Damien Leone przychodzi do nas trzecią odsłoną serii o przerażającym klaunie Arcie.


Chociaż podobnych części było znacznie więcej, a twórca kina grozy dopracowuje swoją serię, która rozwija się z części na część. Zaczynając od kina klasy B teraz stało się niemałym hitem i trochę dziwie się, że nie zaczekano z premiera na koniec października. Jednak nawet teraz widać duże zainteresowanie filmem, który zaczyna się od trochę niepowiązanej sceny z resztą, gdzie klaun Art. Morduje całą rodzinę w święta pozostawiając małą dziewczynkę przy życiu, choć też tego nie jesteśmy pewni. Scena buduje to jak będzie wyglądała reszta filmu, jest brutalnie, bardzo dosłownie, ale też z charakterystycznym humorem i przerysowaniem.


Przechodzimy kilka lat i do historii rodzinki, którą już znamy. W centrum uwagi mamy Siennę, która stara poradzić sobie z traumami z przeszłości mieszkając ze swoimi bliskimi. Szczególnie zbliża się do młodej Gabbie. W tym czasie klaun Art przebiera się za Mikołaja i dokonuje kolejnych morderstw, a ich drogi nieuchronni mają się znowu spotkać. Choć zanim to się wydarzy to mija sporo czasu i przelanej krwi.


Film można podzielić na dwie historie. Z jednej strony tą „ludzką”, Sienny i jej rodziny. Jej odnowienia kontaktu z bratem, który na inny sposób przeżywa traumę. Jest zdecydowanie bardziej przyziemna i uczciwie mówiąc nie wyróżnia się jakoś. W przeciwieństwie do historii nadprzyrodzonej, klauna Arta i jego partnerki. Co ciekawe, dla widza niewtajemniczonego w serię film przez długi czas stara się utrzymać fasadę prawdziwości i z czasem dopiero skręca w stronę nadprzyrodzone. Wracając historia klauna jest tym po co fani kina grozy tu przyszli. Powrót do życia, jak i proces zbliżania się do ofiary jest pokazany bardzo ciekawie. Tak jak sceny morderstw, których jest masa.


Nie oszukujmy się, nikt nie ogląda tego typu filmów dla fabuły, a akcji i oglądając ten nie powinien się zawieść. Mieszanka brutalności i naturalności z przerysowaniem i komizmem jest niepowtarzalna. Ciężko opisać to połączenie, które finalnie bardzo dobrze się ogląda, mimo że poziom brutalności jest ogromny. Sceny akcji są niezwykle przemyślane i kreatywne i mimo ich sporej ilości nie powtarzają się i jak na stosunkowo długi metraż w tym gatunku, bo ponad dwie godziny cały film trzyma dobre tempo i poziom akcji.


Nie można też ukrywać, że siłą serii „Terrifier” jest klaun Art. Z jednej strony jego „memiczność” sprawia, że film stał się viralem w social mediach i dobrze nakręca machinę marketingową tego filmu. Przy tym to on sprawia, że ten film ma tę mieszankę brutalności z humorem, prawdziwości z przerysowaniem, a może bardziej pasuje stwierdzenie, że dzięki niemu to działa. Jego mimika, ruchy, swoiste niezręczność połączona z człowieczeństwem. Jest postacią bardzo zapadającą w pamięć, a przy tym nie dominuje tego filmu w formie nie do zniesienia. Choć też trzeba przyznać, ze w dużej mierze on sprawia, że ta bardziej ludzka część historii w kontrze do niego wypada mocno przeciętnie do momentu, aż on się w niej nie pojawia.


„Terrifier 3” to show klauna i tak klauni w kontekście horrorów to niesamowicie oklepany motyw, a jednak Artowi udaje się być unikalny na czym polega ogromna siłą tego filmu. Który jak w tym przypadku łączy dużo sprzeczności tak, że kolokwialnie mówiąc one działają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *