Zacznę tę recenzję od stwierdzenia, że jestem bardzo nie obiektowy i nie jestem fanem filmów Marvela, a ich ostatnich dzieł w ogóle nie oglądałem.


ALE, jeżeli miałbym wskazać te wyjątki, które mi się podobały to na pewno byłby to filmy o Deadpoolu. Innym przykładem jest Logan, czyli film opowiadający o drugim bohaterze tego filmu. Ponadto pierwsze recenzje tego filmu były bardzo pozytywne, chwaląc, że jest to najlepszy film Marvela od dawna. Opowiada on historie z perspektywy Deadpoola, który musi zwerbować Wolverina do pomocy w uratowaniu swojego świata, a dokładniej swoich najbliższych, którzy są dla niego całym światem. Żeby tego dokonać dwójka podróżuje do równoległego wymiaru, gdzie pokonują ciężką drogę, żeby uratować świat.


Brzmi to, jak kino shupebohaterskie? Oczywiście. Fakt, żeby nie było tak prosto, samo odnalezienie, a potem przekonanie Wolverine do podążenia z nim nie jest wcale takie proste, jak to na papierze wygląda. Sam bohater z ostrzami w dłoniach jest już po „Loganie” i widać, że lata świetności ma za sobą. Natomiast stawka, o którą gra Deadpool jest większa niż w poprzednich filmach, przez co wydaje się poważniejszy, choć nie do końca to wychodzi. Zatem jest to dość standardowe superbohaterskie kino drogi, opierające się na chemii dwóch bohaterów.


Zatem czy owa dwójka uciąga ten film? I tak i nie. Bohaterowie zbudowanie są na kontrze, niepoważny Deadpool i podstarzały, trochę zrezygnowany Wolverine. Tu trzeba przyznać, że te granie na kontrze działa, szczególnie pod kątem humoru Wolverina, który dobrze kontruje masy żartów, jakie płyną od Deadpoola. Natomiast jego humor jest delikatnie mówiąc… przesadzony. Na czym często jego postać bazowała, masa żartów, które są obrazoburcze, łamiące czwartą ścianę i konwencję. Jednak tego jest za dużo i dobre żarty toną pod masą przeciętnych i słabych. Natomiast jego całą kontrowersyjność, jest kontrowersyjnością wyliczoną przez korporacje, tak, żeby nikogo nie urazić. Co też widać, gdy Marvel krytykował sam siebie i obecną fazę multiwersum. Cały czas stąpając po bezpiecznym gruncie z korporacyjnym wyczuciem.


Jednak kino superbohaterskie to przede wszystkim akcja i pod tym względem jest dobrze, jest ciekawie. Tutaj też mamy kontrast, bardziej szalonej akcji w wykonaniu Deadpoola i spokojniejszego Wolverine, który rzadziej angażuje się w walkę. Jednak jak to robi czuć tego moc. Mimo to przy całej atrakcyjności scen batalistycznych jest to cos co już widzieliśmy w nowej formie. Są pojedyncze ciekawe sceny jak walka z dziesiątkami deadpooli z innych wymiarów, jednak to trochę wyjątek. Choć też trzeba oddać, że film wygląda dużo lepiej niż inne produkcje Marvela z ostatnich miesięcy, jest dopracowany pod względem efektów, które same w sobie potrafią robić wrażenie.


W dużej mierze film ten jest podsumowaniem/pożegnaniem dla Wolverine. Naziącując nie raz do starych filmów, wydarzeń z nich, często silnie bazując na nostalgii fanów, zdecydowanie za często. Co jest też trochę dziwne, bo „Logan: Wolverine” było godnym zakończeniem jego historii. Tutaj Deadpool trochę w przenośni, trochę dosłownie go wskrzesza. Co teoretycznie jest w miarę logicznie wytłumaczone w filmie i ma sens, jednak jest to trochę usilnym wywołaniem nostalgii.


Gdzie sam film z jednej strony trochę stara się być zakończeniem pewnej epiki, domknięciem historii Wolverina i krytycznym spojrzeniem na obecną fazę, a przy tym świeżym startem i początkiem nowego. Co samo w sobie pokazuje jak chce robić za dużo, przez co dobre elementy toną w tonach tych słabszych, a film pędzi na złamanie karku, bo trzeba więcej, szybciej i z większą dawką nostalgii.


4/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *