Guy Maddin to kolejny ekscentryczny twórca, którego najnowsze dzieło mogliśmy oglądać na Nowych Horyzontach oraz prawdopodobniej nie doczeka się dystrybucji kinowej.


Co z pozoru trochę dziwi. Po pierwsze patrząc na obsadę, sama Cate Blanchett to nazwisko, które powinno przyciągnąć do kin ludzi. Poza tym Alicia Vikander, Walter Dance i Zlatko Buric to są cenieni i rozpoznawalni aktorzy. Drugim elementem jest tematyka, satyra polityczna w czasach tak podzielonego społeczeństwa w tym aspekcie mogłaby paść na mocno podatny grunt. Dodatkowo mamy przeddzień wyborów prezydenckich, do których film po części się odnosi, ale o tym później.


Film opowiada o szczycie państw G7, czyli zebraniu głów państw siedmiu największych demokratycznych gospodarek świata. Obrady, zdjęcie ze szczątkami człowieka sprzed setek lat i można iść na CS… No nie do końca. Mamy jeszcze do zażegnania kryzys, to znaczy napisać oświadczenie, w którym ustosunkują się do sytuacji kryzysowej. Bardziej nieokreślonej sytuacji kryzysowej, która wygląda jak zmyślona przez nich na poczekaniu i tu zaczyna się groteska. Każdy z przedstawicieli państw jest swoistą mieszanką cech charakterystycznych dla mieszkańców tego kraju. Przy tym mamy wiele nawiązań do postaci z obecnej polityki.


Film z rozmowy przeradza się w dziwną wizję, niczym sen na jawie, a może prawdziwy sen naszych bohaterów, którzy przez prozaiczne „zabranie kartek przez wiatr” przenoszą się do dziwnej krainy. Tam dowiadują się, że nie mają kontaktu z resztą świata i muszą zacząć współpracować, żeby się wydostać. Po drodze spotykając niespodziewane przygody i postacie.


Pod tym względem przypomina to kino drogi, oparte na chemii między bohaterami i dialogach, które są świetnie napisane w kluczu mocno komediowym. Tak jak wcześniej napisałem, przedstawiciele różnych narodowości przedstawiają wyobrażany obraz ich mieszkańców i bardzo ciekawie ogląda się ich wzajemne relacje. Zawiązywanie sojuszy, małe konflikty, czy zwykłe rozmowy, które często mieszają bardzo błyskotliwy humor z prostymi żartami.


W skrócie jest zabawnie, a to tez zasługa świetnej obsady, która pięknie dostarcza te kwestie. Każdy przedstawiciel swojego kraju jest bardzo charakterystyczny i także widać to w grze aktorskiej. Nie da się być bardziej Francuski niż Denis Ménochet tutaj, a Rolando Ravello to najprawdziwszy Włoch, a przy tym piękna karykatura włoskości.
Film przez humor jest komentarzem do polityki, komentując sprawy bieżące (film ze śpiącym prezydentem USA był prezentowany na festiwalu w dniu wycofania się Bidena z wyborów to najpiękniejszy przypadek). Jednak celnie potrafi wypunktować też zagrywki polityczne, które są znane od dawien dawna, a przy czym ludzie stale dają się na nie nabierać. Czasem jest to ukazane dość prosto, czy dosłownie. Jednak zawsze niezwykle celnie punktując konkretnie zjawiska.


Rzecz, która może odrzucić i po części mnie odrzuciło, a przynajmniej mniej mi się podobało niż reszta filmu to pójście w abstrakcje, które widzimy w drugiej części filmu. Z jedne strony jest to nieco odświeżenie filmu, z drugiej zabiera mu dużo ze świetnych dialogów, a przy tym ten element nie jest sam w sobie tak ciekawy. Choć trzeba przyznać, że zapowiadał się ciekawie, gdy głowy państw zrozumiały, że straciły łączność ze swoimi podwładnymi.


„Rumours” zaczyna się jako świetna satyra polityczna na obecne wydarzenia, ale i schematy, które działają w polityce od lat. Później przeradza się w dzieło pełne abstrakcji z elementami przetrwania, co niestety nie jest już tak błyskotliwe, jak początek. Mimo to jako całość film potrafi zaskoczyć, rozbawić, a czasem skłonić do przemyśleń.


7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *