Ruben Östlund w tym roku wygrał swoją drugą palmę w Cannes. Można powiedzieć, że to historyczne osiągniecie zważając że nie ma jeszcze 50 lat, a jest to tak naprawdę trzeci film, z którym wyszedł do szerszej publiki.
Od premiery w Cannes i ogłoszenia tego filmu zwycięzca najważniejszej nagrody cały dochodziły do nas mieszanie opinie. Tutaj, że był to bezpieczny wyóbr, żeby nikogo nie urazić, a to, że krytyka taka niedogłębna, a to, że komedia opiera się na najprostszych instynktach. Można powiedzieć, że film podzielił widownię. Sam jestem fanem poprzednich dzieł reżysera, a nagroda w Cannes jeszcze tylko wzbudzała moje zainteresowanie. Dobrze, ale jaki cel tym razem obrał Östlund? Otóż w pierwszej warstwie po prostu bogatych ludzi. Mamy tutaj przedstawiony rejs statkiem dla ludzi ekstremalnie bogatych, choć nie tylko. Obserwujemy to jak spędzają czas i nawiązują przedziwne relacje.
Film zaczyna się gdzie poznajemy parę Carlą i Yayę, modelów których kariera się bardzo szybko rozwija. Dzięki rozpoznawalności Yaya’y zostają oni zaproszeni na rejs za darmo. Dołączają do nich osoby, których portfel jest wiele razy grubszy, a kariera jest na szczycie. I to właśnie na świetnie kontrastujących postaciach opiera się dużo humoru w tym filmie. Mamy rosyjskiego bogacza kapitalistę, który zarobił miliony na sprzedaży gów… nawozu, którego kontrą jest amerykański kapitan, który ma komunistyczne zapędy. Do tego masa samotnych bogaczy ekscentryków nieumiejących w relacje społeczne i wspomniana para modelów, która próbuję wpasować się w towarzystwo. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem, ale nie będę jak opis na filmwebie i nie napisze co dalej się dzieje.
Jednym z najczęściej powtarzanych zarzutów jest płytkość krytyki, jaką stosuję tutaj Östlund. Poprzednie filmy tego reżysera przyzwyczaił nas do głębokiego wejścia w temat i pod płaszczykiem komedii punktowały pewne grupy społeczne. Tutaj balans zdecydowanie przeniesiony jest na humor, o czym później, mimo to krytyka bywa celna. Cały rejs to mieszanka coachingu dla załogi, pokazu nieodpowiedzialności dla wyżej postawionych i głupoty wyższych sfer. Przy czym Östlund nie poprzestaje na tym, że bogaci ludzi mogliby robić więcej dla społeczeństwa, a przechodzi przez tematy równouprawnienia, czy klasizmu. Nie wchodząc w nie dogłębnie, a zostawiając furtki do interpretacji.
Jednak na pierwszym miejscu jest tutaj komedia i naprawdę przyznam że dawno tak dobrze nie bawiłem się na filmie. Mieszanka żartów sytuacyjnych, nawiązań kulturowych, żartów złożonych, jak i momentami bardzo prostych. Jest tutaj wszystko, a opiera się to wszystko na cudownej różnorodności postaci. I ta mieszanka naprawdę działa, na Sali nie raz było słychać salwy śmiechu podczas seansu i to w każdym z trzech aktów. Bo tak nie wspomniałem film dzieli się na trzy akty z których to ten drugi, czyli główna część rejsu stanowi swoiste „mięsko”, gdzie najlepiej wykorzystany jest potencjał komediowy tego filmu. Przy czym podział na akty ma sens w ukazaniu humoru. W pierwszym jest on najbardziej ukryty i wtrącony i dialog. W drugi najbardziej oczywisty i wykorzystuje całe spektrum od żenady po inteligenckie zagrywki, a w trzecim skręcamy mocno w czarny humor.
Trzeba przyznać, że jest to też najlepszy film Östlunda, jeżeli chodzi o obsadę, Woody Harrelson jako wspomniany Kapitan to klasa sama w sobie. Harris Dickinson w ostatnich latach świetnie kierujący swoją karierą od ról u Dolana czy Hogg do bardziej popularnych ról tutaj dla mnie przedstawia swoją najlepszą rolę do tej pory jako feministyczny model chcący wejść w burżuazyjne towarzystwo. Natomiast dla jego partnerki ekranowej Charlbi Dean może być to naprawdę przełomowa rola. I Zlatko Buric jako trochę comic relief, ale ważna część krytyki sfer wyższych wchodzi na wyższy poziom, a trzeba przyznać, że to uznany już aktor jest.
Dostaliśmy najbardziej przystępny film od Rubena Östlunda, czy to źle? Jak dla mnie nie z wielu powodów, tak krytyka bogaczy momentami mogłaby być głębsza, ale w mojej opinii reżyser znalazł tutaj świetny balans miedzy naprawdę świetną komedią na wielu poziomach, a poruszaniem ważnych tematów.
8/10
[…] W Trójkącie – Recenzja […]