara w tym roku, co nie zmienia faktu że jest to bardzo dobre kino. Bardzo minimalistyczne, trochę powolne, ale niezwykle ciekawe pod kątem psychologicznym, będące punktem wyjścia do wielu dyskusji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *